Versace Man – galant ze Wschodu

Na perfumy będące bohaterem dzisiejszego wpisu natrafiłem przez przypadek. W pierwszej chwili wziąłem je bowiem za flankera popularnych Versace pour Homme. Tymczasem Versace Man są od nich o 5 lat starsze. Uświadomiwszy sobie tę różnicę postanowiłem poddać je testom i przygotować recenzję. I była to dobra decyzja. Choć od 2018 roku zapach nie jest już produkowany, to udało mi się zdobyć próbkę. Zanim jednak przejdę do szczegółów, chciałem dodać, że autorką Versace Man jest Domitille Michalon Bertier. A także, że są to pierwsze męskie perfumy włoskiej marki powstałe już za rządów (i pod nadzorem) Donatelli Versace. Przekonajmy się zatem jak pachną.  

Pierwsze sekundy po aplikacji wywołały u mnie konsternację. Początek jest chaotyczny i przebija z niego jakaś spirytusowa nuta. Na szczęście już po krótkiej chwili całość zaczyna się stabilizować i powoli odsłaniać przed nami kolejne oblicza. Samo otwarcie jest zaś dość świeże. Moim zdaniem najwyraźniej czuć w nim neroli. Za jego sprawą głowa Versace Man wydaje mi się czysta i elegancka. Do pewnego stopnia rześka. Co jest też zasługą obecnej tu odrobiny cytrusowego aromatu bergamotki. Natomiast aby jeszcze bardziej ożywić pierwszą fazę recenzowanych perfum wprowadzono do niej czarny pieprz. Już teraz mogę zresztą zdradzić, że przyprawy odgrywają znaczącą rolę w dziele Versace. I choć samo otwarcie kompozycji jest jasne i lekkie, to już teraz da się zauważyć w nim pewną słodycz. Jest to spowodowane obecnością arcydzięgla w głowie recenzowanych perfum. Jego subtelny aromat nadaje także całości odrobiny zieleni.

Jeśli chodzi o serce Versace Man, to już zdecydowanie dominują w nim przyprawy. Początkowo wydaje mi się ono bardziej zielone niż poprzednia faza. Podejrzewam, że może to być efekt użycia kardamonu. Opisywany zapach staje się też bowiem bardziej kremowy. A z czasem wzmocnieniu ulega jego słodka strona. To już z kolei zasługa szafranu. Osobiście bardzo lubię tę przyprawę, a jej obecność w środkowym etapie stworzonych przez Domitille Michalon Bertier perfum odbieram jak najbardziej pozytywnie. Za jego sprawą stają się one bardziej zmysłowe. Nabierają również pewnego orientalnego sznytu. Choć daleki jestem od nazwania tej kompozycji orientalną. Śmiało mogę za to powiedzieć, że całość staje się zauważalnie bardziej ciepła. W co wpisuje się także budujący bazę Versace Man aromat liści tytoniu. Słodki i męski zarazem. Otulający. Trochę w stylu Tobacco Vanille Tom’a Ford’a. Tyle, że tutaj osadzono tę nutę w zgoła odmiennym towarzystwie. Istotną rolę w końcówce recenzowanych perfum odgrywa bowiem ambra. Jej balsamiczna, drzewna woń pogłębia bukiet dzieła Versace. Co ciekawe, całość wydaje mi się jednak powoli tracić swą słodycz. Przesuwa się za to w bardziej wytrawnym kierunku. Czy może być to spowodowane obecnością labdanum? Trudno mi powiedzieć. Dodam natomiast, że w miękki klimat ostatniej fazy kompozycji wpisuje się także tu obecne drewno kaszmirowe.

Standardowo już, nadszedł moment by przyjrzeć się parametrom użytkowym prezentowanego zapachu. Zacznijmy od jego mocy. W moim odczuciu Versace Man projektuje raczej umiarkowanie. Jego aromat nie wykracza poza naszą strefę komfortu. Co może być przydatne, jeśli na przykład zdecydujemy się użyć tych perfum idąc do biura. Co więcej, ich trwałość pokrywa się mniej więcej z naszym przeciętnym czasem pracy. Kompozycja znika bowiem ze skóry po około 7-8 godzinach. Uważam, że to dobry wynik. Zwłaszcza, iż mamy tu do czynienia z wodą toaletową.

Wydaje mi się, że podobnie jak sam zapach, także i jego flakon zasługuje na uwagę. W pierwszej kolejności wzrok przykuwa zaś jego fioletowa barwa. Kojarzy mi się ona z kolorem krokusów, z których pozyskuje się występujący w składzie Versace Man szafran. Dodatkowo, buteleczka wyróżnia się także swoimi karbowanymi brzegami. Jeśli dobrze się przyjrzycie, to z pewnością spostrzeżecie, że wycięcia mają kształt litery V. Symbolizują zatem dom mody Versace. Ponadto, zauważyć można także brak etykiety. Zamiast niej widzimy jedynie ciemnozłota blaszkę, będącą częścią obudowy atomizera, na której wypisano nazwę zapachu. Cały wzór jest przyjemny dla oka i moim zdaniem może się podobać.              

Ze wszystkich recenzowanych do tej pory perfum włoskiej marki to właśnie Versace Man podoba mi się najbardziej. To zapach zmysłowy, lecz z pewną dozą elegancji. Słodki, ale nie przesadnie. Do tego zmienny. Przyjemnie jest obserwować jak stopniowo ewoluuje na naszej skórze. Tym większa szkoda, że nie jest już produkowany. Niemniej, w Internecie nadal można jeszcze nabyć pojedyncze flakony. Może więc ktoś z Was się skusi? Szczególnie, że mamy tu do czynienia z kompozycją bogatą i zróżnicowaną, a przy tym wciąż męską. I do tego całkiem naturalną. Myślę, że Versace Man to perfumy, które pozwolą Wam się wyróżnić, dając jednocześnie spore poczucie komfortu.

Versace Man
Główne nuty: Tytoń, Przyprawy.
Autor: Domitille Michalon Bertier.
Rok produkcji: 2003.
Moja opinia: Polecam. (6/7)