Figuier Ardent - figa w perfumach cz. I

     Dzisiejszym wpisem chcę rozpocząć trzyczęściowy cykl poświęcony fidze w perfumach. Ten pochodzący głównie z Egiptu i rejonów dawnej Mezopotamii owoc bardzo często służy perfumiarzom za źródło inspiracji, jego interpretacje są jednak bardzo odmienne. Już na wstępie chciałbym też zaznaczyć, że figa sama w sobie nie jest składnikiem ani stricte kobiecym ani też specjalnie męskim. Plasuje się gdzieś po środku, co wpływa na dużą uniwersalność zapachów, w których jest zawarta. Na początek przyjrzyjmy się kompozycji stworzonej przez Ralfa Schwieger’a dla Atelier Cologne. Zaprezentowany w ramach linii Azure w 2015 roku Figuier Ardent (fr. ognisty figowiec) już od chwili debiutu zbiera bardzo dobre recenzje, charakteryzuje się też jednym z najbardziej nietypowych ujęć figi jakie można spotkać we współczesnej perfumerii.

Figuier Ardent

     Już na wstępie zapach okazuje się być sporym zaskoczeniem, gdyż jest bardzo suchy i przyprawowy, tytułowej figi nigdzie zaś nie widać… Jest za to kardamon z Gwatemali, którego ostry aromat przykuwa uwagę i jednocześnie dobrze współgra z obecnym w składzie anyżem z Turcji. To właśnie ten duet odpowiada za tak pylisty i drapiący w gardło początek Figuier Ardent. W głowie nie brakuje też jednak klasycznej cytrusowej nuty, którą zawdzięczamy obecności w składzie bergamotki. Łagodzi ona nieco intensywność otwarcia tych perfum i sprawia, że zapach nabiera świeżości. Figuier Ardent staje się też dzięki niej trochę bardziej zielony.

     Po około godzinie w perfumach zaczyna wreszcie pokazywać się tytułowa figa. Nie jest ona jednak mleczna i kremowa jak w większości kompozycji z Figuier Heeley’a i Premier Figuier L’Artisan Perfumeur na czele. Przypomina raczej owoc, który dopiero dojrzewa na drzewie. Czuć tutaj zarówno zieloność sprowadzonych z Prowansji liści figowych, jak i delikatnie słony odcień owocowego miąższu. Powyższe nuty zestawione zostały z czarnym pieprzem z Madagaskaru, który stanowi dla nich ciekawy kontrast i jednocześnie nadaje męskiego charakteru. Co ciekawe, obecność pieprzu w sercu nie przekłada się wcale na zwiększoną moc tych perfum. Jest on za to naturalnym następcą kardamonu i przejmuje odpowiedzialność za suche i wytrawne akcenty zapachu. Ralf Schwieger kreuje w sercu Figuier Ardent obraz śródziemnomorskiego wybrzeża, gdzie figowce dojrzewają w słońcu na wzgórzach obmywanych słoną, morską wodą. W bazie perfumy stają się bardziej drzewne i słodkie. Dzieje się tak za sprawą zastosowania akordów drewna cedrowego z Virginii oraz bobu tonka z Brazylii. Zielone owoce nareszcie dojrzały i są gotowe do zbiorów. W tej przemianie pomaga również toskański irys, którego obecność wnosi do zapachu ziemiste niuanse. Dzięki niemu figa nabiera też bardziej cielesnego charakteru, nareszcie stając się mleczna i jakby kokosowa. Ciężko jest wskazać głównego bohatera, gdyż na tym etapie wszystkie akordy bardzo dobrze ze sobą współgrają tworząc spójną nutę bazy. Kompozycja jest dobrze zbalansowana i za to należy się Schwieger’owi pochwała.   

fig

     Z przykrością muszę stwierdzić, że Figuier Ardent to jedne z najmniej trwałych zapachów jakie miałem okazje testować. Ich moc również nie powala na kolana. Po około 1,5 godziny zapach wyraźnie słabnie, zaś po upływie 4-5 całkowicie znika z mojej skóry. Po mimo obecności pieprzu pozostaje też naprawdę bardzo bliskoskórny, projektując jedynie w minimalnym stopniu.

     Jeżeli chodzi o flakon to wszystkie perfumy z linii Azure posiadają buteleczki z niebieskiego szkła i srebrne zatyczki. Różnią się natomiast jedynie kolorem etykiet. Ta dla Figuier Ardent ma kolor turkusowy niczym woda w zatoczkach Morza Śródziemnego i dobrze pasuje do charakteru omawianej kompozycja, zaś dzięki temu, że wykonana została ze skóry flakon nie wyślizgnie się z dłoni.

     Wydaje mi się, że choć nazwanie tych perfum Ognistym Figowcem było zabiegiem nieco na wyrost, dobrze oddaje ono kierunek, w którym w swoim dziele podążył Ralf Schwieger. Niewątpliwie otrzymaliśmy zapach znacznie odbiegający od figowych kanonów, niepodobny do innych. Jest jednocześnie bardzo uniwersalny i myślę, że z powodzeniu używać go mogą również panie. Sugerowałabym jednak korzystanie z niego podczas cieplejszych pór roku, zwłaszcza na wiosnę, gdy wszystko rozwija się i kwietnie. Pomimo interesującego doboru nut i ich udanego zbalansowania ze smutkiem stwierdzam, że Figuier Ardent  nie do końca trafił w mój gust. Zwyczajnie nie zachwycił mnie tak jak tego oczekiwałem. I między innymi dlatego ciekaw jestem co pokażą pozostałe wybrane przez mnie figowce.

Figuier Ardent
Główna nuta: Figa.
Autor: Ralf Schwieger.
Rok produkcji: 2015.
Moja opinia:  Warto poznać. (5/7)

Figuier Ardent