Nasomatto – ballada o szalonym nosie

Dziś na blogu zdecydowanie jedna z bardziej kontrowersyjnych marek perfum. A więc Nasomatto (wł. szalony nos). Projekt za którym stoi niezwykle ekscentryczny Włoch Alessandro Gaultieri. Trzeba Wam jednak wiedzieć, że główna siedziba oraz warsztat, w którym powstają wonne pachnidła umiejscowione są w Amsterdamie. Taka ciekawostka. Sama marka słynie natomiast przede wszystkim z tworzenia zapachów nietuzinkowych, nie wpisujących się w obowiązujące trendy. Czyli nisza pełną gębą. Prawdopodobniej największy rozgłos przyniosła zaś Nasomatto Black Afgano – kompozycja z dominującą nutą słodkiego haszyszu. Jeśli zaś udało mi się teraz pobudzić Waszą ciekawość to zapraszam do lektury całego wpisu.

Alessandro Gaultieri nie jest nowicjuszem w świecie perfum. Zanim zdecydował się na stworzenie własnej linii zapachów pracował między innymi dla Versace, Valentino, Helmut Lang, Fendi czy Diesel. Wcześniej szkolił się zaś w Niemczech. Niestety, specyfika mainstreamu nie pozwalała mu w pełni realizować jego autorskich koncepcji. A pomysły, które przedstawiał coraz częściej uznawane były za zbyt kontrowersyjne i odrzucane przez jego zwierzchników. Aby móc w pełni wyrazić siebie, Gualtieri zdecydował się więc na założenie własnej marki. I tak w 2007 roku powstało Nasomatto. W tym samym roku światło dzienne ujrzała także pierwsza piątka autorskich zapachów Włocha: Hindu Grass, Duro, Narcotic Venus, Silver Musk i Absinth. Przy czym na szczególną uwagę zasługuje inspirowany genitaliami swego twórcy Duro. Ma on stanowić hołd dla męskości. A jego drzewny charakter zrobił na mnie bardzo pozytywne wrażenie. W miarę upływu czasu sława Nasomatto rosła. A portfolio wzbogacane było o kolejne pachnidła. W tym wspomniane już we wstępie Black Afgano, którego premiera rozniosła się po świecie szerokim echem. Natomiast w 2014 roku Gualtieri stworzył dziesiąty i, jak deklarował, ostatni zapach w ofercie swojej marki. A więc Blamage. Kompozycję o tyle ciekawą, że w teorii składającą się z nut wybranych całkowicie losowo. Przy tej okazji Gualtieri nakręcił także około pięćdziesięciominutowy film zatytułowany The Nose – Searching for Blamage. Dokumentuje on podróż, jaką Włoch odbył w poszukiwaniu inspiracji dla swojego pachnidła. Natomiast, ku zaskoczeniu wszystkich, w 2016 roku światło dzienne ujrzały jeszcze jedne perfumy – Baraonda. A po nich Nudiflorum (2018) oraz Fantomas (2020). Jak widać, wbrew zapowiedziom, Alessando Gualtieri nie umiał porzucić swojego dziecka. I to mimo, że w 2014 utworzył kolejną markę. Zainspirowaną ogrodem jego dziadka Vicenzo Parisi’ego - Orto Parisi.   

Poświećmy też chwilę uwagi samej stojącej za zapachami Nasomatto koncepcji. Czy da się tu wskazać jakiś element wspólny? Na pewno jednym z nich jest tajemniczość. Włoska marka nie ujawnia budujących jej perfumy nut, zostawiając tę zagadkę do rozwikłania użytkownikom. Zamiast tego dostajemy jedynie sugestywne i ekscentryczne opisy każdego pachnidła. Pozwala to na bardziej personalne podejście do każdego zapachu. Alessandro Gaultieri uważa zresztą, że ujawnienie składników mogłoby jedynie wprowadzać w błąd co do charakteru tworzonych przez niego kompozycji. Odwołuje się także do starożytności, w której perfumy pozostawały miksturami do pewnego stopnia mistycznymi. A ich skład znany był tylko wybrańcom. Włoch przyznaje także, iż chce nadać swoim dziełom ich własne życie. Sprawić, by nie były tylko niewolnikami koncepcji, według której je stworzył. Pozostawienie decyzji o tym, czym pachnie dany zapach użytkownikowi wpisuje się w takie podejście. Innym ważnym aspektem jest odważne podejście do oferowanych kompozycji. Perfumy Nasomatto dedykowane są osobom o silnym charakterze, nie bojącym się eksperymentów. Oraz traktującym perfumerię jako sztukę pozwalającą nam pełniej wyrazić siebie. Gaultieri chce byśmy używając jego pachnideł tworzyli z nimi indywidualną wieź. A oryginalne formuły tworzonych przez niego zapachów mają nam w tym pomóc. Jeśli zaś zastanawiacie się skąd wzięła się nazwa Nasomatto to już spieszę z wyjaśnieniem. Otóż, pracując dla dużych koncernów i przedstawiając im swoje pomysły na perfumy Alessandro Gaultier często słyszał: Tego się nie da zrobić, jesteś szalony! Postanowił więc udowodnić, że się da, a w jego szaleństwie jest metoda. Zachęcam jednak, żebyście przekonali się o tym na własnej skórze. Dosłownie.