Cuir de Russie – dłoń w rękawiczce

Po opublikowanej w styczniu zeszłego roku recenzji Sycomore, dziś znów na bloga trafia zapach z kolekcji  Les exclusifs de Chanel. Tym razem mój wybór padł na Cuir de Russie. Z tym, że opisywane teraz perfumy to wersja autorstwa Jacques’a Polge’a z 2016 roku. Ich pierwowzór powstał zaś w roku 1924 za sprawą słynnego Ernesta Beaux. Kolejną istotną kwestią jest natomiast to, iż oficjalnie mamy tu do czynienia z kompozycją dla kobiet. Stali czytelnicy Agar i Piżmo wiedzą już jednak, że nie zawsze zgadzam się z tak sztywnym podziałem. I podobnie jest w przypadku Cuir de Russie. Niemniej, po więcej szczegółów zapraszam do lektury całego niniejszego wpisu.   

Otwarcie recenzowanych perfum naznaczone jest sporą ilością aldehydów. W efekcie ich głowa sprawia wrażenie zarazem aromatycznej, jak i lekkiej. A nawet delikatnie musującej. Jest w niej także coś cytrusowego, co wynika najpewniej z obecności bergamotki i mandarynki w pierwszej fazie Cuir de Russie. Nie można też oczywiście mieć żadnych wątpliwości co do skórzanego charakteru kompozycji. Od samego początku czuć tu nawiązania do pierwowzoru. Zapach nie jest może retro, ale ma w sobie jakąś staroświecką elegancję. Coś, czego nie da się już odnaleźć w tworzonych obecnie perfumach. Dość zaskakująco, jego początek skojarzył mi się też w pewien sposób w Aramisem. Z tym, że Cuir jest jednak mniej surowe. Subtelniejszy. A w jego otwarciu znajdziemy jeszcze kwiat pomarańczy. Jego indolowy aromat prowadzi nas zaś wprost do serca tych perfum.

Jeśli chodzi o środkową fazę opisywanej kompozycji, to w moim odczuciu jest ona mieszanką skóry i kwiatów. Przede wszystkim chłodnego i eleganckiego irysa. Ale również kremowego ylang-ylang, którego wpływ na dzieło Chanel jest nie do przeoczenia. Pojawia się także cieplejszy i bardziej zmysłowy jaśmin. A całość wzbogacono jeszcze o subtelny aromat róży. Jest nieco słodko, ale nie pudrowo. Wbrew temu, co mogłoby się wydawać, kwiaty wcale nie przesuwają Cuir de Russie w kobiecą stronę. Być może dzieje się tak dlatego, że w sercu zapachu odnajdziemy również bardziej męską woń tytoniu. Na tym etapie mam wrażenie jakbym wąchał parę starych, ale jednocześnie świeżo nakremowanych skórzanych rękawiczek. Czemu akurat rękawiczek a nie na przykład torebki albo portfela? Przede wszystkim dlatego, że w dziele Chanel odnajduję także coś cielesnego. Może to przez te indolowe akcenty kwiatu pomarańczy. W każdym razie, jest tu coś, co kojarzy mi się z ciepłą ludzką skórą. To jakby zapach dłoni tuż po jej wyjęciu z rękawiczki. A choć w bazie skóra nadal króluje nad innymi nutami, to całość wydaje się bardziej drzewna. Przede wszystkim za sprawą dymnej nuty brzozy. Podkręconej jeszcze przy pomocy jałowca. Zanurzonego w aromatycznej ambrze. Podejrzewam, że pojawia się tu również sandałowiec. A także coś, co sprawia, że momentami Cuir kojarzy mi się z lakierem do drewna. Jakaś delikatnie spirytusowa nutka.

To teraz może kilka słów o walorach użytkowych Cuir de Russie. Jeśli przyjrzeć się projekcji tych perfum, to zauważymy, że jest ona silna, ale jedynie na ich początku. Potrafi nawet przyprawić o ból głowy. Co akurat mi się raz przytrafiło. Jednak dość szybko zapach sadowi się bliżej skóry. I nie wychodzi poza naszą strefę komfortu. Natomiast jego trwałość uznaję za bardzo dobrą. Opisywane pachnidło utrzymuje się na skórze przez około 9-10 godzin. Tak przynajmniej było w moim wypadku. Przypomnę też jednak, że mamy tu do czynienia z wodą perfumowaną.   

Nim przejdę do podsumowania dzisiejszej recenzji, jeszcze krótko o flakonie prezentowanych perfum. W moim odczuciu nie wyróżnia się on zanadto na tle konkurencji. Wygląda prosto, ale i elegancko zarazem. Wykonany jest z przeźroczystego szkła, przez które widać zamkniętą w jego wnętrzu żółto-pomarańczową ciecz. Front zdobi zaś biała etykieta, na której wypisano nazwę kompozycji oraz jej producenta. Całość wykończona została natomiast masywną, czarną zatyczką w kształcie walca. W efekcie flakon, choć stonowany, prezentuje się dobrze.

Choć z początku aromat Cuir de Russie wwierca się głęboko w mózg, to jednak w perfumach tych jest jakaś niezwykła łagodność. Ich skórzany aromat wskazuje na siłę oraz pewność siebie, natomiast kremowa strona nadaje dziełu Chanel delikatności. W efekcie zapach ani przez moment nie wydaje się przytłaczający. Jest za to elegancki i wyrafinowany. Stanowi hołd oddany przeszłości. Podtrzymuję także, iż jest to kompozycja, która pasować będzie zarówno kobietom jak i mężczyznom. Nie ciąży bowiem w żadną ze stron. A ze względu na swój charakter nadawać się będzie na większość okazji. Warto mieć takie pachnidło w swojej kolekcji.                

Cuir de Russie
Główna nuta: Skóra.
Autor: Jacques Polge
Rok produkcji: 2016.
Moja opinia: Polecam. (6/7)