Roadster – na wirażu

     Dziś na blogu mam przyjemność zaprezentować kolejny męski zapach z portfolio Cartier. Szczęśliwcem tym jest zaś Roadster. Perfumy te powstały w 2008 roku a ich autorką jest Mathilde Laurent. Już we wpisie o L’Envol wspominałem, że francuska marka rzadko raczy swoich miłośników nowymi, oryginalnymi premierami. Nie inaczej było w przypadku recenzowanego dziś zapachu. Roadster powstał bowiem dopiero w 8 lat po mających miejsce w 2000 roku debiutach Dèclaration i Must de Cartier Pour Homme. Za inspirację do skomponowania tych perfum posłużył zaś klasyczny męski zegarek z oferty Cartier, to jest kultowy Roadster. Jednocześnie sam zapach powstał jednak z myślą o zwróceniu uwagi młodszej części męskiej społeczności. Znaczącą część klientów francuskiej marki stanowią bowiem gentlemani po czterdziestym roku życia. Przekonajmy się zatem czy dzieło Mathilde Laurent faktycznie zdoła przekonać do siebie mniej doświadczone nosy.

Roadster.jpg

     Otwarcie Roadster to uderzenie monolitycznej zieleni. Kilka różnych nut nachodzi w nim na siebie i trochę trudno było mi się w tym wszystkim połapać. Udało się jednak wpaść na trop bergamotki. Po chwili z początkowego chaosu panującego w kilku pierwszych sekundach głowy recenzowanych dziś perfum powoli zaczyna wyłaniać się także mięta. I to ona jest główną bohaterką kompozycji Laurent. W stworzonych przez Francuzkę perfumach nie ma jednak klasycznego mentolowego chłodu. Odnajduję tu raczej soczystą świeżość zielonych listków. Zapach nie jest przy tym jednak jasny i radosny. Zieleń jaką serwuje nam w Roadster Mathilde Laurent jest ciemna i głęboka. Szybko wciąga w olfaktoryczny wir, po którego ścieżkach poruszają się te perfumy. Porównanie z wirem nie jest tu zresztą przypadkowe, ponieważ w prezentowanej dziś kompozycji zmiany następują naprawdę błyskawicznie. Po bardzo krótkiej chwili od aplikacji na skórę zapach wchodzi bowiem w fazę serca.

Roadster

     W środkowej części Roadster wciąż z łatwością wyczuć można przewodni miętowy wątek. Coraz wyraźniej dominować nad nim zaczyna jednak wetyweria. Jej ciężka, ziemisto-drzewna nuta jest tu bardzo wyraźnie wyczuwalna. Perfumy wciąż zachowują jednak swój chłodny klimat. Bijące od nich zimno pochodzi zaś na równi od mięty jak i od wetywerii. Mathilde Laurent doskonale udało się bowiem wydobyć wszystkie chłodzące walory tej ostatniej. Wspomniany efekt dodatkowo spotęgowany zaś został za pomocą lawendy. Tuż obok niej odnaleźć zaś można śladowe ilości paczuli. Podobnie jak i głowa również serce kompozycji nie jest jednak zbyt trwałe a Roadster szybko przechodzi w swój ostatni etap. Do przewodniego duetu mięta – wetyweria dołącza w nim wanilia. Podana w lekko pudrowej formie nie wpływa znacząco na ocieplenie zapachu, nadaje mu jednak słodszego i bardziej zmysłowego charakteru. Pod jej warstwą pojawia się zaś jeszcze subtelniejszy i nieco zakurzony drzewny podkład zbudowany w oparciu o labdanum i drewno kaszmirowe.         

     Sprawdźmy teraz jak Roadster prezentuje się pod względem walorów użytkowych. Recenzowane dziś perfumy posiadają umiarkowaną projekcję. Po początkowym zielonym uderzeniu znacznie się uspokajają. Nie jest jednak tak, że sadowią się całkowicie przy ciele. Zapach jest nie najgorzej wyczuwalny przez większość czasu swojego trwania na skórze. Nie jest jednak inwazyjny dla otoczenia. Jego trwałość jest zaś całkiem dobra. W moim przypadku wynosiła ona zawsze około 8-9 godzin, co dla wody toaletowej uznać należy za sukces.

Roadste

     Zegarkowe inspiracje prezentowanej dziś kompozycji najbardziej uwidaczniają się w jej flakonie. Szczególnie jego srebrna zatyczka przypominać ma tarczę kultowego czasomierza Cartier. Jednocześnie kojarzyć się ona może także w chromowaną karoserią samochodów typu roadster. Co więcej, ułożony na boku flakon ma sprawiać wrażenie jakby pozostawał w ruchu. Natomiast zarówno przeźroczysta barwa szkła jak i zamkniętej w nim cieczy nadawać ma całości lekkości i polotu. Należy jednak zwrócić uwagę na fakt, iż sam flakon Roadster do lekkich jednak nie należy. Wręcz przeciwnie, butelka jest ciężka i masywna, daje nam poczucie obcowania z czymś naprawdę solidnym.

     W moim odczuciu Roadster to całkiem udane świeże perfumy dla mężczyzn. Zapach ma nieco sportowy charakter, przez co faktycznie powinien przypaść do gustu młodszej klienteli. W tym miejscu warto jednak zaznaczyć, że w 2009 roku Cartier wypuścił na rynek jego odrębną wersję, wzbogaconą w nazwie o słówko Sport właśnie. Wracając jednak do bohatera dzisiejszego wpisu chciałbym powiedzieć, że mimo solidnego wykonania Roadster jakoś mnie do siebie nie przekonał. Lubię chłodne i zielone kompozycję, ale w dziele Laurent czegoś mi jednak brakuje. Może po części wynika to z faktu, że w tych perfumach wszystko dzieje się za szybko. Jakby trochę brakowało czasu na to, by zapach w pełni się rozwinął. A szkoda, bo koncepcję Francuzka miała naprawdę ciekawą.

Roadster
Główna nuta: Mięta.
Autor: Mathilde Laurent.
Rok produkcji: 2008.
Moja opinia: Warto poznać. (5/7)

Roadster