Rush for Men – więcej niż jedno drzewo to...

Dziś na blogu jeszcze jedne perfumy z czasów, gdy dyrektorem kreatywnym w domu mody Gucci był Tom Ford. Rush for Men. A więc kompozycja powstała w odpowiedzi na sukces wersji dedykowanej paniom. I podobnie jak oryginalne Rush stworzona przez nie byle kogo. Za zmieszanie recenzowanego dziś pachnidła odpowiedzialni są bowiem Daniela Andrier oraz Antoine Maisondieu. Czyli dwoje perfumiarzy, których twórczość bardzo cenię. Sam zapach w założeniu miał zaś być prosty i nowoczesny. Ale czy faktycznie tak się stało? Przekonajcie się sami czytając dalszą cześć dzisiejszego wpisu.

Rush for Men posiada świeży, drzewny początek. W którym główną rolę odgrywa nuta cyprysa. Ciemnozielona i wytrawna, a zarazem na swój sposób lekka. To ciekawe wrażenie. Szczególnie, że od recenzowanych dziś perfum bije również aura pewnej elegancji. Ich otwarcie jest męskie, a jednocześnie ma w sobie coś klasycznego. Być może wynika to z obecności lawendy. Za jej sprawą głowa kompozycji nabiera nieco słodyczy. Co do zasady, zapach pozostaje jednak wytrawny. Nieco kojarzy mi się także z aromatem lasu po deszczu. Jest tu jakieś specyficzne wrażenie wilgoci. Zupełnie nie umiem jednak stwierdzić z czego wynika.

W miarę jak mijają kolejne minuty od aplikacji Rush na skórę, dzieło Gucci staje się coraz bardziej drzewne. W jego sercu ważną rolę odgrywa bowiem drewno cedrowe. Pachnie tu ono naturalnie, a zarazem tradycyjnie. Czuć charakterystyczny aromat świeżo zatemperowanych ołówków. Zanurzamy się też głębiej w las. W środkowej fazie opisywanych perfum pojawia się bowiem jałowiec. Podbudowuje on drzewną stronę zapachu, jednocześnie wprowadzając do niego pierwsze dymne akcenty. Otwierając tym samym drzwi, przez które na scenę wkracza kadzidło. Którego obecność jest dla kompozycji naprawdę istotna. Smużki wonnego dymu strzelają ku niebu niosąc ze sobą gamę kwaskowo-gorzkich aromatów. Jak również pewną pikanterię. Nawet dziś tego typu zagranie jest rzadko spotykane w mainstreamowych perfumach. A przecież Rush for Men powstały w 2000 roku. Pod tym względem można je więc uznać za nowatorskie. Zdecydowanie oryginalne jest także to, co dzieje się później. Wraz z pojawieniem się drewna sandałowego, całość zmienia bowiem swój charakter. Już w pierwszej fazie dzieła Gucci dało się wyczuć pewną kremowość, jednak w miarę jak zbliżamy się do bazy staje się ona coraz wyraźniejsza. Momentami zapach wydaje się niemal mleczny. Aby jednak zachować jego męski charakter, wrażenie to przełamane zostało ostrzejszą nutą paczuli. O męskim charakterze pachnidła przypominać ma nam natomiast nuta występującego w Gabonie i Kongo drzewa okoumé. Całość uzupełniona została jeszcze o piżmo, które służy tu jednak przede wszystkim za utrwalacz, nie wpływając znacząco na ogólny klimat kompozycji.   

Zobaczmy teraz jak prezentują się parametry użytkowe Rush for Men. Jeśli chodzi o projekcję tych perfum, to określiłbym ją jako umiarkowaną. Przez większość czasu mam świadomość ich obecności na skórze, jednak wyczuwany przeze mnie aromat nie jest przesadny. Pozwala nam czuć się komfortowo. A jak jest z trwałością kompozycji? Według mnie również całkiem nieźle. Skomponowane przez Danielę Andrier i Antoine’a Maisondieu pachnidło utrzymuje się na skórze przez około 7-8 godzin. Co dla wody toaletowej uznać należy za wynik w pełni satysfakcjonujący.

To może jeszcze kilka słów o flakonie recenzowanego zapachu. I już na pierwszy rzut oka widać podobieństwa do oryginalnych Rush. Znów mamy więc do czynienia ze wzorem przypominającym kasetę VHS. Z tym, że tym razem buteleczka jest biała. I nieco bardziej kwadratowa, z zaokrąglonymi narożnikami. Do tego nazwę zapachu oraz jego markę wypisano nie na boku, a na froncie. Choć wypisano nie jest może najlepszym określeniem. Wszystkie napisy są bowiem delikatnie wyżłobione w przedniej ściance flakonu. Natomiast, podobnie jak i w przypadku damskiej wersji, atomizer wbudowany został we wnętrze butelki. Całość prezentuje się przyzwoicie, nie jestem jednak pewien czy pasuje do charakteru zamkniętej wewnątrz cieczy.  

Rush for Men to perfumy, którym potrzebowałem poświecić nieco więcej czasu. A mój szacunek do nich rósł z każdym testem. Początkowo odebrałem bowiem tę kompozycję jako klasycznie drzewną. Dopiero z czasem zacząłem zaś dostrzegać jak bardzo jest zróżnicowana. Choć co do zasady zbudowany z nut drzewnych lub im pokrewnych, recenzowany zapach jest naprawdę wielowątkowy. Mamy tu wilgotną zieleń, mleczną kremowość, świeżą drzewność i dymną pikanterię. Przy czym wrażenia te wcale nie są dysonansowe. Przeciwnie, płynnie przechodzą z jednego w drugie. Tworząc w efekcie kompozycję nie tylko męską, ale i jakby świetlistą. A do tego bardzo uniwersalną. Rush for Men to przykład perfum, które pasują na niemal każdą okazję. Tym większa szkoda, że nie są już dostępne na rynku.   

Rush for Men
Główne nuty: Nuty Drzewne, Kadzidło.
Autor: Daniela Andrier, Antoine Maisondieu.
Rok produkcji: 2000.
Moja opinia: Polecam. (6/7)