Wonderoud – cuda na oudowym kiju

Perfumy Comme des Garçons mają w sobie to coś. Choć nie zawsze mi się podobają, to jednak każdorazowo intrygują swoimi aromatami. Tak przynajmniej było do tej pory. Ale czy nasz dzisiejszy bohater – Wonderoud – utrzyma ten trend? Zobaczymy. Na wstępie chciałbym natomiast wspomnieć, że kompozycja ta powstała w 2014 roku, a jej tematem przewodnim jest oud. Z tym, że to ostatnie pewnie już sami odgadliście na podstawie nazwy. Na oficjalnej stronie japońskiej marki można za to dodatkowo przeczytać o szlachetnym charakterze tej wonnej żywicy oraz jej ogromnej wartości. Której zawdzięcza miano czarnego złota. Bez zbędnej zwłoki przekonajmy się zatem czy i Wonderoud to perfumy warte złotego kruszcu.  

     Już od pierwszych chwil po aplikacji recenzowanych perfum na skórę łatwo uświadomić sobie, że mamy do czynienia z kompozycją drzewno-przyprawową. W tej kolejności. W głowie zapachu obecna jest spora ilość czarnego pieprzu, która nie tylko nadaje całości pikanterii, ale i sprawia, że odbieram pierwszą fazę dzieła Comme des Garçons jako szarą. Albo raczej szarawą. Przed całkowitym popadnięciem w mrok chroni ją bowiem cedr. Przy czym w Wonderoud podkreślono jego zieloną stronę. Dodatkowo, drewno cedrowe powoduje, że pierwszy etap opisywanych perfum jest raczej lekki. To zresztą cecha charakterystyczna całego skomponowanego przez Antoine’a Maisondieu pachnidła. Mimo kumulacji nut drzewnych, zapach nie przygniata swoim ciężarem. Jest w nim sporo przestrzeni. Co widać także w jego kolejnych fazach.

     W sercu zielona strona kompozycji podtrzymana została za sprawą wetywerii. Dość ziemistej według mnie. A przy tym również drzewnej. Do tego chłodnej i nieco świeżej. Naprawdę przyjemnej. Obok której pojawia się zapowiadany oud. Jak na mój gust nie mamy tu jednak do czynienia z naturalną żywicą drzewa agarowego. Nuta oudu została sztucznie odtworzona. I jest to kolejna z cech charakterystycznych Wonderoud. Wątek drzewny tych perfum oparty jest na syntetycznie spreparowanych molekułach. Takich jak choćby imitujący aromat drewna sandałowego pashminol. Oraz pojawiający się w bazie Cashmeran. Co ważne, całość nie pachnie jednak chemicznie. Sam oud jest natomiast gorzki i nieco dymny. Dzięki czemu dobrze komponuje się z obecną w ostatniej fazie zapachu nutą drewna gwajakowego. W końcówce nie mogło również zabraknąć paczuli. Przy czym, podobnie jak wetyweria, także i ona niesie ze sobą zauważalny ładunek ziemistości. Nie jest jednak w żaden sposób wilgotna czy zatęchła. Przez co Wonderoud pozostają perfumami wyraźnie wytrawnymi. Szczególnie, że ich końcówka wydała mi się nawet lekko ziołowa. I to mimo obecności piżma, które nie tylko utrwala kompozycję, ale i nadaje jej subtelnie zwierzęcego oblicza. Co do zasady, baza dzieła Comme des Garçons jest spójna i dość zwarta.

     Przekonajmy się teraz jak prezentują się parametry użytkowe recenzowanych perfum. Jeśli chodzi o moc, to nie ukrywam, że spodziewałem się, że zapach może zwalać z nóg. Tymczasem jest zupełnie inaczej. Stworzone przez Antoine’a Maisondieu pachnidło projektuje dość dyskretnie. Momentami niemal zapominałem, że mam je na sobie. Kompozycja nadrabia za to trwałością. Na skórze utrzymuje się bowiem przez 9-10 godzin. Co uznać należy za dobry wynik, nawet jeśli wziąć pod uwagę fakt, że mamy tu do czynienia z wodą perfumowaną.

     Chciałbym też krótko wspomnieć o flakonie opisywanego zapachu. Szczególnie, że zrobił on na mnie naprawdę pozytywne wrażenie. Bo choć sam kształt buteleczki jest typowy dla wszystkich perfum z głównej linii Comme des Garçons, to już jej kolorystyka zdecydowanie nie. A połączenie ciemnobrązowego szkła ze złotymi literami, którymi wypisano nazwę kompozycji oraz jej producenta, dało tu wyjątkowo dobry efekt. Wszystko, łącznie ze smukłą, czarną zatyczką,  wygląda spójnie i elegancko. W tym designie jest też dla mnie coś hipnotycznego, co sprawia, że oglądanie flakonu daje poczucie przyjemności. Do tego wzór buteleczki pasuje do charakteru zamkniętego w niej pachnidła, co również uznać należy za plus.       

     Według mnie Wonderoud to solidne perfumy drzewne. Właśnie. Bardziej drzewne niż oudowe. Co niewątpliwie czyni je też bardziej przystępnymi dla masowej klienteli. Bo choć wątek oudowy niewątpliwie jest tu obecny, to jednak prezentuje się jako stonowany. W efekcie dziełu Comme des Garçons bliżej tak naprawdę do mainstreamu niż niszy. I choć recenzowany zapach niczym mnie nie zaskoczył ani nie uwiódł, to jednak posiada pewne zalety. I co ciekawe, moje spostrzeżenia w ich kwestii niemal w stu procentach pokrywają się z tymi, które w swojej recenzji wskazuje Persolaise. A więc, przede wszystkim mamy tu do czynienia z kompozycją bardzo spokojną. Opisywane pachnidło nie jest krzykliwe, nie posiada też gwałtownej ewolucji. Do tego jest zaś naprawdę nieźle zbalansowane. Żadna z obecnych nut nie dominuje, a wszystkie wspólnie grają na końcowy efekt. Który choć może niezbyt spektakularny, to jednak broni się przed krytyką.  

Wonderoud
Główna nuta: Oud.
Autor: Antoine Maisondieu.
Rok produkcji: 2014.
Moja opinia:  Może być. (4/7)