Mugler Cologne – letnie orzeźwienie cz. I

     Lato w Polsce bywa kapryśne. Zdarzają się dni gorące, trafiają się też chłodne i deszczowe. Dobrze jednak być przygotowanym na obie te możliwości. Dzisiejszy wpis jest pierwszym z nowego cyklu, w którym chcę przedstawić trzy zapachy o bardzo silnych właściwościach orzeźwiających, idealne na upalne letnie dni. Jako bohatera pierwszego wpisu wybrałem zaś Mugler Cologne Thierry’ego Mugler’a. Perfumy te powstały w 2001 roku a ich autorem jest sam Alberto Morillas. Hiszpan doskonale sprawdza się jako twórca zapachów utrzymanych w kolońskim klimacie, zatem powierzenie mu zadania skomponowania prezentowanych dziś perfum nie może dziwić. Można za to spodziewać się, że w składzie Cologne wystąpi któraś z ulubionych woni Morillas’a, w tym przypadku jest to zaś aromat kwiatu pomarańczy. Jeśli chcecie się dowiedzieć w jaki sposób został on przedstawiony w recenzowanej dziś kompozycji zapraszam do lektury!

Mugler Cologne
Mugler Cologne

     Początek zapachu jest trochę ostry i silnie zielony. Ma w sobie coś ziołowego, szybko jednak łagodnieje. Bardzo wyraźnie czuć w nim też cytrusy. Przede wszystkim mamy tu neroli, które odpowiedzialne jest za mydlane akcenty Mugler Cologne. Ta mydlana nuta jest zresztą kluczowa dla całości kompozycji. Nadaje jej świeżości i lekkości. Obok neroli pojawiają się też petitgrain i bergamotka. Za ich sprawą zapach staje się bardziej rześki. W moim odczuciu perfumy te pachną trochę jak trawa po deszczu. Po części kojarzą mi się też z porankiem na łące. Mają w sobie niezwykłą moc orzeźwienia. Muszę też stwierdzić, że sama pomarańczowa nuta nie jest tu dominująca, jak ma to miejsce choćby w przypadku Orange Sanguine od Atelier Cologne. Zapach nie jest też aż tak soczysty.

bergamot

     W sercu Mugler Cologne znacząco się nie zmienia, pojawiają się jednak pewne nowe akcenty. Przede wszystkim producenci deklarują, że na tym etapie kompozycji wykorzystany został tajemniczy składnik, oznaczony jedynie literą S. W kilka lat po premierze tych perfum zapytany o ów tajemniczy składnik S Alberto Morillas określił go jako zieloną żywicę. Ten obecny w sercu zielony akord pachnie trochę jak wetyweria zmieszana z aromatem galbanum i szałwii muszkatołowej, żaden z tych składników nie jest jednak wymieniony w oficjalnym spisie nut. Do budowy tej fazy zapachu wykorzystany został także kwiat afrykańskiej pomarańczy, który nadaje kompozycji odrobinę słodyczy i kwiatowego charakteru. W bazie Cologne dominują już natomiast białe piżma. Za ich sprawą aromat tych perfum staje się bardziej cielesny i seksowny. Dzięki nim jest także bardziej nowoczesny niż tradycyjne wody kolońskie. Wnoszą one też kolejną dawkę czystości. Ponadto są jakby plastikowe, ale w tym wypadku nie jest to zarzut, bo efekt jest naprawdę nieprzeciętny. Alberto Morillas słynie zresztą z tego, że przy pomocy białych piżm potrafi wykreować niezwykłe oflaktoryczne wrażenia. Najprawdopodobniej w bazie występują też aldehydy, które odpowiadają za pewne metaliczne niuanse Mugler Cologne i dobrze komponują się z syntetyczna wonią piżma. Ktoś nawet określił ten akord bazowy jako cyber-zieleń i muszę przyznać, że coś w tym jest.

     Podobnie jak większość wód kolońskich Mugler Cologne nie projektuje zbyt intensywnie. W gorące dni potrafi jednak unieść się ze skóry otaczając nas falą chłodnego orzeźwienia. Ten efekt uważam za wyjątkowo przyjemny. Jeśli zaś chodzi o trwałość tych perfum to jest pewien problem. Otóż ja zawsze wyczuwałem je na sobie przez około 5-6 godzin, jednak osoby w moim otoczeniu znacznie dłużej. Podobno ten efekt jest celowym zabiegiem ze strony twórców. Jeśli faktycznie tak jest to świadczy to jedynie o kunszcie twórczym Morillas’a.

grass

     W odróżnieniu od poprzedniej obecna wersja flakonu Cologne bardzo mi się podoba. Jest smukła i elegancka. W zasadzie nie wiem czemu, ale trochę kojarzy mi się ze źdźbłem trawy. Od frontu posiada też żłobienie w kształcie logo marki Thierry Mugler. Dzięki przezroczystemu szkłu możemy dostrzec jasnozieloną zawartość buteleczki, która wręcz idealnie pasuje do charakteru tych perfum. W porównaniu z poprzednią wersją (po lewej stronie na grafice powyżej) została też wyposażona w atomizer, co uważam za spore udogodnienie.  

     Na zakończenie chciałbym stwierdzić, że Mugler Cologne to niemal klasyczna woda kolońska, wykonana wzorcowo i wedle wszelkich prawideł sztuki. Zapach jest prosty, niesie też ze sobą dużą dozę czystości i świeżości. Jego mydlany aromat powinien przypaść do gustu zarówno kobietom jak i mężczyznom. z założenia jest to zresztą uniseks. To także świetne perfumy na gorący i duszny dzień. Ja posiadam własny flakonik i muszę przyznać, że latem sięgam po niego wyjątkowo często. Niemal tak często jak po… No właśnie, jeśli chcecie się dowiedzieć, jaki jest mój prywatny numer jeden na upalne dni to zdradzę tylko, że będzie on bohaterem drugiej części niniejszego cyklu.

Mugler Cologne
Główne nuty: Cytrusy, Nuty zielone.
Autor: Alberto Morillas.
Rok produkcji: 2001.
Moja opinia:  Polecam. (6/7)

Mugler Cologne