Ralph’s Club – impreza w remizie

Jeśli chodzi o perfumy, to marka Ralph Lauren kojarzy się głównie z serią Polo. Choć od czasu do czasu pojawiają się też zapachy nie będące jej częścią. Jak na przykład bohater dzisiejszego wpisu. A więc Ralph’s Club z 2021 roku. Tym zaś, co skłoniło mnie do sięgnięcia po tę kompozycję, jest osoba jej twórcy. Recenzowane dziś pachnidło stworzone zostało bowiem przez samego Dominique’a Ropion’a. A to już coś. Choć slogan reklamowy zachęcający do przeżycia najwspanialszej nocy w moim życiu również nie pozostał bez wpływu. A skoro już o marketingu mowa… Na oficjalnej stronie amerykańskiej marki Ralph’s Club opisywane są jako perfumy eleganckie i zuchwałe. A jak jest w rzeczywistości?

Otwarcie recenzowanych perfum jest dość tradycyjne. Choć spis nut nie do końca to odzwierciedla. Jest świeżo i owocowo. Przy czym za sprawą grejpfruta początek zapachu ma lekko cytrusowy wydźwięk. Nieco więcej słodyczy przydaje mu zaś jabłko. W efekcie pierwsza faza Ralph’s Club ma w sobie także coś soczystego. Zaś obok dwóch wyżej wymienionych nut pojawia się w niej jeszcze kwiat pomarańczy. Nie czuję go tu jako samodzielnego aromatu, nie wykluczam jednak, że wpływa on na ciepły klimat głowy skomponowanego przez Dominique’a Ropion’a pachnidła. Niemniej, póki co, całość nie zrobiła mnie większego wrażenia. Jest prosta i mało wymagająca. Wpisuje się w rynkowe trendy. Szczególnie, że w miarę upływu czasu swoją obecność coraz silniej zaznaczać zaczynają zioła.

Gdy przeminie faza głowy, wkraczamy w środkową część kompozycji. A w niej kluczową rolę odgrywa szałwia muszkatołowa. To za jej sprawą opisywane perfumy sprawiają wrażenie świeżych i czystych. A także do pewnego stopnia transparentnych. Do tego stają się również silniej wytrawne. Zaś w ziołowy klimat serca Ralph’s Club wpisuje się również pojawiająca się na tym etapie zapachu lawenda. Niesie ona ze sobą pokaźny ładunek chłodu i elegancji. Za jej sprawą całość nabiera też więcej ostrości. Męski charakter recenzowanego pachnidła raczej nie podlega dyskusji. Dalej oscylujemy jednak w rejonach bezpiecznej klasyki. Jest rześko i wytrawnie. A wrażenie to utrzymuje się również w bazie dzieła Ralph’a Lauren’a. Z tym, że ostatnia faza recenzowanej kompozycji ma już bardziej drzewny charakter. Zbudowany przede wszystkim w oparciu o nutę drewna cedrowego. Nadal jest więc świeżo, jednak końcówka posiada już silniej leśny klimat. I choć nie zakwalifikowałbym może tych perfum do rodziny fougère, to pewne pokrewieństwa niewątpliwie są tu wyczuwalne. Jak na przykład to, że ostatnia faza Ralph’s Club wydaje mi się mieć kolor ciemnej zieleni. Do czego niewątpliwie przyczynia się pojawiająca się na tym etapie kompozycji wetyweria. Jej chłodna świeżość odciska na opisywanym pachnidle swoje piętno. W końcówce znać o sobie daje także paczula, której ostrzejsze tony przypominają nam o męskim charakterze stworzonego przez Dominique’a Ropion’a zapachu.

Zobaczmy teraz jak prezentują się parametry użytkowe Ralph’s Club. Według mnie wpisują się one w mainstreamowy klimat kompozycji. I tak, projekcję recenzowanych perfum określiłbym jako umiarkowaną. Lub nieznacznie poniżej. Jestem w stanie wyczuć je na sobie, jednak nie sądzę, aby osoby w moim otoczeniu jakoś specjalnie zdawały sobie sprawę z ich obecności na moim ciele. Nieco lepiej prezentuje się natomiast trwałość zapachu. Wpisuje się ona w przedział od 6 do 8 godzin. Co nie jest wynikiem złym, należy jednak wziąć pod uwagę fakt, że mamy tu do czynienia z wodą perfumowaną.

W przypadku recenzowanych perfum, nie mógłbym nie wspomnieć o ich flakonie. Zwłaszcza, że zrobił on na mnie naprawdę pozytywne wrażenie. Ciemne szkło, z którego wykonana jest buteleczka nadaje mu męskiego charakteru. Zaś metalowa górna część tylko potęguje ten efekt. Uwagę zwraca także brak etykiety oraz to, że nazwę perfum wyryto bezpośrednio w metalu. Całość wydaje się przez to dość minimalistyczna. Podoba mi się również odciągana, zamontowana na zawiasach zatyczka. Daje ona poczucie, że nawet w transporcie zapach będzie dobrze zabezpieczony. Zresztą cały wzór buduje moim zdaniem wrażenie solidności. A przy tym jest też dość elegancki.     

Otwarcie przyznam, że Ralph’s Club to perfumy, które nie wzbudziły mojego entuzjazmu. Zapach jest generyczny, a do tego brakuje mu głębi. Nie pachnie może źle, ale też niczym nie wyróżnia się od setek innych utrzymanych w tym samym stylu pachnideł. Niby męskich i świeżych, ale jednak jakichś takich bez wyrazu. I to właśnie ten brak tożsamości jest moim głównych zarzutem pod adresem opisywanej kompozycji. Jej masowy charakter sprawia, że bardziej niż z przyjęciem w ekskluzywnym klubie mamy tu do czynienia z imprezą w remizie. Co oczywiście też może być niezapomnianym przeżyciem, jednak nie o takie emocje mi chodzi.            

Ralph’s Club
Główne nuty: Zioła, Nuty Drzewne.
Autor: Dominique Ropion.
Rok produkcji: 2021.
Moja opinia:  Nie polecam. (3/7)