Uomo – typ południowca

Recenzje perfum Lorenzo Villoresi’ego nie często goszczą na Agar i Piżmo. Mimo, iż bardzo lubię sięgać po zapachy włoskiej marki. Dziś zaś mam przyjemność przedstawić jedną z jej sztandarowych kompozycji. Uomo z 1993 roku. A więc autorską próbę zmierzenia się z pachnidłem z rodziny fougère. Ciekawi, w jaki sposób ten klasycznie męski temat zinterpretował włoski mistrz? I czy w ogóle silił się na oryginalność? A może w przypadku perfum fougère powiedziano do tej pory tyle, że Villoresi zdecydował się jedynie podążyć już przetartym szlakiem, biorąc z niego co najlepsze? Odpowiedzi poszukamy w dalszej części niniejszego wpisu.

Uomo.jpg

Już na wstępie uderzyło mnie to jak męsko pachnie Uomo. Recenzowane perfumy od początku są bardzo wyraziste i aromatyczne. Emanują siłą. Mimo, iż ich głowa zbudowana jest głównie na cytrusach. Przede wszystkim na nieco tu gorzkawej bergamotce. Oraz wtórującej jej cytrynie z Amalfi. Jest świeżo i rześko. Dość istotną rolę w otwarciu zapachu odgrywa także petitgrain. Nadaje ono całości nieco więcej zieleni. Wpisuje się również w oparty na bergamotce gorzki wątek dzieła Villoresi’ego. Dość szybko wyczułem również bardzo przeze mnie lubiany aromat jałowca. Stanowi on pierwszą zapowiedź akordu drzewnego, który w pełni objawi się nam w bazie Uomo. Za to w głowie tych perfum pojawia się też jeszcze liść laurowy. Również i on odpowiedzialny jest za wytrawno-zielony i męski klimat kompozycji. Odrobina słodyczy wprowadzona została tu zaś przy pomocy żywicy elemi.

Uomo.jpg

O ile w początkowej fazie kompozycji cytrusy grają pierwsze skrzypce, to już w sercu dzielą się tą rolą z ziołami. Przynajmniej na wstępie. Na scenę wkraczają bowiem lawenda i szałwia. Uomo zachowuje więc świeży klimat, nabiera jednak więcej elegancji. Oraz toskańskiego sznytu. Szczególnie, że akord ten wzmocniony został tymiankiem. Muszę też przyznać, że na początkowym etapie serca recenzowane perfumy są naprawdę dobrze wyważone między tymi dwiema frakcjami. Ani cytrusy ani zioła nie dominują, wspólnie tworzą za to bardzo spójny obraz. Do czasu, aż swojej obecności nie zaczną zaznaczać przyprawy. Przede wszystkim czarny pieprz. Według mnie czuć go tutaj naprawdę wyraźnie. Znacząco przyczynia się on do aromatycznego charakteru Uomo. A wspomagają go w tym również goździki. Lorenzo Villoresi słynie zresztą z bardzo umiejętnego wplatania przypraw w tworzone przez siebie kompozycje. I ta opisywana dziś nie jest tu wyjątkiem. Nieco więcej subtelności nadaje jej natomiast neroli. I nawet nie zauważam kiedy nastaje baza zapachu. A ta, jak już wspomniałem, posiada bardziej drzewny klimat. Zbudowany przede wszystkim na zielonej i wytrawnej wetywerii. Oraz stanowiącym dla niej kontrapunkt mlecznym drewnie sandałowym. W to wszystko wpleciono zaś jeszcze słodkawy cedr i ziołową paczulę. A wolne przestrzenie wypełniono piżmem. Przy czym wszystkie te elementy połączono tu ze sobą naprawdę zgrabnie.  

Uomo.jpg

A jak prezentują się walory użytkowe Uomo? Jeśli chodzi o moc, to zdecydowanie nie można mieć do niej zastrzeżeń. Recenzowane perfumy projektują naprawdę intensywnie. Nawet w fazie bazy nie powinno być problemu, by wyczuć je na sobie. Co ważne, nie są jednak nachalne ani ekspansywne. Do tego ich trwałość również dostarcza powodów do satysfakcji. Dzieło Lorenzo Villoresi’ego utrzymuje się na skórze przez 8-9 godzin. Tak przynajmniej było w moim wypadku. Zaznaczam przy tym, że mamy tu do czynienia z wodą toaletową.

Wypada mi też napisać kilka słów o flakonie opisywanej kompozycji. A ten to typowy wzór stosowany przez włoską markę. Mamy tu zatem do czynienia z niebieską buteleczką o  sześciokątnej podstawie. Na jej frontowej ściance umieszczono zaś niewielkich rozmiarów ciemnogranatową etykietę. Białymi literami wypisano na niej nazwę zapachu, jego producenta oraz koncentrację. Całość uzupełniono zaś o srebrną zatyczkę. Przyjemnie kontrastuje ona z dominującym we wzorze niebieskim. Z jakiegoś względu taki design wywołuje jednak u mnie marynistyczne skojarzenia.

Choć Uomo to perfumy z gruntu klasyczne, to jednak udało im się nieco wyrwać mnie z nudy ostatnich testów. Wyczuwam w nich coś pierwotnie męskiego. Zapach jest charakterny, a jednocześnie ma w sobie jakąś nonszalancję. Cytrusy przydają mu świeżości a zioła elegancji. Do tego w moim odczuciu kompozycja pachnie bardzo naturalnie. Pokusiłbym się nawet o określenie sugestywnie. Poszczególne nuty są dość łatwe do zidentyfikowania, jednak uroda Uomo nie tkwi w aromacie każdej z nich, ale w sposobie, w jaki zostały tu połączone. A ten jest naprawdę harmonijny. Zapach od początku jest niezwykle przyjazny i pięknie rozwija się w czasie. Myślę, że może stanowić trzon niejednej męskiej kolekcji.        

Uomo
Główna nuta: Cytrusy, Zioła, Nuty Drzewne.
Autor: Lorenzo Villoresi.
Rok produkcji: 1993.
Moja opinia: Polecam. (6/7)