Sécrétions Magnifiques – mleczny prysznic

Dziś na blogu jeden z najbardziej kontrowersyjnych zapachów w historii nowożytnej perfumerii. Sécrétions Magnifiques (fr. cudowne wydzieliny) z oferty Etat Libre d’Orange. Perfumy swoim aromatem mające kojarzyć się z krwią i spermą. Pomysł bardzo odważny. I bez wątpienia wywołujący wiele sprzecznych reakcji. Od zachwytu po obrzydzenie. Francuska marka znana jest jednak z tego, że lubi szokować. Przede wszystkim należałoby się jednak zastanowić, czy stworzona przez nich kompozycja nadaje się do noszenia. I jeśli tak to na jakie okazje. A może jest tylko abstrakcyjnym olfaktorycznym tworem, którego jedynym celem jest zwrócenie na siebie uwagi? Odpowiedzi na te pytania poszukam w dzisiejszym wpisie.

Secretions Magnifiques.jpg

Otwarcie Sécrétions Magnifiques jest dość niepozorne. Świeże, jakby morskie. Lekko ozonowe. Czuć w nim nutę jodu. I w zasadzie, biorąc pod uwagę szumne zapowiedzi, już na starcie można dać się zaskoczyć. A choć zapach nie ma może ściśle sportowego charakteru, to jednak w jakiś sposób budzi skojarzenia ze szkolnym w-f’em. Być może wynika to z faktu, że odnajduję w nim coś słonego. W połączeniu z obecną tu nutą morskich wodorostów, wywołuje to u mnie skojarzenia z wonią, panującą w szatni po lekcji wychowania fizycznego. Aromat tanich dezodorantów, potu, mydła i prysznicy miesza się w silnie oryginalną całość. Co ważne, na tym etapie nie uważam jednak wcale kompozycji ELdO za odpychającą. A choć jestem ciekaw jest dalszego rozwoju, to o fascynacji też mowy nie ma.

Secretions Magnifiques.jpg

Ta pojawia się dopiero, gdy pierwszy akt dobiegnie końca. Sécrétions Magnifiques zaczyna się bowiem dość gwałtownie zmieniać. A kontrolę przejmuje coś silnie metalicznego. Podejrzewam działanie jakichś aldehydów, oficjalna strona marki milczy jednak na ten temat. Wiem natomiast, że to co czuję niezaprzeczalnie kojarzy się z jedną z tytułowych wydzielin. A konkretnie z krwią. Każdy, kto choć raz przegryzł sobie język zna ten charakterystyczny, wywołany obecnością żelaza, posmak w ustach. I to wrażenie zostało tu niesamowicie wiernie odwzorowane. Pierwszy raz mam styczność z czymś podobnym w perfumach. I bez względu na to czy mi się to podoba czy nie , muszę oddać Antoine’owi Lie, że naprawdę się tu spisał. Swoją drogą, za tę metaliczną nutę po części odpowiedzialny może być też obecny w składzie irys. A skoro już jesteśmy przy kwiatach, to choć żadne materiały promocyjne o nich nie wspominają, to jednak wyczuwam w Sécrétions Magnifiques ich subtelną obecność. I delikatne ciepło. Sam zapach przechodzi zaś kolejną metamorfozę. Staje się bardziej kremowy. I mleczny. Podobno Antoino’wi Lie i Etienne’owi de Swardt’owi, właścicielowi Etat Libre d’Orange, zależało na odtworzeniu nuty mleka z piersi. Ja czuję tu po prostu mleko. Wzbogacone o nutę kokosa. Trochę jakby kokosowy shake. Ale niezbyt intensywny. Natomiast sama kremowość kompozycji podkreślona została przy pomocy drewna sandałowego. Balsamiczno-żywicznego charakteru końcówce nadaje zaś opoponaks.

Secretions Magnifiques.jpg

Sprawdźmy teraz jak Sécrétions Magnifiques prezentują się pod kątem parametrów użytkowych. Perfumy te posiadają moim zdaniem dość subtelną projekcję. Co, biorąc pod uwagę ich charakter, uznać by można za plus. Zapach jest dyskretny i trzyma się blisko skóry. Dopiero obfitsza aplikacja pozwala nam otoczyć się obłoczkiem jego aromatu. Kompozycja nadrabia jednak trwałością. Na moim ciele utrzymywał się bowiem przez dobre 9-11 godzin. To naprawdę niezły wynik. Musimy jednak pamiętać, że dzieło Antoine’a Lie występuje pod postacią wody perfumowanej.

Przed podsumowaniem jeszcze szybko o flakonie Sécrétions Magnifiques. A do czynienia mamy tu z klasycznym wzorem Etat Libre d’Orange. O żadnych kontrowersjach mowy więc być nie może. Choć umieszczenie etykiety tak, by nachodziła na dwie sąsiadujące ze sobą ścianki też może zwracać uwagę. Podobnie jak znajdujące się na niej kolory, natychmiastowo kojarzące się z Francją. Sama buteleczka jest zaś przeźroczysta, co pozwala dojrzeć znajdującą się w jej wnętrzu jasnożółtą ciecz. Całość zwieńczona została zaś masywną, walcowatą, srebrną zatyczką. I prezentuje się naprawdę nieźle. Zupełnie nie zwiastuje tego, co czeka na nas w jej wnętrzu.   

Sécrétions Magnifiques to w moim odczuciu perfumy nieco dziwaczne, ale nie nieprzyjazne. Choć wspomniana nuta krwi może lekko dystansować. Nie za bardzo wyczuwam tu za to deklarowaną spermę. Aromat kompozycji ELdO kojarzy mi się bardziej z sączeniem mlecznego shake’a w upalny dzień na pełnej turystów plaży. Albo z teledyskiem Kelis – Milkshake. Abstrahując jednak od tego typu konotacji, doceniam głębię oraz zmienność recenzowanego zapachu. Sécrétions Magnifiques jest przemyślany i dobrze skonstruowany. No i co by nie mówić, to jednak wyróżnia się oryginalnością. Choć momentami wydawał mi się zbyt mdły. Ale może to dlatego, że od małego mam awersję do mleka. Warto więc, żebyście sami wyrobili sobie zdanie na temat tych perfum.

Sécrétions Magnifiques
Główne nuty: Mleko, Nuty Morskie.
Autor: Antoine Lie.
Rok produkcji: 2006.
Moja opinia:  Warto poznać. (5/7)