Héroïque – pretendent do tronu

Po mającym miejsce półtora roku temu debiucie, dziś na Agar i Piżmo znów trafia recenzja perfum Rancé 1795. Zaś tym razem są to Héroïque. Zapach powstały w 2015 roku i dedykowany mężczyznom, którzy chcą zostawić po sobie ślad. Charyzmatycznym i z zamiłowaniem do przygód. Takim jak Cesarz Francuzów Napoleon Bonaparte. To bowiem właśnie jego postać posłużyła Jeanne Sandrze Rancé za inspirację do skomponowania Héroïque. Właścicielka włoskiej marki często podkreśla zresztą historyczne związki władcy z Rancé 1795 i jego znaczący wpływ na jej rozwój. Ja natomiast przypomnę, że na blogu pojawiły się już kiedyś perfumy inspirowane Napoleonem. A były to CreedAventus. Ciekaw jestem zatem czy odnajdziemy tu jakieś podobieństwo.    

Początek Héroïque jest rześki i zielono-owocowy. Bardzo przyjemny. Co może być zasługą pojawiającego się w głowie tych perfum ananasa. Jego obecność jest nieco zaskakująca, niesie jednak ze sobą ładunek słodyczy pozwalający nam zaprzyjaźnić się z kompozycją Rancé. W ten klimat wpisuje się także obecna w otwarciu nuta jabłka. Natomiast odpowiedzialność za świeżą i pobudzającą stronę zapachu bierze na siebie bergamotka. Bardzo ważną rolę w pierwszej fazie recenzowanego dziś pachnidła pełni również czarna porzeczka. Choć może nie kojarzy się z samym Napoleonem, to jednak niewątpliwie kieruje nasze myśli ku Francji. A konkretnie ku słynącemu z upraw tego owocu rejonu Dijon. Stanowi także element wspólny między Héroïque a wspomnianymi już Aventus. Przy czym w dziele Rancé 1795 aromat porzeczki jest przyjemnie kwaskowy i udanie wpisuje się w klimat pierwszej fazy zapachu.

Jeśli chodzi o serce opisywanej kompozycji, to choć owocowy wątek dalej jest tu obecny, całość nabiera odmiennego charakteru. Na sile przybierają bowiem kwiaty. Wśród których prym wiedzie jaśmin. Towarzyszy mu zaś róża. W efekcie środkowy etap prezentowanych dziś perfum nabiera więcej ciepła. A także specyficznej miękkości. Odnajduję tu coś łagodnego. I to mimo obecności ostrzejszych i wytrawniejszych nut drzewnych. W szczególności brzozy. Choć jej aromat jest gorzki i dymny, a momentami kojarzy się wręcz z wonią smoły, to jednak wcale nie razi. Zgrabnie wkomponowuje się w ogólny klimat Héroïque, nadając tym perfumom bardziej męskiego charakteru. Podobnie dzieje się też z paczulą. Także i jej trudna woń została tu po części poskromiona i pomaga budować wrażenie siły oraz spokoju. Niestety, wydaje mi się, że w efekcie sercu dzieła Rancé trochę brakuje ognia. Jest zbyt zachowawcze. I w bazie kompozycji nie ulega to zmianie. Choć wątek drzewny, reprezentowany przez drewno tekowe, nabiera jeszcze trochy mocy. Z tym, że powoli, powoli przesuwamy się w słodszym i bardziej balsamicznym kierunku. Co jest po części spowodowane obecnością ambry w ostatniej fazie recenzowanej kompozycji. Nie bez znaczenia dla tej zmiany pozostaje też jednak pojawienie się wanilii. Rolę utrwalacza pełni tu natomiast piżmo.  

Przy okazji dzisiejszej recenzji nie mógłbym oczywiście nie wspomnieć o parametrach użytkowych Héroïque. Z rozczarowaniem muszę jednak stwierdzić, że nie są one zbyt dobre. Jeśli chodzi o projekcję, to ta plasuje się zdecydowanie poniżej normy. Już w chwilę po aplikacji, zapach sadowi się blisko skóry i bardzo niechętnie się z niej podrywa. Momentami trzeba wręcz szukać go na sobie. Do tego trwałość kompozycji również jest przeciętna. Dzieło Rancé 1795 znika z mojego ciała między czwartą a szóstą godziną od momentu wyperfumowania się. Można więc być zawiedzionym, zwłaszcza, że mamy tu do czynienia z wodą perfumowaną, a nie toaletową.

To jeszcze krótko o flakonie opisywanego dzisiaj pachnidła. A ten prezentuje się moim zdaniem naprawdę dobrze. Buteleczka jest smukła i ma kształt trapezu. Jej front zdobi zaś czarna etykieta z czerwono-złotą grafiką. Nie jestem jednak w stanie dokładnie powiedzieć, co zostało na niej przedstawione. Tuż pod nią wypisano natomiast nazwę zapachu oraz jego koncentrację. A wykonano to przy pomocy białej czcionki. O czym wspominam, ponieważ znajdujące się nieco niżej oznaczenie marki jest już w kolorze złotym. Tej samej barwy jest również atomizer, wokół którego owinięty został pomarańczowy sznureczek. Całość uzupełniono jeszcze o przeźroczystą, sześcienną zatyczkę.   

Podsumowanie dzisiejszej recenzji zacznę może od tego, że choć Héroïque i Aventus są zapachami podobnymi, to jednak nie bliźniaczo. Przy czym moim zdaniem w porównaniu tym korzystniej wypadają perfumy Olivier’a Creed’a. Dziełu Rancé 1795 brakuje nieco wyrazistości. Co nie znaczy bynajmniej, że jest to kompozycja zła. Przeciwnie, ma ona swoje plusy i nie wątpię, że wielu osobom naprawdę przypadnie do gustu. Jej aromat jest przyjemny i daje spore poczucie komfortu. Dobrze pasuje na wiosenne dni. Całość posiada także zauważalnie drzewny klimat, dzięki czemu zapachowi nie brak męskości. No i pojawiają się pewne niespodzianki, tak jak ten ananas w głowie czy rzadko spotykane drewno tekowe w bazie. Moim zdaniem czegoś tu jednak brakuje. Dzieło Rancé jest poprawne, nie przykuwa jednak uwagi. A o to przecież w perfumach chodzi.                

Héroïque
Główne nuty: Owoce, Nuty Drzewne.
Autor: brak danych.
Rok produkcji: 2015.
Moja ocena: Warto poznać. (5/7)