Lyric Man – stąd do wieczności

Jeśli chodzi o perfumy orientalne, to zdecydowanie najczęściej na bloga trafiają teksty dedykowane kompozycjom Montale. A przecież wiele innych marek również ma swojej ofercie pokaźną ilość tego typu zapachów. Na przykład Amouge. Dlatego też dzisiejszy wpis poświęcony jest Lyric Man. Pachnidłu powstałemu w 2008 roku za sprawą Daniela Visentin’a. Z opisu na oficjalnej stronie omańskiego producenta perfum wyczytać możemy, że zapach ten przywoływać ma ponury dźwięk wieczności. Oraz, że ma on w sobie coś majestatycznego i dramatycznego zarazem. Brzmi naprawdę intrygująco. Przekonajmy się jednak jaka jest rzeczywistość.

Choć od początku nie można mieć wątpliwości, że główną bohaterką Lyric Man jest róża, to jednak głowa kompozycji zbudowana jest w oparciu o cytrusy. I tak, w pierwszej fazie recenzowanych perfum niewątpliwie pojawia się limona. Świeża i soczysta. A także cierpka. Z tym, że i z pewną dozą słodyczy. Pod tym względem doskonale pasuje zresztą do charakteru opisywanego zapachu. Osobiście postrzegam bowiem całe dzieło Amouage jako wytrawne, lecz przełamane subtelną, acz zauważalna dawką czegoś słodkiego. Natomiast obok limony, w głowie tych perfum pojawia się jeszcze bergamotka. Rozjaśnia ona dość mroczny i jednocześnie jakby buduarowy klimat Lyric Man. Nadaje otwarciu lekkości i swawolności. Z tym, że wrażenie to jest dość krótkotrwałe. Pierwszy etap zapachu przemija niemalże w mgnieniu oka, ustępując miejsca zgoła odmiennemu sercu.

     W środkowej fazie recenzowanego dziś pachnidła na pierwszy plan wysuwa się wspomniana już róża. Początkowo delikatna, z czasem nabiera mocy. Przy czym jej aromat ma w sobie coś arabskiego. Natychmiastowo kojarzy się z Bliski Wschodem. Jest miękki i słodki, ale też podszyty goryczą. Mam przez to wrażenie, jakby w składzie Lyric Man obecny był również oud. Z tym, że żaden ze sprawdzonych przeze mnie spisów nut nie wskazuje by tak było. Potwierdzają one natomiast bijące ze środkowego etapu stworzonego przez Daniela Visentin’a  pachnidła bogactwo woni. Którego i ja nie mogę nie zauważyć. Oprócz róży, za słodką stronę tych perfum odpowiedzialny jest także kwiat pomarańczy. Jednocześnie, pierwsza część fazy serca ma w sobie również coś ewidentnie zielonego. Co wynika z obecności arcydzięgla oraz galbanum na tym etapie zapachu. To ostatnie wpisuje się także we wspomniany już przeze mnie gorzki wątek Lyric Man. Jednak w miarę upływu czasu coraz silniej dają o sobie znać przyprawy. Spośród których ja najlepiej wyczuwam słodki aromat szafranu. Nadaje on całości zmysłowości, podkreślając jednocześnie orientalny charakter zapachu. Natomiast imbir i gałka muszkatołowa sprawiają, że opisywane perfumy nabierają więcej pikanterii. Pozwalają również na płynne wprowadzenie wątku drzewnego. Reprezentowanego tu przede wszystkim przez sosnę. Której obecność dodatkowo podkreśla zieloną stronę kompozycji. Z kolei wytrawny aspekt dzieła Amouage wzmocniony został za pomocą kadzidła frankońskiego. Jego dymna woń przeplata się tu z pozostałymi nutami tworząc wrażenie bliskowschodniego przepychu. Do tego dodać zaś należy kremowe aromaty wanilii i drewna sandałowego, przypominające nam o zmysłowych charakterze skomponowanego przez Visentin’a pachnidła. W ten ostatni klimat po części wpisuje się również obecne w bazie piżmo.

     To teraz zobaczmy jak prezentują się parametry użytkowe Lyric Man. Moim zdaniem jeśli chodzi o projekcję, to recenzowane perfumy wypadają naprawdę dobrze. Zapach jest całkiem intensywny i podczas testów nie miałem problemu by czuć go na swojej skórze. Wydaje mi się, że osoby w moim otoczeniu również były świadome jego obecności, choć nie doczekałem się komentarzy na ten temat. Do dobrej mocy dodać zaś należy równie godną uznania trwałość. Taką na poziomie 9-10 godzin od aplikacji. Przynajmniej w moim wypadku. Dodać jednak muszę, że opisywana dziś kompozycja występuje pod postacią wody perfumowanej.  

     Przyjrzyjmy się też przez chwilę flakonowi prezentowanego zapachu. Typowy dla Amouage kształt przyobleczony został w barwę ciemnej czerwieni. Cieniowanej, bowiem kolor buteleczki zmienia się, jaśniejąc ku górze. Na froncie możemy natomiast odnaleźć logo i oznaczenie omańskiej marki, a pod nimi nazwę recenzowanych perfum. Wykonane w kolorze srebra. Natomiast zatyczka jest ciemnoszara i przyozdobiona sztucznym brylancikiem. Całość prezentuje się naprawdę dobrze i według mnie pasuje również do charakteru zamkniętego we wnętrzu flakonu pachnidła.   

     Muszę przyznać, że tworząc Lyric Man Daniel Visentin zafundował nam naprawdę aromatyczny koktajl. W opisywanych perfumach przeplata się wiele wątków. Kwiatowa słodycz, przyprawowa zmysłowość, cierpka zieleń. A wszystkie one połączone są w spójną całość. Czemu więc tylko 4/7? Przede wszystkim dlatego, że recenzowana dziś kompozycja zupełnie nie trafiła w mój gust. Bo choć nie mogę odmówić jej jakości, to jednak obcowanie z nią nie dało mi satysfakcji. Przeciwnie, testując Lyric Man odczuwałem nawet mały dyskomfort. Nie wiem jednak czy wynikał on z tak silnej roli, jaką w zapachu odgrywa róża, czy też dzieło Amouage wydało mi się zbyt cierpkie. Niemniej, coś w piramidzie nut sprawia, że nie potrafię zachwycić się tymi perfumami. Nie mogę też jednak zdobyć się na ich krytykę. Dzieło Visentin’a ma bowiem co najmniej kilka zalet. Przede wszystkim jest bardzo charakterystyczne. A do tego wyraźnie zmysłowe. Ponadto, jego wielowymiarowość również zasługuje na wyróżnienie. Dlatego też myślę, że najlepiej będzie jeśli sami wyrobicie sobie zdanie na temat tych perfum.

     Ps. Już po przygotowaniu niniejszego wpisu przeczytałem recenzję Lyric Man napisaną przez Kafkaesque. Zaskoczyło mnie jak bardzo podobne są nasze finalne przemyślenia na temat tej kompozycji.   

Lyric Man
Główne nuty: Róża, Przyprawy.
Autor: Daniel Visentin.
Rok produkcji: 2008.
Moja opinia:  Może być. (4/7)