Uwaga, klasyk! – Drakkar Noir

     Dziś na blogu cofamy się do lat 80’ XX wieku, a konkretnie do roku 1982, bo to właśnie wtedy na rynku zadebiutował bohater dzisiejszego wpisu – Drakkar Noir. Stworzony przez markę Guy Laroche zapach swoją nazwą nawiązuje do smoczych łodzi wikingów, a tym samym do pewnego charakterystycznego stereotypu męskości. Bardzo dzikiej i nieokrzesanej męskości. Swoją początkową popularność zdobył jednak przede wszystkim wśród zupełnie innej grupy mężczyzn – tzw. yuppies, czyli młodych, ambitnych biznesmenów oscylujących wokół nowojorskiego Manhattan’u. Pomyślcie o drogich restauracjach, eleganckich przyjęciach, luksusowych apartamentach i biurach na najwyższym piętrze. W swoim czasie Drakkar Noir był stałym bywalcem takich miejsc. Potem nastąpiła jednak znaczna obniżka ceny tych perfum, wynikająca ze zmian we władzach Guy Laroche. Poskutkowało to większą dostępnością zapachu, a co za tym idzie jego zwiększoną popularnością wśród nastolatków i ogólnym spowszednieniem. Dziś dzieło Pierre’a Wargnye’a kupić można stosunkowo niedrogo i może po części stąd wynika fakt, że nie cieszy się ono takim szacunkiem na jaki zasługuje.  

Drakka Noir

     Drakkar Noir otwiera się niemal klasycznym akordem fougère. Niemal, ponieważ został on wzbogacony o nutę lawendy i śmiem twierdzić, że to właśnie ona przesądziła o tak wielkim powodzeniu tego zapachu. Są też cytrusy pod postacią cytryny i bergamotki, asystuje im zaś spora ilość ziół. Mięta i werbena odpowiadają za świeżą stronę tych perfum, podczas gdy rozmaryn i bazylia nadają im wytrawności. Początek zapachu jest świeży, czysty, elegancki i bardzo aromatyczny. Za sprawą takiego doboru składników Drakkar Noir pachnie trochę w starym stylu, ale jednocześnie jest to woń naprawdę przyjemna. Przynajmniej ja tak ją odbieram. Za sprawą wspomnianej już lawendy przywodzi też na myśl skojarzenia z mydłem, nie mam tu jednak na myśli jego ekskluzywnej postaci  jaką odnajdujemy np. w Infusion d’Homme, ale zwykłe, proste mydło w kostce dostępne w większości drogerii.

herbs

     Przejście z nut głowy do serca odbywa się bardzo płynnie. Kolendra zgrabnie kontynuuje cytrusowe akcenty z otwarcia, podczas gdy odpowiedzialność za utrzymanie wytrawnego charakteru zapachu przeniesiona została na piołun i dzięgiel. Pojawiają się też jaśmin, który rozświetla kompozycję i nadaje jej lekkości oraz goździk (kwiat, nie przyprawa). Wspólnie przydają one Drakkar Noir odrobinę kwiatowej słodyczy. Obok nich obecne są także cynamon i jałowiec. W bazie królują za to skóra i mech dębowy. Za ich sprawą perfumy w odbiorze wydają się bardziej zmysłowe i cielesne. Ten efekt potęguje jeszcze obecność sandałowca. Wyraźnie zaznaczone zostały też akcenty drzewne – przede wszystkim poprzez zastosowanie aromatów sosny i jodły. Jest również wetyweria, która w wypadku Drakkar Noir służy jednak przede wszystkim do utrwalenia zapachu na skórze. W omawianej kompozycji występują także aromaty żywiczne i ambra, dla mnie jednak balsamiczny charakter tych perfum nie jest oczywisty…

     Drakkar Noir cechuje się wręcz niezwykłymi jak na wodę toaletową parametrami użytkowymi. Jest bardzo trwały - od 10 do 12 godzin i projektuje naprawdę wyraźnie. Należy wręcz uważać z jego aplikacją, tym bardziej, że w latach 80’ młodzież lubiła go nadużywać, co miało fatalne skutki i po dziś dzień wiele osób żywi głęboka niechęć do tych perfum. 2-3 naciśnięcia atomizera w zupełności wystarczą, aby przez dłuższy czas móc cieszyć się niezwykłym aromatem tej kompozycji.

oak moss

     Flakon Drakkar Noir bardziej przypomina opakowanie żelu pod prysznic niż buteleczkę perfum. Po zapachu tej nazwy oczekiwałbym czegoś silniej kojarzącego się z łodziami wikingów np. smoczej głowy. Muszę jednak przyznać, że jest wygodny w użyciu, no i człon Noir odnalazł odniesienie w barwie flakonu. Intryguje mnie też ta cienka czerwona linia biegnąca w poprzek kartonika. Czyżby jednak smużka krwi pozostała po uderzeniu topora?

     Moim zdaniem Drakkar Noir to naprawdę dobre perfumy. Aromatyczne, lekko ziołowe, o wyraźnej projekcji. Męskie ponad wszelką wątpliwość. Choć w bazie wydają się nieco bardziej retro, pozostają na tyle klasyczne, że nie sprawiają wrażenia staromodnych. Warto wspomnieć także, iż zapach ten przeszedł niewielką reformulację, nie utracił jednak swojego pierwotnego charakteru. Odradzam natomiast stosowanie Drakkar Noir do biura, bo choć jest to kompozycja, która dobrze sprawdzi się o każdej porze dnia to otwarte przestrzenie lepiej jej służą.

Drakkar Noir
Główne nuty: Mech dębowy, Lawenda.
Autor: Pierre Wargnye.
Rok produkcji: 1982.
Moja opinia: biorąc pod uwagę cenę – Gorąco polecam! (7/7)