Original Santal – Orient dla konserwatystów

Drewno sandałowe to jeden z pierwszych składników perfum opisanych przeze mnie w cyklu Olfaktoryczna anatomia. Jednak czytając ostatnio ten wpis, zdałem sobie sprawę, że nie wymieniłem w nim wielu zapachów, które na to zasługują. Np. bohatera dzisiejszego wpisu, czyli Orignal Santal marki Creed. Kompozycja ta powstała w 2005 roku za sprawą Erwin’a oraz Olivier’a Creed’ów. A inspirowana jest Indiami wraz z całym ich bogactwem aromatów. Jako, że zapachowa stylistyka Orientu od zawsze jest mi bardzo bliska, tym chętniej zaopatrzyłem się w próbkę. Ponadto, chciałem również zweryfikować zapewnienia o uniwersalnym charakterze stworzonego przez Creed’ów pachnidła. Zgodnie z informacjami na stronie marki tak samo dobrze nadaje się ono bowiem na oficjalne jak i mniej formalne okazje. Sprawdźmy.

Ku mojemu zaskoczeniu, już na samym początku Orignal Santal dość mocno skojarzył mi się z testowanymi nie tak dawno temu Wood & Spices od Montale. W otwarciu wyczuwam te samą przyprawową świeżość. A dalej podobną, drzewną sygnaturę. Dzieło Creed’ów rozpoczyna się wonną mieszanką cytryny, kolendry i cynamonu. Którym wtóruje jeszcze imbir. W efekcie pierwsza faza kompozycji jest raczej chłodna. Nie określiłbym jej jednak jako rześkiej. Ma za to w sobie coś klasycznego. Od razu czuć, że mamy tu do czynienia z pachnidłem eleganckim, skrojonym na królewskie dwory. Trzeba Wam bowiem wiedzieć, że obecna wersja Orignal Santal to reinterpretacja perfum stworzonych niegdyś przez brytyjską markę dla Franciszka Józefa, cesarza Austro-Węgier. I pewne retro reminiscencje niewątpliwie da się tu wyczuć. Dość szybko zauważyć można także tytułowe drewno sandałowe. Jego kremowość łagodzi nieco ostrzejszy charakter otwarcia. Nadaje zapachowi krągłości. Nie dominuje go jednak. I w zasadzie to trudno mi napisać o nim coś konkretnego, poza tym, że faktycznie tu jest. Dodam jedynie, że służy też za pomost między głową a sercem Orignal Santal.

W miarę upływu czasu recenzowana kompozycja zaczyna się ocieplać. Co jest o tyle zaskakujące, że budujące jego środkową fazę nuty niekoniecznie należą do ciepłych. W pierwszej kolejności odnajdziemy tu bowiem lawendę. Elegancką i wytrawnie ziołową. Podaną w tradycyjny sposób i stanowiącą zapewne nawiązanie do XIX-wiecznego protoplasty opisywanych perfum. Tuż obok niej pojawiają się zaś rozmaryn i mięta. Nieco słodyczy wprowadzone zostało natomiast za sprawą różowego pieprzu. Dość szybko w sercu ujawniają się też pozostałe nuty drzewne. W szczególności balsamiczny cedr oraz dymny benzoes. Co ciekawe, momentami zapach kojarzył mi się trochę z Azzaro pour Homme. Tyle, że jest jednak wyraźnie lżejszy. A w miarę jak zbliżamy się do bazy Orignal Santal do głosu zaczyna dochodzić wanilia. Oraz towarzysząca jej tonka. Końcówka jest więc zmysłowa, choć cały czas pozostaje jakby zachowawcza.

Przekonajmy się jeszcze jak prezentują się parametry użytkowe opisywanych perfum. Zacznijmy od ich mocy. W moim odczuciu Orignal Santal projektują całkiem nieźle. Zapach jest wyraźny, ale nie bombarduje otoczenia. Tworzy za to wokół użytkownika aromatyczny obłoczek. Bardzo dobrze wypada także pod kątem trwałości. W tym miejscu wypada mi jednak zaznaczyć, że mamy tu do czynienia w wodą perfumowaną, a nie toaletową.

Tym, czym prezentowana dziś na blogu kompozycja zwraca uwagę, niewątpliwie jest jej flakon. A w szczególności jego kolorystyka. Buteleczka posiada bowiem wyraźne cieniowanie. Jej barwa przechodzi od czerwonej u podstawy do jasnożółtej bliżej szczytu. Na jej froncie wytłoczone jest zaś logo Creed. A pod nim wypisane nazwa zapachu oraz pojemność flakonu. A także sygnaturowe stwierdzenie o rodzinnym charakterze marki. Całość zwieńczona zaś została srebrną zatyczką, na której szczycie widać jeszcze będącego znakiem rozpoznawczym Creed jeźdźca.     

Orignal Santal to perfumy, które mogą się podobać. Choć dla mnie jak na zapach o orientalnym charakterze, wydały się jednak zbyt konserwatywne. Brak im czegoś, co pozwoliłoby im intrygować tak, jak robią to chociażby diptyque - Tam Dao czy Santal Majuscule Serge’a Lutens’a. Co nie znaczy, że dzieło Creed’ów nie ma nam nic do zaoferowania. Orignal Santal cechuje się dużą elegancją, jednak nie brak mu przy tym głębi. Skomponowany jest w sposób bezpieczny, ale nie nudny. Posiada wyraźną ewolucję a do tego przez cały czas pozostaje przyjazny dla użytkownika. Nie ma w nim elementów trudnych. I choć sam pewnie nie nabyłbym tych perfum (już nawet pomijając ich cenę), to gdyby przypadkiem znalazły się w mojej kolekcji, na pewno nie kurzyłyby się na półce.          

Original Santal
Główne nuty: Drewno Sandałowe, Przyprawy.
Autor: Olivier Creed, Erwin Creed.
Rok produkcji: 2005.
Moja opinia: Warto poznać. (5/7)