Body Kouros – oryginał z antypodów

Dziś jeden z tych rzadkich dni, gdy na bloga trafia flanker. Pod lupę wziąłem zaś młodszego brata słynnych Kouros. Choć Body Kouros powstały niemal dwadzieścia lat po premierze oryginału, to - podobnie jak dzieło Pierre’a Bourdon’a - zdobyły sobie sporą rzeszę wielbicieli. Być może pomógł w tym fakt, że za skomponowanie tych perfum odpowiedzialna jest sama Annick Ménardo. Francuzka ma na koncie wiele topowych zapachów, powierzenie jej zadania odświeżenia klasyka YSL nie może zatem dziwić. Od razu muszę jednak zaznaczyć, że nasz dzisiejszy bohater ma zgoła odmienny charakter niż jego protoplasta. Choć na swój sposób także jest bardzo oryginalny. Po więcej szczegółów zapraszam jednak do lektury całego wpisu.  

Początek Body Kouros mocno mnie zaskoczył. Recenzowany zapach otwiera się bowiem bardzo wyraźnym aromatem eukaliptusa. Nuta ta naprawdę rzadko pojawia się w perfumach, jej obecność w dziele Yves Saint-Laurent jest zatem sporą niespodzianką. Za jej sprawą głowa kompozycji nabiera specyficznej świeżości. Jest chłodna i ma w sobie coś aptecznego. Efekt ten znacząco różni się jednak od apteczności osiąganej za pomocą lawendy. Jest tu więcej rześkości. Ponadto, w głowie Body Kouros eukaliptus połączony został z kadzidłem. W skutek czego całość jest też dymna. Wyczuwam również jakąś subtelną słodycz. I choć żaden ze znalezionych przeze mnie spisów nut na to nie wskazuje, to uważam, że w opisywanej kompozycji pojawiają się przyprawy. Na przykład wanilia. Rezultat jest taki, że stworzone przez Annick Ménardo perfumy, mimo, iż świeże, od początku sprawiają wrażenie miękkich i łagodnych.

W miarę jak recenzowana kompozycja rozwija się na skórze, do głosu dochodzą kolejne nuty. I tak, w sercu zapachu istotną rolę odgrywa chiński cedr. Nadaje on całości bardziej drzewnego charakteru. Jednocześnie, jego nieco słodkawy aromat dobrze wpasowuje się w ogólny klimat dzieła YSL. Podkreśla jego męski charakter, nie epatuje jednak testosteronem. Wyczuwane przeze mnie ostrzejsze niuanse to z kolei zasługa szałwii muszkatołowej. Przydaje ona opisywanym perfum delikatnie ziołowego oblicza. Poniekąd wkomponowuje się także w lekarski wątek zapoczątkowany w głowie przez eukaliptus. Muszę jednak zauważyć, że zachodzące w sercu Body Kouros zmiany, choć zauważalne, nie są gwałtowne. Zapach nie posiada silnej ewolucji, jedynie stopniowo odsłania przed nami kolejne warstwy. Z których obecności po części zdawać sobie sprawę mogliśmy już w jego pierwszej fazie. Stąd nadejście bazy nie jest zaskoczeniem. Budująca ją nutą benzoesu wyczuwalna była bowiem od samego początku. Słodko-żywiczna, podkreśla zmysłową stronę kompozycji. Możliwe, że to również ona odpowiada za wspomniane przeze mnie wcześniej przyprawowe akcenty. Woń benzoesu zawiera w sobie bowiem elementy mogące kojarzyć się choćby z aromatami wanilii i cynamonu. Obok tej nuty, w końcówce Body Kouros pojawia się też jednak kamforowiec. On z kolei przypomina nam o ziołowej stronie dzieła Annick Ménardo.

Zobaczmy też jak prezentują się walory użytkowe prezentowanych dziś perfum. Zacznijmy od ich mocy. A jeśli o nią chodzi, to uważam, że jest nieźle. Recenzowany zapach projektuje dość wyraźnie. Nie tylko dla nas, ale i dla osób w naszym najbliższym otoczeniu nie powinno być problemu z uświadomieniem sobie jego obecności. Klimat kompozycji wpływa jednak na fakt, że nie jest ona inwazyjna. Natomiast jeśli chodzi o trwałość, to również i ona utrzymana jest na bardzo dobrym poziomie. Choć Body Kouros występuje pod postacią wody toaletowej, to ze skóry znika dopiero po upływie 8-9 godzin od aplikacji. Nie ma więc powodów do narzekań.  

  To teraz jeszcze trochę na temat flakonu stworzonego przez Annick Ménardo pachnidła. Swoim kształtem niewątpliwie nawiązuje on do oryginału. Buteleczka jest masywna i przypomina nieco grecką kolumnę. Nie posiada zatyczki, a atomizer wbudowany jest w jej główkę. Której chromowane brzegi nadają całości atrakcyjniejszego wyglądu. Różnica między Body Kouros a Kouros najsilniej wyraża się zaś w odmiennej kolorystyce. Należący do naszego dzisiejszego bohatera flakon jest bowiem grafitowy. W jego górnej części białą czcionką wypisano nazwę zapachu. A nieco niżej jego markę oraz stężenie. Wzór prezentuje się męsko i zachęca do sięgnięcia po zamkniętą w nim kompozycję.

Nie mam wątpliwości, że Body Kouros to perfumy naprawdę ciekawe. Po przeprowadzonych testach rozumiem czemu zyskały tak dużą popularność. Choć z oryginalnymi Kouros nie mają praktycznie nic wspólnego. Stworzony przez Annick Ménardo zapach jest słodki i zmysłowy. A przy tym wyraźnie męski. Francuzka sprytnie wykorzystała w nim wielowymiarowy aromat benzoesu tworząc kompozycję z jednej strony dość liniową, z drugiej jednak zupełnie oryginalną. Do czego przyczynił się również obecny w niej eukaliptus. Muszę także przyznać, że początkowo trochę nie doceniłem tych perfum i planowałem ocenić je niżej. Dopiero kolejne testy sprawiły, że odkryłem ich niebanalną urodę. Do czego i Was szczerze zachęcam.           

Body Kouros
Główne nuty: Eukaliptus, Benzoes.
Autor: Annick Ménardo.
Rok produkcji: 2000.
Moja opinia:  Polecam. (6/7)