Aventus - ku chwale Napoleona!

     Aby uczcić 250. rocznicę swojego powstania dom perfumeryjny Creed wypuścił w 2010 roku nowy, dedykowany mężczyznom zapach - Aventus. Za inspirację do jego stworzenia posłużyła Olivier’owi Creed’owi jedna z najwybitniejszych postaci w historii Francji - Napoleon Bonaparte, Cesarz Francuzów, zaś składniki wyszukiwał sam przyszły dziedzic rodu Creed’ów - Erwin. I choć próbowałem ustalić czy założona zaledwie 9 lat przed narodzinami Napoleona marka ma jakiekolwiek związku z tym wybitnym wodzem nie udało mi się ustalić żadnych bezpośrednich powiązań uzasadniających taki wybór źródła inspiracji. Problem miałem też z samym zapachem. Najpopularniejszy obecnie perfum w portfolio Creed przy pierwszym teście nie zrobił na mnie większego wrażenia i dopiero kolejne dwa znacząco wpłynęły na poprawę mojej oceny.

Aventus

      Aventus to świeży, owocowy szypr, który rozpoczyna się bardzo rzadko spotykaną i naprawdę ciekawą mieszanką ananasa, francuskich jabłek i używanej tradycyjnie w tego typu zapachach bergamotki. Przede wszystkim pojawia się tu jednak czarna porzeczka z Korsyki. Jej obecność jest o tyle istotna, że nie tylko stanowi nawiązanie do miejsca urodzenia Napoleona, ale również definiuje kształt tych perfum. Użycie tego raczej damskiego składnika (zastosowany chociażby w Si domu mody Armani) bynajmniej nie wpływa na umniejszenie męskiego charakteru Aventusa, wręcz przeciwnie - świetnie komponuje się on z następującymi po otwarciu nutami serca. W swoim początkowym etapie zapach budzi we mnie przede wszystkim skojarzenia z przejrzystym powietrzem lub zimną, źródlaną wodą przechowywaną w kryształowym naczyniu. Aventus jest czysty i klarowny.

black currant

     Serce perfum zdecydowanie bardziej wskazuje komu dedykowany jest zapach, głównie za sprawą jałowca, który nadaje zapachowi suchości i szorstkości oraz dymnego aromatu brzozy z Luizjany, której obecność daje się wyczuć już w głowie perfum. Zastosowanie tej ostatniej to zresztą kolejna aluzja do Cesarza, albowiem przez 4 lata rządził on tym stanem. Obok dwóch powyższych w sercu obecne są także paczula i jaśmin z Maroka, powoli zanikają zaś cytrusowe tony. Aventus staje się mniej owocowy, a bardziej wytrawny, powiedziałbym nawet, że lekko kadzidlany. Nie jest to jednak minus. Zapach przypomina mi w tym momencie trochę Patchouli 24 od Le Labo, które stworzone zostało w oparciu o aromaty smoły brzozowej, paczuli oraz drewna jałowcowego.  Ostra drzewna nuta utrzymuje się przez kilka godzin, po czym zostaje złagodzona przez słodką bazę tych perfum. Jest to zasługa przede wszystkim wanilii oraz piżma, które ładnie utrwalają zapach na skórze. Nie można również pominąć obecności mchu dębowego oraz ambry, gdyż nadają one dziełu Olivier’a Creed’a słonawy i jakby szary odcień. Całość tworzy bardzo zgrabną kompozycję o niezaprzeczalnie męskim charakterze. Kolejne fazy płynnie następują po sobie, czuć też naturalne pochodzenie zastosowanych składników. Co ważne zapach wzbudza bardzo duże zainteresowanie kobiet.

Napoleon

     Wbrew obiegowym opiniom w moim przypadku Aventus okazał się perfumami wyjątkowo trwałymi. W przypadku wód toaletowych zawsze uznaję wynik 8 do 10 godzin za naprawdę dobry. Nie jestem natomiast pewien co do mocy tego zapachu. Ja po około 2 godzinach przestawałem wyczuwać go wokół siebie, jednak osoby w moim otoczeniu wciąż zwracały na niego uwagę. W rezultacie wydaje mi się, że perfumy te mają umiarkowaną, nowoczesną projekcję.

     W kwestii flakonu muszę otwarcie wyznać, że ani trochę mi się on nie podoba. Jeżeli chodzi o kształt to zachowany został typowy dla wszystkich zapachów marki wzór, nie pasuje mi jednak jego wykończenie. Szkło do połowy oprawione w czarną skórę nijak nie pasuje do charakteru tych perfum, kiczowata jest też etykietka. Przedstawiona na niej postać wygląda bardziej jak Aleksander Wielki niż Napoleon Bonaparte. Uważam, że Creed mógł się bardziej postarać.

     Wydaje mi się, że Aventus to naprawdę niezły zapach, który udanie wieńczy 250 lat istnienia założonej przez James’a Henry’ego Creed’a marki. Jest elegancki, świeży oraz posiada bezsprzecznie męski charakter,  co bywa trudne do osiągnięcia w przypadku perfum opartych o aromat czarnej porzeczki. Stanowi świetny wybór na dzień. Lubię go i podoba mi się, ale mimo wszystko nie jestem nim aż tak oczarowany. W konsekwencji nie podzielam zdania jakoby był hipnotyzująco piękny. Być może wpływ na moją opinię miał pierwszy, niezbyt pozytywny kontakt z tym zapachem. Jak już wspomniałem na wstępie dopiero drugi i trzeci test pozwoliły mi docenić walory Aventusa. Być może jest to potwierdzenie tezy, jakoby Creed miał problem z zachowaniem identyczności zapachu w poszczególnych seriach. Podobno wersje tych perfum pochodzące z różnych partii w zauważalny sposób różnią się od siebie.  Jako że próbka do pierwszego testu pochodziła z innej perfumerii niż ta, z której otrzymałem drugą i trzecią możliwe, że i ja testowałem kompozycje z różnych partii. Niemniej uznaję działo stworzone przez Olivier’a Creed’a za zdecydowanie warte poznania, choć przyznaję jednocześnie, że znam lepsze sposoby na wydanie około tysiąca złotych.  

Aventus
Główne nuty: Owoce.
Autor: Olivier Creed.
Rok produkcji: 2010.
Moja opinia:  Polecam. (6/7)

Aventus