Teazzurra – świeżość bez pokrycia

Muszę przyznać, że bardzo lubię recenzować perfumy z kolekcji Aqua Allegoria. To chyba moja ulubiona linia wód na lato. Zresztą do samej marki Guerlain też mam duży szacunek. Tym chętniej więc sięgnąłem po próbkę Teazzurra. Zapach ten powstał w 2015 roku a jego autorem jest sam Thierry Wasser. Kompozycja eksploruje zaś niezbyt w mainstreamie popularny temat zielonej herbaty. Na Agar i Piżmo do tej pory pojawiło się zaledwie kilka kompozycji z tą nutą w składzie. Nasz dzisiejszy bohater opisywany jest natomiast jako pachnidło zarazem odprężające i odświeżające. Sprawdźmy zatem jak te zapewnienia mają się do rzeczywistości.

Yuzu. To właśnie ten japoński cytrus otwiera bukiet recenzowanych dziś perfum. Od razu czuć bijącą od Teazzurra świeżość. Zapach jest energetyzujący, pobudza do działania. Tym bardziej, że w jego głowie Wasser umieścił również bergamotkę i cytrynę. Ich obecność nie może jednak dziwić. Cytrusy są bowiem naturalnym kompanem herbaty. I to nie tylko zielonej. A w opisywanej kompozycji nie wpływają jedynie na jej świeży charakter. Rozjaśniają początek dzieła Guerlain i nadają mu zwiewności. Jak również przyjemnej goryczy, co może być spowodowane pojawieniem się grejpfruta w głowie Teazzurra. A choć początek tych perfum skomponowany jest ze składników, które raczej nie zasługują na miano oryginalnych, to jednak całkiem mi się podoba. Jego rześka goryczka jest naprawdę przyjemna.

Tuż za cytrusami na scenę wkracza zapowiadana zielona herbata. Osobiście, jestem bardzo dużym miłośnikiem tego napoju, w tym jego aromatu. Stąd stworzone przez Wasser’a pachnidło szybko przypadło mi do gustu. Sam akord herbaciany jest tu natomiast gorzkawy i nieco kojarzy mi się z sianem. Świetnie kontynuuje to, co w głowie rozpoczęły cytrusy. Orzeźwia i dodaje werwy. Jest też dość zmienny. Za sprawą wspomnianej bergamotki momentami przesuwa się w stronę earl grey. Z kolei obecność jaśminu i rumianku sprawia, że kompozycja nabiera bardziej kwiatowego wydźwięku. Staje się cieplejsza. I jakby słodsza. Wydaje mi się też, że Thierry Wasser bardzo świadomie sięgnął po oba wymienione wyżej składniki. Przecież zarówno z rumianku jak i z jaśminu także robi się herbatę. Tym samym doskonale pasują one do piramidy nut Teazzurra. Tworzą wonny i egzotyczny napar. Który w bazie ponownie zmienia nieco swój klimat. A dzieje się tak głownie za sprawą dwóch nut. Pojawiające się w końcówce recenzowanych perfum piżmo nadaje im nieco więcej zmysłowości. To przejście nie jest może ewidentne, czuć jednak, że całość nabiera więcej cielesności. Która podkreślona została jeszcze przy pomocy wanilii. Jej ciepła słodycz sprawia, że postrzegam ostatnią fazę dzieła Guerlain jako silniej sensualną. I to mimo, że jego świeżość podtrzymana tu została za sprawą aromamolekuły Calone. Niestety, baza to także najsłabsza część tych perfum. Jest raczej płaska i trochę syntetyczna.

Poświęćmy teraz chwilę uwagi parametrom użytkowym Teazzurra. Według mnie nie są one najlepsze. Gdy chodzi o projekcję, to ta jest w miarę intensywna jedynie przez pierwszą godzinę. Potem słabnie do tego stopnia, że zapach niemal znika ze skóry. Kompozycja trzyma się naprawdę blisko ciała. Do tego dochodzi zaś mierna trwałość. Na mnie dzieło Guerlain utrzymuje się jedynie około 4-5 godzin. Zdaję sobie jednak sprawę, że wynika to po części z charakteru tych perfum. No i jednak mamy tu do czynienia tylko z wodą toaletową.

To może jeszcze krótko o flakonie opisywanego dziś pachnidła. Jego wzór jest typowy dla całej serii Aqua Allegoria. Charakteryzuje się zaś walcowatym kształtem o kopulastym zwieńczeniu. A wykonany jest z przeźroczystego szkła. Przez które z łatwością dostrzec można zamkniętą wewnątrz błękitną ciecz. Front buteleczki zdobi biała etykieta o złotym obramowaniu, na której równie złotymi literami wypisano markę producenta oraz oznaczenie kolekcji, do której należy Teazzurra. Sama nazwa zapachu ma jednak kolor turkusu. Uwagę zwraca także pokrywająca górną część flakonu złota siateczka ułożona we wzór plastra miodu. Tej samej barwy jest także cylindryczna zatyczka z kulistym wierzchołkiem. Całość wygląda ładnie, buduje też wrażenie lekkości. Dobrze pasuje do klimatu zamkniętego w środku pachnidła.  

Przystępując do testów Teazzurra nie miałem szczególnych oczekiwań. I może właśnie dzięki temu pierwsze pół godziny tych perfum naprawdę mnie zachwyciło. Aromatyczna mieszanka cytrusów i zielonej herbaty zwiastowała prawdziwą ucztę dla mojego nosa. Dając przy tym naprawdę spore poczucie świeżości i silnie energetyzując. Z tym, że oczekiwana uczta nigdy nie nastąpiła. Mimo, iż serce kompozycji trzyma poziom, to jednak całość zalicza powolny spadek formy. A to dlatego, że w swojej bazie dzieło Thierry’ego Wasser’a niewiele ma nam do zaoferowania. Z cudownego otwarcia przechodzi w przeciętność. Szkoda, bo potencjał ma zdecydowanie większy. Z drugiej strony, jeśliby ponawiać aplikację co trzydzieści minut…       

Teazzurra
Główna nuta: Zielona herbata, Cytrusy.
Autor: Thierry Wasser.
Rok produkcji: 2015.
Moja opinia:  Warto poznać. (5/7)