Penhaligon’s – wierność tradycji

     Dziś na Agar i Piżmo po raz pierwszy mam przyjemność przedstawić markę z Wielkiej Brytanii. Mowa o Penhaligon’s. Jako że na blogu pojawiło się już kilka recenzji perfum z tym logo na etykiecie, pomyślałem, że dobrze byłoby też w końcu napisać parę słów o samej firmie. Szczególnie, że jest to jedna z najstarszych marek w branży. Jej początki sięgają bowiem aż do czasów panowania królowej Wiktorii! Jednak również i dziś Penhaligon’s ma sporo miłośników. I to nie tylko w Wielkiej Brytanii. I choć ja nie zaliczam się do tego grona, to muszę przyznać, że każda z kompozycji, które do tej pory poznałem, warta była uwagi. Szczególnie do gustu przypadł mi zaś – dość konserwatywny skądinąd – English Fern. Jeśli zatem macie ochotę zapoznać się z historią oraz ofertą brytyjskiej firmy to zapraszam do lektury niniejszego wpisu.

Penhaligon's

     Jak już wspomniałem początki marki sięgają okresu, gdy w Anglii rządziła królowa Wiktoria. Cofnijmy się zatem do roku 1870. Wtedy do bowiem młody kornwaldzki golibroda William Penhaligon przybywa do Londynu i otwiera zakład na słynnej Jermyn Street. W zasadzie ‘otwiera zakład’ nie jest precyzyjnym określeniem bowiem Anglik przejął zarząd nad jedną ze znajdujących się na wspomnianej ulicy tureckich łaźni. I to właśnie ona zainspirowała go do stworzenia jego pierwszych perfum – Hammam Bouqet (hammam to po turecku nic innego jak łaźnia właśnie). W krótce po nim powstały zaś kolejne. Dzięki zastosowaniu wysokiej jakości składników naturalnych oraz intrygującym kompozycjom aromatycznym zapachy Penhaligon’s szybko zyskały uznanie nie tylko w Londynie, ale całej Wielkiej Brytanii. W 1880 roku oficjalnie powstało natomiast Penhaligon’s & Jeavon’s. Sam William Penhaligon zmarł w 1902 roku. Co ciekawe, w tym samy okresie powstały też najpopularniejsze perfumy marki – stworzone na zamówienie księcia Marlborough – Blenheim Bouquet. Pomimo śmierci założyciela, oferta Penhaligon’s była stale rozbudowywana. Firma pozostała jednak wierna swoim korzeniom. Wszystkie jej zapachy powstają na terenie Wielkiej Brytanii a do ich produkcji używa się najwyższej jakości składników. W 1920 roku główny salon został jednak przeniesiony na Burt Street. Poprzedni funkcjonował jednak aż do 1941 roku, kiedy to został zniszczony wskutek bombardowania Londynu przez Niemców. W latach 50’ prawa do Penhaligon’s nabyła inna brytyjska marka związana z przemysłem kosmetycznym – Geo F Trumper. Obecnie jej właścicielem jest jednak hiszpański gigant – PUIG International, posiadający w swoim portfolio również francuskie L’Artisan Parfumeur.   

     Na obecną ofertę Penhaligon’s składa się ponad 50 zapachów. Wśród nich odnajdziemy zarówno kompozycje o bardziej tradycyjnym charakterze jak choćby wspomniany już przeze mnie English Fern czy koloński Quercus, jak i zdecydowanie bardziej odważne propozycje. Do tych drugich zaliczyć można choćby Halfeti, Bayolea czy recenzowany przeze mnie w ubiegłym roku Sartorial. Większość perfum inspirowana jest przede wszystkim ważnymi chwilami w życiu ich twórców. Te zapachy mają przywodzić wspomnienia. Nie wiem czy te dobre chwile można jakoś zuniwersalizować, wiem natomiast, że obecnie dużą popularnością na rynku cieszą się takie kompozycje jak Iris Prima i Vaara. Warto jednak wspomnieć, że w ofercie Penhaligon’s odnajdziemy nie tylko perfumy, ale także cały asortyment produktów do golenia a także mydeł i żeli pod prysznic. Na osobną uwagę zasługują natomiast flakony, w których dystrybuowane są zapachy brytyjskiej marki. Ich wzór stworzył jeszcze Wiliam Penhaligon i od jego czasów nie uległ on zmianie. Trzeba zresztą przyznać, że szklane buteleczki z kolorowymi kokardami naprawdę cieszą oko. Ja zaś zachęcam do zapoznania się z zawartością przynajmniej kilku z nich.

Penhaligon's