Bakhoor – arabski nomada

Zdecydowanie, Montale to jedna z marek, które na Agar i Piżmo pojawiają się najczęściej. A wynika to między innymi  mojej słabości do perfum orientalnych. Nie powinno zatem dziwić, że i nasz dzisiejszy bohater wpisuje się w ten klimat. Bakhoor to perfumy, które powstały w 2018 roku i których nazwa oznacza rodzaj palonych w domach wonnych kadzideł. Przy czym jeśli chodzi o arabską wymowę tego słowa, to brzmi ono bardziej jak barour. Sam zapach opisywany jest za to jaki dziki i surowy. Inspirowany rytuałami przemierzających Półwysep Arabski nomadów. Brzmi jak coś, co mogłoby mi się naprawdę spodobać. Ale czy rzeczywiście tak się stało? Przekonajcie się sami czytając całość niniejszego wpisu.    

     Już na samym początku jasno zdałem sobie sprawę z faktu, że Bakhoor to kompozycja silnie wytrawna. Choć akurat w jej otwarciu znaleźć jeszcze można pewne słodsze akcenty. Wprowadzone do opisywanych perfum za sprawą szafranu. Dzięki jego jakby cukrowemu aromatowi głowa zapachu staje się przystępna i nie wywołuje szoku. Który w innym wypadku mógłby być spowodowany przez prominentną w dziele Montale nutę oudu. Osobiście uważam agar za składnik trudny, szczególnie dla osób o mniej wprawnych nosach. Jego surowa i lekko kwaśna w tym wypadku woń przenika pierwszą fazę Bakhoor. Niesie ze sobą gorycz oraz charakterystyczne dla Bliskiego Wschodu dymne niuanse. Co istotne, mimo silnie wytrawnego klimatu, głowa kompozycji nie jest przytłaczająca. Biorąc pod uwagę obecne tu składniki można by nawet określić ją mianem względnie lekkiej.

     O ile na pierwszym etapie recenzowanych perfum pojawiały się jeszcze jakieś słodkie akcenty, to w sercu nie ma już po nich śladu. Tu królują drzewa. Oraz olibanum. Smużki wonnego dymu splatają się z nadal obecnym aromatem oudu, tworząc iście orientalną mieszankę. Woń Bakhoor zostaje pogłębiona i zyskuje nowy wymiar. Nadal pozostaje jednak surowa. Wciąż wyczuwam tu także coś kwaskowego, choć wrażenie to nie jest już tak silne. Zapach przesuwa się bowiem w kierunku, który określiłbym jako tartaczny. A to za sprawą charakterystycznego dla świeżo ściętych drzewnych wiórów aromatu. Z tym, że akurat działa Montale jako świeżego bym nie określił. Da się jednak doszukać w nim pewnych elementów zielonych, wprowadzonych najpewniej za sprawą wetywerii. Im bliżej bazy tym silniej swoją obecność ujawnia jednak drewno gwajakowe. Wraz z nim na scenę wkracza zaś, stanowiący naturalną przeciwwagę dla cięższych tonów, sandałowiec. Powraca również pewna subtelna, żywiczna słodycz. Która sprawia, że końcówka Bakhoor staje się cięższa i bardziej zawiesista. Ciemnieje wraz z upływem czasu. Natomiast męski charakter kompozycji podkreślony został jeszcze za sprawą obecnej w jej ostatniej fazie nuty skóry.  

     Nadszedł czas by przyjrzeć się parametrom użytkowym Bakhoor. A te okazały się dla mnie pewną niespodzianką. Jak na zapach ze stajni Montale, nasz dzisiejszy bohater wcale nie projektuje szczególnie intensywnie. Jego moc określiłbym jako w normie. Co zdecydowanie odbiega od standardów francuskiej marki. Nie mam natomiast zastrzeżeń co do trwałości tych perfum. Po aplikacji na skórę kompozycja utrzymuje się na niej przez około 7-9 godzin. Tak przynajmniej było w moim wypadku. Dodać jednak należy, że mamy tu do czynienia z wodą perfumowaną, a nie toaletową.

     A teraz jeszcze parę słów o flakonie recenzowanego dziś pachnidła. Zwłaszcza, że zrobił on na mnie bardzo dobre wrażenie. Walcowata, przypominająca puszkę ze sprejem buteleczka pokryta jest matową czarną farbą. Atrakcyjniejszego wyglądu nadają jej zaś ukośne, cieniowane złote paski. Złoto to zresztą drugi z dwóch kolorów, w których wykonany jest flakon Bakhoor. Tej barwy są zarówno napisy przedstawiające nazwę i markę zapachu oraz pojemność butelki, jak również atomizer wraz z klipsem z logo Montale. W efekcie całość prezentuje się niezwykle elegancko. Choć moim zdaniem nie do końca pasuje do charakteru zamkniętej wewnątrz cieczy.   

     Według mnie Bakhoor to perfumy, które nie są ani dobre, ani złe. Do ich mocnych stron zalicza się niewątpliwie spora jak na Montale naturalność oraz wysoka spójność kompozycji. Zapach jest wyraźnie drzewny, a wszystkie obecne w nim nuty wspólnie grają na końcowy efekt. Tyle, że ten nie jest specjalnie intrygujący. Opisywanemu pachnidłu brakuje bowiem czegoś, co pomogłoby mu się wyróżniać. I to nie tylko pośród perfum orientalnych, ale nawet wśród zapachów z oferty francuskiej marki. Kompozycja jest stosunkowo prosta i liniowa. Mimo, iż zgrabnie zmieszana, to dla mnie trochę nudna. Niewiele się w niej dzieje, a już czując jej głowę możemy przewidzieć jak wyglądać będzie baza. Niemniej, dla osób poszukujących solidnych, drzewnych perfum o męskim charakterze Bakhoor mogą okazać się ciekawym dodatkiem do kolekcji. Szanse by stały się czyimś signature scent są jednak w moim odczuciu niewielkie.          

Bahkoor
Główna nuta: Nuty Drzewne, Kadzidło.
Autor: Pierre Montale.
Rok produkcji: 2018.
Moja opinia:  Może być. (4/7)