Chic For Men – Pan Uniwersalny

Oferta męskich perfum marki Carolina Herrera nie jest zbyt bogata. W perfumeriach sieciowych ogranicza się w zasadzie tylko do Bad Boy. Dziś na tapetę wziąłem jednak inny zapach z portfolio amerykańskiej marki. Powstały w 2003 roku Chic For Men. A więc dzieło trójki perfumiarzy: Carlos’a Benaim’a, Rosando Mateu oraz Jean-Marc’a Chaillan’a. Truizmem wydaje się natomiast znaleziona w materiałach dotyczących tej kompozycji informacja, iż jest ona szykowna i elegancka. Dużo bardziej zainteresowało mnie stwierdzenie o jej niejednoznacznych charakterze. Dzieło Herrery opisywane jest bowiem jako jednocześnie świeże, pikantne i zmysłowe. Zobaczmy zatem jak takie połącznie wypada w praktyce.   

     Chic For Men rozpoczynają się czymś na kształt akordu morskiego. Zbudowanego przede wszystkim w oparciu o nutę arbuza. Jest więc świeżo, soczyście i dość chłodno. Nawet przyjemnie. Choć może nie bardzo oryginalnie. Bardzo wyraźnie czuć za to wątek cytrusowy. W którym prym wiedzie cytryna. Towarzyszą jej zaś mandarynka i bergamotka. W efekcie głowa opisywanych perfum ma w sobie zarówno coś gorzkiego jak i słodkiego. Nie przechyla się jednak w żadnym z tych kierunków zachowując rozsądny balans. Jednocześnie, w pierwszej fazie Chic For Men pojawia się również kardamon. Moim zdaniem nie wnosi on jednak wiele do kompozycji. Wskazuje jedynie kierunek, w którym na swoich dalszych etapach podąży dzieło Caroliny Herrery. Z czasem, nawiązujący do trendów z lat 90’ XX wieku, morsko-rzęski klimat zapachu ulega bowiem wyraźniej zmianie.

     W sercu recenzowanych perfum królują przyprawy. Zapowiedziane przez wspomniany już kardamon. Dość wyraźnie czuć bardzo lubiany przez mnie czarny pieprz. Nadaje on całości pikanterii, podkreślając jednocześnie jej męski charakter. Za jego sprawą kompozycja nabiera bardziej korzennego klimatu. W który wpisuje się również obecny w środkowej fazie Chic For Men cynamon. On z kolei odpowiedzialny jest za ocieplenie zapachu. Niesie również ze sobą zauważalny ładunek słodyczy. Podobnie jak to miało miejsce w głowie, także i tu zachowano jednak równowagę między słodyczą a wytrawnością. W rezultacie, opisywane perfumy dają spore poczucie komfortu, choć można by wysunąć zarzut, że nieco brak im pazura. Szczególnie, że ich baza również nie zalicza się do drapieżnych. Przeciwnie, jest raczej spokojna i stonowana. Postawiono w niej na nuty o zdecydowanie bardziej zmysłowym charakterze. Takie jak drewno sandałowe z Mysore oraz bób tonka. Dzięki czemu końcówka sprawia wrażenie bardziej kremowej. Jest też jednak zauważalnie drzewna. Do czego przyczyniają się obecne w niej wirginijskie drewno cedrowe i ambra. Sporo też jednak piżma, którego syntetyczny aromat nieco zaburza mi nienajgorszy jak dotąd odbiór Chic For Men.

     Przekonajmy się teraz jak dzieło Caroliny Herrery wypada pod kątem parametrów użytkowych. Na początek projekcja. A ta jest moim zdaniem umiarkowana. Wyczuwam opisywany zapach w przestrzeni wokół siebie, nie bombarduje on jednak otoczenia swoim aromatem. Ani nie zostawia ogona. Pozwala się jednak zauważyć. Jego średniej mocy towarzyszy zaś równie przeciętna trwałość. Wynosząca około 6-8 godzin. Przynajmniej w moim wypadku. Trzeba też jednak pamiętać, że w przypadku Chic For Men mamy do czynienia z wodą toaletową.

     Tradycyjnie, chciałbym również poświęcić kilka słów flakonowi recenzowanych perfum. A ten wygląda moim zdaniem dość niepozornie. Wykonany jest z przeźroczystego szkła i ma kształt prostopadłościanu. Natomiast atomizer wraz ze swoją podstawą jest czarny i plastikowy. Podobnie jak i masywna zatyczka. Do tego, na froncie buteleczki wypisano nazwę kompozycji. A u podstawy umieszczono oznaczenie marki. Przez przejrzyste ścianki możemy z kolei dostrzec zamkniętą we wnętrzu flakonu bladą, zielono-żółtą ciecz. Taki wzór niespecjalnie przyciąga uwagę, ale też nie zniechęca do zakupu.  

     Choć Chic For Men nie są perfumami odkrywczymi, to moim zdaniem bronią się przed krytyką. Zapach jest przyjemny i zgrabnie balansuje między słodyczą a wytrawnością. Nie pozwalając żadnemu z tych wrażeń dominować, udało się stworzyć kompozycję uniwersalną, a przy tym ciepłą i z pewnym ładunkiem zmysłowości. Jest w niej również odrobina elegancji. Przekłada się to na spore poczucie komfortu, jakie daje nam obcowanie z dziełem Caroliny Herrery. Ogólne dobre wrażenie niweczy nieco słabsza i silniej syntetyczna baza, jednak w ostatecznym rozrachunku wydaje mi się, że Chic For Men pozostają perfumami, którymi warto się zainteresować.     

Chic For Men
Główne nuty: Nuty Morskie, Przyprawy, Nuty Drzewne.
Autor: Carlos Benaim, Rosando Mateu, Jean-Marc Chaillan.
Rok produkcji: 2003.
Moja opinia:  Warto poznać. (5/7)