Encounter – przy szklaneczce czegoś mocniejszego

Do napisania dzisiejszej recenzji skłoniły mnie dwie rzeczy. Po pierwsze bardzo klimatyczny spot reklamowy z Alexandrem Skarsgård’em w roli głównej (do obejrzenia pod recenzją). Ten dwuminutowy filmik naprawdę robi wrażenie! Drugim czynnikiem, który przekonał mnie do sięgnięcia po Encounter był zaś spis nut tych perfum. W szczególności moją uwagę zwróciło, rzadko spotykane w mainstreamie, połączenie nut alkoholowych i drzewnych. Przy tej okazji od razu na myśl przychodzi mi mój ukochany Burberry – London for Men. Encounter to jednak zupełnie inny zwierzak. Jaki? Tego dowiecie się czytając niniejszą recenzję.

Encounter

Kompozycja otwiera się słodko-ostro. Nieprzyjemna alkoholowa nuta wyczuwalna jest tu od samego początku. Zgodnie z oficjalnymi materiałami promocyjnymi w głowie Encounter obecny jest bowiem rum. Moim zdaniem jest on jednak dość ciężki do zidentyfikowania, przyjmuje bardzo nieokreśloną postać. Dodatkowo, jego aromat przykryty został innym akordem. Już na wstępie w recenzowanych dziś perfumach dominuje boweim coś ulepnego. To mandarynka. Jej zapach jest bardzo bardzo słodki, powiedziałbym nawet, że landrynkowy. Aż bolą zęby. Co ciekawe, w początkowej fazie Encounter wyczuwam (zresztą nie tylko ja) także i miętę. Nie pojawia się ona jednak w spisie deklarowanych nut. Być może więc mentolowe niuanse są efektem obecności kardamonu w składzie kompozycji. Za jego sprawą perfumy stają się także nieco bardziej zielone. Już od samego początku ich woń sprawia jednak wrażenie silnie syntetycznej.

Encounter 1.jpg

Po tym jak mija faza głowy, zapach nieco się przekształca, choć jego klimat zostaje utrzymany. Na pierwszy plan znów wybija się słodko-gorzka nuta alkoholu, którą przesiąknięty jest Encounter. Tym razem jest to jednak koniak. Podobnie jak rum nie jest on jednak zbyt charakterystyczny. Powiedziałbym raczej, że choć w tych perfumach czuć alkohol, to trudno jednak stwierdzić jaki. Stąd planowany pierwotnie tytuł dzisiejszej recenzji – Przy szklaneczce koniaku, zamieniłem na Przy szklaneczce czegoś mocniejszego. Wydaje mi się również, że w środkowej fazie zapachu sporą rolę odgrywa jaśmin. Jego białokwiatowy aromat w naturalny sposób kontynuuje słodki wątek z otwarcia Encounter. Ociepla też kompozycję. Natomiast obecne na tym etapie ostrzejsze tony czarnego pieprzu i paczuli wyczuwalne były już w głowie opisywanych perfum. Po nich następuje zaś wyczekiwany przeze mnie drzewny finisz. Wraz z nim przychodzi zaś kolejne rozczarowanie. W swojej ostatniej fazie dzieło Honorine Blanc i Pierre’a Negrin’a pachnie tanio i plastikowo. Z tej papki ciężko nawet wyłowić poszczególne nuty. Na pewno nie takiego oudu się spodziewałem. Cedr z gór Atlas również pachnie tutaj jak najgorszy drzewny syntetyk. Wszystko to topi się zaś w olbrzymiej ilości słodkiego piżma. Nie, ten zapach zupełnie mi się nie podoba.    

A jak Encounter wypada pod względem walorów użytkowych? Tutaj również nie jest zbyt różowo. Projekcję tych perfum określiłbym jako raczej słabą. Zapach trzyma się blisko skóry i nie eksploruje otaczającej przestrzeni. Jego dyskretna moc może jednak pasować do nieco bardziej wieczorowego charakteru kompozycji. Przy zbliżeniu partnerka na pewno go już bowiem wyczuje. Ten aromat nie będzie jednak wyczuwalny zbyt długo. Trwałość tych perfum jest raczej przeciętna i wynosi 5-6 godzin. Tak przynajmniej było w moim wypadku, natrafiłem też bowiem na informacje o znacznie lepszych wynikach.

Encounter 2.jpg

Oprócz bardzo dobrej kampanii reklamowej recenzowane dziś perfumy posiadają jeszcze jeden atut. Jest nim ich flakon. Uwielbiam to ciemnogranatowe szkło, z którego jest wykonany. Natychmiast kojarzy mi się z Kenzo pour homme. Sam kształt buteleczki jest jednak nieco inny. Przednia ścianka posiada intrygujące asymetryczne, trójkątne uwypuklenia. Asymetryczny (i kontrastowy) jest również srebrny kołnierzyk oddzielający podstawę flakonu od zatyczki. Całość wygląda nowocześnie i posiada ewidentnie męski charakter.

Po zapoznaniu się z Encounter wcale nie dziwi mnie fakt, iż mimo świetnej kampanii reklamowej zapach nie odniósł sukcesu. Jest zwyczajnie słaby. Choć pomysł jaki przyświecał Honorine Blanc i Pierre’owi Negrin’owi przy komponowaniu tych perfum był naprawdę dobry to wykonanie okazało się zdecydowanie gorsze. W efekcie kompozycja ta pachnie po prostu źle. Nie można jednak zarzucić jej masowego charakteru. Posiada także jeszcze jedną bardzo ważną zaletę. Pozwala bardziej docenić inne męskie kompozycje amerykańskiej marki, z Eternity for Men i Obsession for Men na czele. Potwierdza też, że Calvin Klein to jeden z najbardziej nierównych (jeśli chodzi o jakość) producentów perfum na rynku.  

Encounter
Główne nuty: Koniak, Nuty Drzewne.
Autor: Honorine Blanc i Pierre Negrin.
Rok produkcji: 2012.
Moja opinia:  Odradzam. (2/7)