Boucheron pour Homme – mężczyzna w kwiecistej koszuli

Oba recenzowane przeze mnie do tej pory zapachy Boucheron były stosunkowo nowe. I nie wypadły najlepiej. Tym razem postanowiłem więc sięgnąć po coś bardziej wiekowego. A konkretnie Boucheron pour Homme z 1991 roku. Kompozycję, za którą stoi… Hmm, no właśnie… W zależności od źródła, w Internecie znaleźć można informacje, że autorem tych perfum jest Raymond Chaillan, duet Francis Deleamont i Jean-Pierre Bethouart lub cała wymieniona trójka razem. Jak widać sukces ma wielu ojców. Abstrahując jednak od osoby twórcy, warto także wspomnieć, że nasz dzisiejszy bohater to pierwsze męskie perfumy w ofercie francuskiej marki. Opisywane są zaś jako wyrafinowane i dedykowane gentlemanom. Przekonajmy się zatem jak pachną.

Bez dwóch zdań, Boucheron pour Homme to perfumy od samego początku niezwykle aromatyczne. Zaś ich głowa jest wyraźnie cytrusowa. Co ciekawe, otwarcie kompozycji nie jest jednak lekkie i świeże. Sprawia wrażenie złożonego i od razu wskazuje na głębię recenzowanego zapachu. Istotną rolę odgrywają w nim pomarańcza, cytryna i bergamotka. Czuć przeplatające się ze sobą słodycz i gorycz. Powyższe trio uzupełnione zostało jeszcze przez mandarynkę. Nie mogę jednak powiedzieć, żebym czuł ją tu jako samodzielną nutę. Nieco ziołowej pikanterii głowie dzieła Boucheron nadaje natomiast bazylia. Dość szybko zdać sobie można również sprawę z obecności werbeny cytrynowej. Jest ona jednym z kluczowych elementów kompozycji, a jej aromat przeciągnięty został aż do serca Boucheron pour Homme. Otwarcie uzupełniono zaś jeszcze klasyczną wonią lawendy. Przez co całość pachnie retro. Nie na tyle jednak by odstraszyć od dalszych testów.

Przepych, jaki odnajdujemy w głowie opisywanych perfum widoczny jest także w ich środkowej fazie. Do nadal wyczuwalnych pomarańczy i werbeny w pierwszej kolejności dołącza zaś róża. Przedstawioną ją tu w taki sposób, że jej aromat sprawia wrażenie jasnego i lekkiego. Tylko delikatnie słodkiego. Pozwala płynnie wprowadzić wątek kwiatowy. Na który składają się jeszcze konwalia, jaśmin i goździk. Muszę jednak zauważyć, że mimo takiej ilości kwiatów Boucheron pour Homme zachowuje męski charakter. Co niewątpliwie zasługuje na pochwałę. W sercu kompozycji istotną rolę odgrywa także irys. To za jego sprawą postrzegam ten etap zapachu jako sypki. Jakby pudrowy. Ale i wysublimowany. Ciekawe wrażenie. Listę obecnych w tej fazie nut zamyka zaś ylang-ylang, którego kremowy aromat stanowi zapowiedź zbliżającej się bazy. A posiada ona dwa oblicza. Za męski i drzewny klimat końcówki odpowiedzialne są bowiem wetyweria i mech dębowy. Nie brak w niej jednak i słodyczy. Wprowadzonej za sprawą bobu tonka, drewna sandałowego i ambry. Całość uzupełniono jeszcze o bardziej dymne nuty kadzidła i benzoesu. Za spoiwo posłużyło zaś piżmo.  

Czas by przyjrzeć się nieco parametrom użytkowym Boucheron pour Homme. Przy czym jak przystało na zapach powstały na początku lat 90’ XX wieku, dobrze zadbano tu o tę kwestię. Jeśli chodzi o projekcję, to uważam, że jest ona naprawdę silna. Osoby w naszym otoczeniu na pewno nie pozostaną nieczułe na aromat tych perfum. Sugeruję ostrożną aplikacji. Podczas jednego dnia testów zdarzyło mi się trochę przesadzić, czym doprowadziłem samego siebie do bólu głowy. Musiałem też porządnie przewietrzyć mieszkanie. Szczególnie, że kompozycja posiada też bardzo dobrą trwałość. Taką w granicach 8-9 godzin. Co w przypadku wody toaletowej na pewno zasługuje na wyróżnienie.

Do opisania pozostał jeszcze flakon recenzowanych dziś perfum. I jeśli mam być szczery, to nie zrobił on na mnie większego wrażenia. Nie prezentuje się może źle, ale na kolana też nie rzuca. Buteleczka jest niska i jakby przysadzista. Wykonana z przeźroczystego szkła, przez które widać zamkniętą w jej wnętrzu jasnożółtą ciecz. Flakon nie posiada etykiety, a nazwę zapachu oraz jego koncentrację wypisano bezpośrednio na frontowej ściance. Najciekawszym elementem wzoru jest zaś zatyczka. Jej dolna część jest karbowana i ma barwę złota. Na niej osadzono zaś granatową piramidkę o zaokrąglonym szczycie. I to właśnie ta część podoba mi się najbardziej.      

Mimo upływy czasu, Boucheron pour Homme to nadal perfumy wyróżniające się na tle konkurencji. Fakt, że pachną już może nieco staroświecko i polecałbym je osobom po trzydziestym roku życia, ale i tak warto je poznać. Choćby ze względu na to, że kwiaty zostały tu zaserwowane w naprawdę męskim stylu. Takie podejście wzbudza moje uznanie. Do tego zapach jest bogaty, posiada ciekawą ewolucję i dużą uniwersalność. Nie nada się może na każdą okazję, jednak jest w stanie pokryć te oficjalne oraz sporą część mniej formalnych. Jego klasyczny, a zarazem lekko orientalny aromat daje spore poczucie komfortu. Ja zaś cieszę się, że zdecydowałem się na testy. Dzięki Boucheron pour Homme z przyjemnością cofnąłem się do lat 90’ XX wieku.

Boucheron pour Homme
Główna nuta: Cytrusy, Kwiaty, Nuty Drzewne.
Autor: Raymond Chaillan, Francis Deleamont, Jean-Pierre Bethouart.
Rok produkcji: 1991.
Moja opinia:  Polecam. (6/7)