No. 2 – promyk ciepła

Po niedawnej przygodzie z No. 1 znów sięgnąłem po perfumy z discovery set Tkliwych Nihilistów. A że lubię porządek to do testów wybrałem No. 2. Kompozycja ta, podobnie jak i poprzednio opisywany zapach, powstała w 2019 roku za sprawą Karola Jaśkowiaka. Posiada jednak zgoła odmienny charakter. Nie mogę może powiedzieć, że jedynka i dwójka są jak ogień i woda, w swoim debiutanckim duecie Nihiliści postawili jednak na różnorodność. O ile zaś No. 1 oscylowały w dość tradycyjnym klimacie, to już No. 2 eksplorują bardziej zmysłowe rejony olfaktorycznej mapy. Po więcej szczegółów zapraszam jednak do lektury całego wpisu.

     Już od samego początku recenzowana kompozycja jest zauważalnie słodka. Co spowodowane jest najpewniej umieszczeniem w jej głowie nuty suszonych owoców. Z tym, że ja wyczuwam tu raczej coś kandyzowanego. I, podobnie jak to miało miejsce w przypadku No. 1, lekko pudrowego. Wrażenie to jest jednak dość przyjemne. Natomiast obok owoców, w głowie opisywanych perfum pojawia się jeszcze aromat pąków topoli. Z Kotliny Kłodzkiej, jak donosi oficjalna strona Tkliwych Nihilistów. W tym miejscu muszę jednak szczerze przyznać, że nigdy nie wąchałem pąków topoli, nie mogę się zatem odnieść do wpływu jaki ich obecność wywiera na dzieło Karola Jaśkowiaka. Niemniej, mam akurat rodzinę w Kłodzku więc może podczas kolejnych odwiedzin będę miał okazję uzupełnić swój stan wiedzy. Wróćmy jednak do naszego dzisiejszego bohatera…

     W sercu No. 2 jedną z głównych ról odgrywają goździki. A wiec nuta, którą naprawdę lubię. Za jej sprawą zapach nabiera przyprawowego ciepła. Nie brak mu też jednak charakterystycznej cierpkości. Ja zaś w końcu uświadamiam sobie z czym kojarzą mi się te perfumy. Z Pomegranate Noir od Jo Malone! Tam również mamy do czynienia z połączeniem słodkich owoców (a konkretnie granatu) z korzennym aromatem goździków. A choć podobieństwo obu kompozycji jest odległe, to jednak klimat jaki budują uważam za zbliżony. Z tym, że No. 2 wydaje się bardziej sypki. Dodatkowo, w środkowej fazie dzieła Tkliwych Nihilistów istotną rolę odgrywa również tytoń. Wpisuje się on w słodką aurę serca, potęgując przy tym jego zmysłowość. Za którą po części odpowiedzialna jest także pojawiająca się tu nuta skóry. Przy czym jej wytrawny aromat stanowi niezbędny kontrapunkt dla stale wzmagającej się słodyczy zapachu. Którą w bazie podkreślono jeszcze przy pomocy bobu tonka. Końcówka ma więc bardzo aksamitny wydźwięk. Co ważne, nie jest jednak przesłodzona. Być może wrażeniu temu po części udało się zapobiec wprowadzając do ostatniej fazy zapachu nutę benzoesu. Który notabene naprawdę dobrze pasuje do klimatu opisywanej kompozycji. Ciepły, słodki i z delikatnymi skórzanymi oraz ziemistymi akcentami, zgrabnie łączy się z pozostałymi obecnymi tu nutami. Wśród których odnajdziemy jeszcze służące głównie za utrwalacz piżmo.  

    Skoro wiemy już jak pachną No. 2, to teraz przekonajmy się jak prezentują się parametry użytkowe tych perfum. Przy czym od razu zdradzę, że jest dobrze. Jeśli chodzi o projekcję, to ta jest naprawdę wyraźna. Określiłbym opisywany zapach jako całkiem intensywny. Nie mam najmniejszych problemów z czuciem go na sobie. Podobnie zresztą jak i osoby w moim najbliższym otoczeniu. Do tego dochodzi zaś w pełni satysfakcjonująca mnie trwałość. Taka na poziomie 7-9 godzin. Muszę jednak przypomnieć, że dzieło Tkliwych Nihilistów występuje pod postacią wody perfumowanej.    

     Pozostało mi jeszcze krótko opisać flakon recenzowanych perfum. Choć jego wzór jest taki sam jak w przypadku No. 1, to jednak różni się on kolorystyką. I tak, wykonana z przeźroczystego szkła, prostopadłościenna buteleczka opatrzona została czarną etykietą. Na której srebrnym drukiem umieszczono oznaczenie i logo marki oraz nazwę zapachu. Natomiast, aby jeszcze bardziej podkreślić szlachetny charakter dzieła Tkliwych Nihilistów, atomizer pokryty został warstwą złotej farby. Do tego dodać zaś należy czarną, cylindryczną zatyczkę oraz bursztynowej barwy ciecz wypełniającą wnętrze flakonu. Czy to już przepis na sukces? Bo wygląda naprawdę dobrze.     

     Muszę przyznać, że No. 2 to perfumy bardzo w moim guście. Podobają mi się bardziej niż No. 1. Zapach jest słodki i ciepły, jednak żadne z tych wrażeń nie jest przesadne. Zachowano tu zdrowy umiar. W czym niewątpliwie pomogły umiejętnie dobrane składniki. W efekcie całość ma w sobie coś magnetycznego. A jednocześnie wydaje się bardzo delikatna. Powiedziałbym nawet, że zwiewna. Co może wydawać się zaskakujące, patrząc na spis obecnych w No. 2 nut. A jednak podczas każdego testu miałem wrażenie, że wystarczy silniejszy podmuch wiatru, by opisywana kompozycja uleciała z mojej skóry. Być może jest to spowodowane wspomnianym już wrażeniem sypkości, które pojawia się w mojej głowie ilekroć wącham nadgarstek lub bloter. Poza tym, uważam jednak, że dzieło Karola Jaśkowiaka jest naprawdę ciekawe i zdecydowanie warto poświecić mu więcej niż tylko chwilę uwagi. 

No. 2
Główne nuty: Przyprawy, Owoce.
Autor: Karol Jaśkowiak.
Rok produkcji: 2019.
Moja opinia: Polecam. (6/7)