Tea for Two – smakując Orient

Przy okazji dzisiejszego wpisu zauważyłem ciekawą prawidłowość. Do tej pory na blogu pojawiły się opisy siedmiu perfum L’Artisan Perfumeur. Dwóch na literę D, dwóch na M, dwóch na S i jednego na T. Wypadałoby zatem, aby nazwa recenzowanych dziś perfum również zaczynała się na T. I faktycznie tak się dzieje. Choć było to zupełnie niezamierzone. Na bohatera niniejszego tekstu wybrałem bowiem Tea for Two autorstwa Olivii Giacobetti. Kompozycja ta powstała w 2000 roku i określana jest jako mroczna i dymna, a zarazem niezwykle barwna. A ponieważ znam już nieco twórczość Giacobetti to bez problemu jestem w stanie w to uwierzyć. Jednak czy rzeczywiście tak jest?

Tea for Two.jpg

Otwarcie Tea for Two wydało mi się raczej ciemne. Nieco dymne, ale nie bardzo gorzkie. Z łatwo wyczuwalną nutą herbaty lapsang souchong. Jej aromat jest tu przyjemnie cierpki. Choć ja już na starcie wyczuwam też jakiś cień słodyczy. Co do zasady, początek Tea for Two ma jednak zdecydowanie wytrawny charakter. I niewątpliwie zwraca uwagę. Dość szybko uwidaczniają się również nuty przyprawowe. W głowie reprezentowane przez chłodny aromat anyżu. Natomiast odrobina bergamotki sprawia, że głowa recenzowanych perfum zbliża się nieco do zapachu bijącego od filiżanki świeżo zaparzonej earl grey. Kulinarny charakter kompozycji nie podlega moim zdaniem dyskusji. A to dopiero początek.

Tea for Two.jpg

Jak już wspomniałem, obecność anyżu w głowie Tea for Two stanowi zapowiedź frakcji przyprawowej. I w miarę jak rozwija się serce dzieła Olivii Giacobetti, wątek ten staje się coraz bardziej prominentny. Zapach zaczyna stawać się cieplejszy. Duża w tym zasługa obecnego na tym etapie cynamonu. Słodkiego i pikantnego zarazem. Przy okazji niedawnej recenzji Égoïste wspominałem, że perfumy Chanel to chyba pierwsze pachnidło, w którym jego aromat mnie nie drażni. No więc Tea for Two jest drugie. Obecny w sercu kompozycji cynamon oraz sparowany z nim imbir nadają całości wyrazistości i charakteru. W ich woni nie odnajduję jednak ani przesadnej słodyczy ani zbytniego ciężaru. Nie jest też klejąca. Przeciwnie, serce opisywanych dziś perfum wydaje się naprawdę przestrzenne. A każda tworząca je nuta ma tu swoje miejsce. Przy czym przewodni wątek herbaciany dalej jest tu obecny. Tyle, że teraz nieco bardziej kojarzy mi się z orientalnym chai’em. Po pewnym czasie coraz silniej zaczyna uwidaczniać się zaś aromat miodu. Również i jego słodycz utrzymana jest jednak w granicach dobrego smaku. Natomiast całość zaczyna mieć w sobie coś odprężającego. W Tea for Two  nastaje czas relaksu. Jakby ktoś po ciężkim dniu posadził nas w miękkim fotelu i podał filiżankę ulubionej herbaty. O miękkości wspominam zresztą nie bez powodu. W bazie recenzowanego zapachu ważną rolę odgrywa bowiem wanilia. To ona odpowiada za jedwabisty charakter końcówki tych perfum. W czym częściowo pomaga jej też pojawiający się w tej fazie zapachu tytoń. Jego słodko-dymny aromat dobrze uzupełnia herbaciano-przyprawowy motyw przewodni.    

Nadeszła pora by przyjrzeć się parametrom użytkowym Tea for Two. A pod ich względem zapach prezentuje się dwojako. Jeśli chodzi o projekcję, to moim zdaniem nie jest ona zbyt dobra. Na pewno poniżej średniej. Dzieło L’Artisan Parfumeur posiada raczej bliskoskórny charakter. Nie sadowi się może tuż przy samym ciele, ale cały czas trzyma się dość blisko niego. Dla osób w naszym otoczeniu pozostanie raczej niezauważone. Perfumy nadrabiają za to trwałością. Choć kompozycja występuje pod postacią wody toaletowej, to jednak na skórze utrzymuje się przez dobre 8-10 godzin. A więc sami na pewno zdążymy się nią nacieszyć.

Tea for Two.jpg

Przy okazji dzisiejszego wpisu nie mogę nie wspomnieć o flakonie recenzowanych perfum. Choć za wiele do opisania tu nie ma. Butelka wykonana jest z szaro-zielonego, lekko przydymionego szkła. Za jej podstawę posłużył zaś charakterystyczny dla francuskiej marki siedmiokąt. Front zdobi natomiast minimalistyczna, biała etykieta. Znajdziemy na niej jedynie nazwę kompozycji, jej koncentrację oraz logo producenta. Całość uzupełniona zaś została o czarną, plastikową zatyczkę. W efekcie flakon jest prosty i elegancki zarazem.          

Im dłużej testowałem Tea for Two, tym bardziej te perfumy mi się podobały. I żałuję, że nie zamówiłem większej próbki. Zapach jest bowiem naprawdę ciekawy. Z jednej strony wytrawny i dymny, a z drugiej przyprawowo słodki. Przy czym to, co w moim odczuciu najbardziej zasługuje na uwagę to sposób, w jaki przedstawiono tu każdą z głównych nut. Poszczególne aromaty są jednocześnie wyraźne i subtelne. Zdajemy sobie sprawę z ich obecności, ale żaden nas nie przytłacza. Wspólnie tworzą za to harmonijną i zaskakująco lekką całość. Przy czym orientalny klimat tych perfum również jest bezdyskusyjny. Tea for Two to kolejny dowód zarówno na wielki talent Olivii Giacobetti, jak i dobry gust sterników L’Artisan Parfumeur. Zresztą najlepiej przekonajcie się sami!    

Tea for Two
Główne nuty: Herbata, Przyprawy.
Autor: Olivia Giacobetti.
Rok produkcji: 2000.
Moja opinia: Polecam. (6/7)