CK all – powrót do źródeł

Do tej pory na Agar i Piżmo pojawiło się już całkiem sporo perfum marki Calvin Klein. A dziś do tego zbioru dokładam kolejną cegiełkę. CK all. A więc zapach z 2017 roku, autorstwa Alberto Morillas’a i Harry’ego Fremont’a. Obecność Hiszpana wskazywać zaś może, iż w kompozycji wiodącą rolę odgrywać będą cytrusy. Nasz bohater wpisuje się zresztą w - zapoczątkowany przez kultowe CK one - nurt perfum świeżych i uniseksowych. Jest jego trzecim filarem. Mam przy tym nadzieję, że okaże się solidniejszy niż poprzedzające go CK be. Trzeba jednak zauważyć, że te dwa zapachy dzieli aż dwadzieścia jeden lat. Stąd pomysł, by powrócić do tematu wydał mi się lekko zaskakujący. Przekonajmy się jednak jakie są jego efekty.

Otwarcie CK all okazało się dla mnie przyjemną niespodzianką. Kompozycja posiada bowiem wyraźnie cytrusowy początek. Rześki i energetyzujący. Ale też słodki. Przede wszystkim za sprawą dominującej ten etap recenzowanych perfum nuty mandarynki. Pachnie ona dość naturalnie. A tym samym całkiem swojsko. Kto z nas nie umiałby rozpoznać tego charakterystycznego aromatu. I nie miał z nim wspomnień. W głowie CK all mandarynka sparowana została zaś z bergamotką. Co tylko podkreśla świeży charakter otwarcia. Wyczuć tu można także pewną kwaskowość. Powyższa dwójka uzupełniona została zaś przez kwiat grejpfruta. Ponieważ nie dane mi było do tej pory poznać jak pachnie ten składnik, nie będę się jednak wypowiadał o jego wpływie na pierwszą fazę dzieła CK. Śmiało mogę natomiast powiedzieć, że głowa stworzonych przez Morillas’a i Fremont’a perfum jest nie tylko świeża, ale i bardzo współczesna. Pojawiają się tu pewne syntetyczne niuanse, ale nie zaburzają mi one pozytywnego, póki co, odbioru całości.

Jeśli chodzi o serce zapachu, to także i ono utrzymane jest w lekkim i jasnym klimacie. Z tym, że wydaje mi się słodsze. Silniej czuć w nim wątek kwiatowy. Zbudowany przede wszystkim w oparciu o aromamolekułę Paradisone. Będącą w uproszczeniu wzmocnioną wersją Hedione. Tak więc środkowa faza CK all przepełniona jest wonią jaśminu. Wydaje mi się, że w efekcie kompozycja przesuwa się nieco w kobiecą stronę. Nadal utrzymuje się jednak w granicach tego, co określić można jako uniseks. Przy czym kwiatowa słodycz podbudowana została jeszcze przy pomocy frezji oraz lilii. Ta ostatnia wnosi też do zapachu pewien ładunek… Hmm, jakby to powiedzieć? Wilgoci? W sercu opisywanych perfum odnajduję bowiem również coś zielono-wodnistego. A może to skutek obecności rabarbaru? Jego kwaskowo-owocowa nuta udanie wkomponowuje się w ogólny klimat stworzonego przez Morillas’a i Fremont’a pachnidła. Potem zaś przychodzi baza. A ta jest drzewno-żywiczna. I dość banalna. A także silniej syntetyczna. Dalej uważam ją jednak za poprawną. Słodkawe białe piżmo miesza się w niej z wytrawniejszym aromatem wetywerii. A to wszystko zespojono przy pomocy ambry.

To teraz poświęćmy może chwilę uwagi parametrom użytkowym CK all. Jeśli chodzi o projekcję, to wydaje mi się, że jest ona w granicach normy. Opisywany dziś zapach jest nieco intensywniejszy w swojej pierwszej godzinie, potem jednak traci na sile. Dalej jednak da się go wyczuć. I to mimo, że momentami sprawia wrażenie naprawdę zwiewnego. Równie przeciętnie prezentuje się też jego trwałość. A wynosi ona ok. 5-6 godzin. Po takim czasie przestaję bowiem czuć na sobie tę wodę toaletową.

Przyjrzyjmy się też jeszcze flakonowi recenzowanych perfum. A ten niewątpliwie kojarzyć może się z buteleczką należącą do CK One. To bowiem ten sam kształt. Tyle, że tu, zamiast mlecznego szkła, ścianki pokryte są białą farbą. Poza tym jednak większych różnić brak. Tak więc widzimy też wypisaną na froncie nazwę kompozycji, a pod nią markę producenta. Do tego flakon jest zakręcany. Atomizer wraz z rurką dołączony jest zaś osobno. Całość jest prosta, powiedziałbym nawet, że nieco surowa. Nie wygląda jednak źle. No i pasuje do lekkiego i jasnego charakteru zamkniętego wewnątrz pachnidła.  

Choć CK all nie są perfumami tak ciekawymi jak CK One, to jednak finalnie oceniłem je podobnie. Dlaczego? Przede wszystkim chyba dlatego, że kategoria Warto poznać jest wyjątkowo pojemna. Zawiera wszystko, co jest choć trochę lepsze od przeciętnego, ale nie zasługuje na silną rekomendację. A oba wspomniane zapachy spełniają to kryterium. Jeśli natomiast chodzi o naszego dzisiejszego bohatera, to uważam go za całkiem niezłą propozycję na cieplejsze dni. Dzieło Calvin’a Klein’a jest świeże i słodkie. Choć oscyluje w bezpiecznych rejonach mainstreamu, to olfaktoryczne wrażenia, których dostarcza odbieram jako przyjemne. Kompozycja jest prosta i niewymagająca. Mimo niezbyt naturalnej końcówki, nosi się ją komfortowo. A takie perfumy też są przecież potrzebne.

CK all
Główne nuty: Cytrusy, Kwiaty.
Autor: Alberto Morillas, Harry Fremont.
Rok produkcji: 2017.
Moja opinia: Warto poznać. (5/7)