Reveal Men – słodkie procenty

Otwarcie przyznam, że mająca swoje miejsce w 2015 roku premiera Reveal Men zupełnie uszła mojej uwadze. Na swoje usprawiedliwienie dodam jednak, że trudno jest śledzić wszystkie nowości. Nawet jedynie w mainstreamie. Jeśli zaś chodzi o naszego bohatera, to sam opis również mnie nie zaintrygował. Oto Calvin Klein serwuje nam kolejne bezkompromisowe i odważne pachnidło dla nowoczesnych mężczyzn. Podobne slogany czytałem już mnóstwo razy. Do sięgnięcia po tę kompozycję nie zachęciła mnie również informacja, iż jest ona dziełem kilku perfumiarzy (Ann Gottlieb, Marrypierre Julien, Olivier Gillotin oraz Rodrigo Flores-Roux). Czemu zatem zdecydowałem się na testy Reveal Men? Zafascynował mnie z pozoru przypadkowy dobór tworzących je nut. Po szczegóły zapraszam jednak do dalszej części wpisu.     

  Głowa recenzowanych dziś perfum jest bogata w przeróżne aromaty i naprawdę intrygująca.  Przynajmniej na papierze. W rzeczywistości otwarcie jest bowiem słodkie i raczej banalne. Dominują w nim zaś owocowe nuty melona i gruszki. Przy czym plus jest taki, że obie stosunkowo łatwo tutaj zidentyfikować. A minus, że zapach ma wyraźnie sportowy charakter. Przesycony jest morskim aromatem, obecnym tu chyba za sprawą aromamolekuły Calone. W efekcie wywołuje u mnie dysonans, bowiem w pierwszej fazie Reveal Men znaczącą rolę odgrywa również alkoholowa nuta brandy. Doprawionej szczyptą imbiru. I jakby tego było mało, po około pięciu minutach zaczynam dostrzegać w tej kompozycji coś bardziej dymnego. To z kolei zasługa lentyszka. Ogólnie, mam jednak wrażenie, że na tym etapie w dziele Calvin’a Klein’a panuje pewien chaos. Tak, jakby nie było zgody na to, w którym kierunku iść mają te perfumy. W dodatku ich tania słodycz raz po raz kojarzy mi się z aromatem waty cukrowej. Co z drugiej strony uznać można jednak za ciekawe.

O ile w głowie Reveal, panuje wspomniany już przeze mnie bałagan, to w sercu kompozycja zaczyna się układać. Wygrywa zaś wątek świeżo-morski. Podkreślony tu przede wszystkim za sprawą dwóch nut. Po pierwsze, znanej między innymi z Byredo – Mojave Ghost agawy. Jej kojarzący się z tequilą aromat kontynuuje alkoholowy wątek zapoczątkowany przez brandy. Nadaje też całości więcej zieleni, która wzmocniona została przez równie prominentną szałwię. Za jej sprawą Reveal Men zaczynają wydawać się czystsze. Natomiast morskie konotacje zapachu zaakcentowano przy pomocy nuty soli. I bezsprzecznie, środkowa faza tych perfum ma w sobie coś charakterystycznie słonego. Teoretycznie na tym etapie pojawia się też jeszcze zamsz, ale dla mnie pozostaje on niewyczuwalny. Za to w bazie powracamy do początkowej słodyczy. Zbudowanej głównie na bobie tonka, którego aromat wyczuwalny był już w głowie Reveal. Jest więc kremowo i nieco żywicznie. W końcówce pojawiają się bowiem jeszcze ambra i wetyweria. Dopiero teraz zauważam też pewne zamszowe (czy raczej skórzane) niuanse.              

Przejdźmy do parametrów użytkowych opisywanych perfum. Wydaje mi się, że jeśli chodzi o projekcję, to nie ma się na co skarżyć. Zapach posiada moc w granicach umiarkowanej. No, może odrobinę ponad. Nie ma większych problemów, aby wyczuć go na sobie. Zdecydowanie słabiej wypada natomiast jego trwałość. Kompozycja Calvin’a Klein’a znika z mojej skóry już po upływie 5-6 godzin. Zatem nawet biorąc pod uwagę fakt, iż mamy tu do czynienia z wodą toaletową, nie można być w pełni usatysfakcjonowanym.

To jeszcze parę słów o flakonie Reveal. Jeśli mam być szczery, to niezbyt mi się on podoba. Wydaje się mało charakterystyczny. Choć pewnej elegancji odmówić mu nie można. Buteleczka wykonana jest z przeźroczystego szkła i posiada masywne dno. Przez jej ścianki widzimy zaś niebiesko-szarą (popielatą?) ciesz wypełniającą jej wnętrze. Uwagę skupia za to sporych rozmiarów srebrna zatyczka. W zasadzie jest ona równie duża, jak cała reszta flakonu. W jej prawym dolnym rogu umieszczono zaś nazwę zapachu oraz oznaczenie producenta. Sprawiają one wrażenie raczej dyskretnych, co w przypadku amerykańskiej marki jest dość zaskakujące. Poza tym jednak o tym flakonie nie za wiele da się napisać.   

Reveal Men to takie perfumy, których nie określiłbym ani jako dobre, ani jako złe. Mają zarówno swoje wzloty jak i upadki. Ogólnie zapach wydaje mi się raczej dysonansowy. Brak mu wyraźnej tożsamości. Jednak niektóre z tworzących go akordów wykonane są naprawdę nieźle. Kompozycja nie cierpi też z powodu nadmiernej syntetyczności. Może do 100% naturalności jest tu daleko, ale jak na mainstream to i tak jest nieźle. No i nie można zaprzeczyć, że Reveal posiada męski charakter. Trudno jest mi wyobrazić sobie kobietę używającą te perfumy. Na plus zaliczam również fakt, że zapach jest dość charakterystyczny. Nie kojarzę bym do tej pory miał styczność z podobnym pachnidłem. Ale też nie jest to woń, jakiej szukam w perfumach.      

 Reveal Men
Główne nuty: Owoce, Nuty Morskie, Bób Tonka.
Autor: Ann Gottlieb, Marrypierre Julien, Olivier Gillotin, Rodrigo Flores-Roux.
Rok produkcji: 2015.
Moja opinia: Może być. (4/7)