6.1 Vetiver Matale – (nie)typowy wetiwer

Do tej pory na blogu pojawiło się już całkiem sporo perfum wetiwerowych. Dziś do tego grona dołącza zaś 6.1 Vetiver Matale. Zapach powstały w 2012 roku i stanowiący część Trilogie Matale (wraz z 06. L’Eau Rare Matale i 12. Hyperessence Matale). Jego autorem jest zaś oczywiście sam założyciel Parfumerie Générale – Pierre Guillaume. W swoim dziele Francuz postanowił podkreślić męską stronę tytułowej wetywerii. Jednocześnie, opis na internetowej stronie marki zwraca uwagę na kontrastowo miękką otoczkę, w jakiej osadzono główną bohaterkę tych perfum. Zapowiada się więc, że będziemy tu mieli do czynienia z naprawdę intrygującym pachnidłem. Ale czy rzeczywiście tak jest?

Vetiver Matale.jpg

Początek zapachu jest wytrawny i soczyście zielony zarazem. Przy czym ten pierwszy aspekt dotyczy całej kompozycji, drugi jest zaś charakterystyczny tylko dla jej otwarcia. Efekt ten zawdzięczamy zaś obecności zielonej herbaty w głowie 6.1 Vetiver Matale. Jest rześko i cierpko. Już teraz wyczuć też można tytułową bohaterkę tych perfum. O niej jednak później. W pierwszej fazie recenzowanego dziś pachnidła uwagę zwraca bowiem jeszcze jedna rzecz. Mianowicie, iż już od chwili aplikacji 6.1 na skórę, jego męski charakter jest niezaprzeczalny. Zielono-wytrawny akord buduje wrażenie siły i elegancji. Wydaje mi się też, że głowa kompozycji okraszona została niewielką ilością cytrusów. Ich aromat jest jednak zbyt subtelny, bym umiał zidentyfikować konkretny owoc.

Vetiver Matale.jpg

O ile początek recenzowanego zapachu był jeszcze dość świeży i jasny, to jego serce ma już odmienny klimat. Jest zauważalnie bardziej suche. A króluje w nim wetyweria. Przy czym moim zdaniem podkreślono tu jej dymny aspekt. Co nieco kłóci się z opisem na oficjalnej stronie Parfumerie Générale, który wspomina jedynie o odrobinie dymu. Dla mnie jest to jednak cecha dominująca. Za sprawą wetywerii całość staje się też bardziej chłodna. Z początku to wrażenie nie było bowiem przeze mnie odczuwane. W sercu sprawia jednak, że dzieło Pierre’a Guillaume’a wydaje mi się idealne na słoneczne majowe dni. I to mimo, iż w jego środkowej fazie odnajdziemy też całkiem sporo słodkiego i zmysłowego tytoniu. Obok wetywerii, to właśnie on jest tu dla mnie drugim kluczowym graczem. Podkreśla męski klimat recenzowanych perfum. Stanowi też nawiązanie do klasyka Guerlain – Vetiver. Jednocześnie, jego cieplejszy aromat buduje pomost między sercem a bazą Vetiver Matale. W tej ostatniej dość istotnym elementem jest bowiem nuta miodu. Za jej sprawą cała końcówka zapachu staje się bardziej jedwabista. Co jest też po części spowodowane obecnością Cashmeranu na tym etapie kompozycji. Choć osobiście pewną gorycz nadal tu wyczuwam. Pojawia się także więcej kwiatowego ciepła. Aby uzupełnić swoje dzieło, Pierre Guillaume sięgnął bowiem po heliotrop. W 6.1 jest on słodki i lekko pudrowy. Nie na tyle jednak, by zaburzyć męski charakter kompozycji. Ani by przysłonić wytrawność wetywerii. Ciekawie rozbudowuje jednak olfaktoryczne spektrum opisywanych perfum.

Vetiver Matale.jpg

Jeśli chodzi o parametry użytkowe, to moim zdaniem nie do końca współgrają one z charakterem recenzowanych perfum. Zwłaszcza projekcja Vetiver Matale plasuje się wyraźnie poniżej przeciętnej. Zapach trzyma się skóry i nieraz miałem problem, aby dobrze czuć go na sobie. Dla większości osób w moim otoczeniu pozostawał zaś nieuchwytny. Tylko nieco lepiej prezentuje się za to jego trwałość. W moim wypadku wynosiła ona około 6-7 godzin. Biorąc jednak pod uwagę fakt, iż mamy tu do czynienia z woda toaletową, to nie będę narzekał.

  Chciałbym też krótko opisać flakon prezentowanej dziś na blogu kompozycji. Wykonana z przeźroczystego szkła buteleczka ma prostokątny front przyozdobiony okrągłą, czarną etykietą. Na niej wypisano zaś nazwę zapachu, jego producenta oraz, w centralnym punkcie, numer w kolekcji Parfumerie Générale. Całość dopełnia zaś wykonana z plastiku cylindryczna, czarna zatyczka. W efekcie flakon wygląda bardzo minimalistycznie. Jak dla mnie nawet trochę za bardzo. W jego wnętrzu widzimy natomiast bladozieloną ciecz.  

Choć 6.1 Vetiver Matale to perfumy, które czerpią z klasyki, to jednak ich autorowi udało się sprawić, że podążają własną ścieżką. Poprzez grę kontrastów Pierre Guillaume stworzył zapach całkiem oryginalny, a jednak mogący podobać się także konserwatywnym miłośnikom wetywerii. Jej nuta jest bowiem dobrze wyczuwalna przez większość czasu. Pachnie też naprawdę naturalnie. Z tym, że mnie jednak nie zachwyca. W moim odczuciu Vetiver Matale to kompozycja solidna, z kilkoma ciekawymi akcentami, jednak bez większych fajerwerków. Nie sądzę, aby została w mojej pamięci na długo. I to mimo swojego bezsprzecznie męskiego charakteru. Dla miłośników wetiwerów 6.1 to jednak pozycja, którą warto przetestować.      

6.1 Vetiver Matale
Główne nuty: Wetyweria, Tytoń.
Autor: Pierre Guillaume.
Rok produkcji: 2012.
Moja opinia: Warto poznać. (5/7)