Olfaktoryczna anatomia – od fekaliów po kwiatowy puder, czyli dwa oblicza cywetu

Perfumy to bardzo pouczające hobby. Pozwoliło mi dowiedzieć się wielu ciekawych rzeczy z takich dziedzin jak geografia, etnologia czy botanika. A także zoologia. I dzisiejszy tekst wpisuje się poniekąd właśnie w ten ostatni temat. Na bohatera najnowszego wpisu z cyklu Olfaktoryczna anatomia wybrałem bowiem cywet. A więc substancję oryginalnie pozyskiwaną z gruczołów przyodbytniczych cywet. Jeśli część z Was nigdy do tej pory nie słyszała o cywetach lub wiecie o nich równie mało jak ja przed przystąpieniem do przygotowywania niniejszego artykułu, nie martwcie się. W dalszej części postaram się przedstawić nieco szczegółów zarówno na temat samych zwierząt jak i jednego z najbardziej kontrowersyjnych składników wykorzystywanych w procesie produkcji perfum.

Cywet.jpg

To może najpierw o samych cywetach. Są to zwierzęta z rodziny wiwerowatych występujące przede wszystkim w Afryce (cyweta afrykańska -  Civettictis civetta), między innymi na południe od Sahary oraz w górach Etiopii. Można też jednak spotkać je i w Indiach (cyweta indyjska – Viverra zibetha). Są wszystkożerne. Żywią się zarówno owocami jak i żabami, małymi ptakami i gryzoniami. Nie są jednak wytrawnymi myśliwymi. Żerują zaś głównie nocą. Cywety prowadzą samotny tryb życia i znakują granice swojego terytorium, tak by inne osobniki wiedziały, że nie należy tam wkraczać. W tym celu używają zaś charakterystycznie pachnącej wydzieliny ze swoich gruczołów przyodbytniczych, którą pozostawiają na głazach, pniach czy gałęziach. I tę właśnie substancję nazywa się cywetem.

Cywet.jpg

W odróżnieniu od opisywanego przeze mnie jakiś czas temu kastoreum, w celu pozyskiwania opisywanej dziś substancji nie ma potrzeby zabijania zwierząt (choć zabijanie i wycinanie gruczołów dalej jest praktykowane). Co nie znaczy bynajmniej, że stosowane metody da się określić jako humanitarne. Hodowane do tego procederu cywety przetrzymywane są w ciasnych klatkach oraz nieustannie zastraszane, w celu zwiększenia produkcji pożądanej wydzieliny. Od jednego osobnika można jej pozyskać około 250 gram rocznie. W swojej oryginalnej postaci substancja ta ma żółtą barwę oraz maślaną konsystencję. Jeśli jednak chcemy pozyskać cywet w wyciętych gruczołów to w takim wypadku należy najpierw dobrze je wysuszyć a następnie rozdrobnić i macerować w alkoholu etylowym, w celu uzyskania jednolitej tynktury. Którą destyluje się przy pomocy eteru naftowego i etanolu. Na szczęście, w dzisiejszych czasach odchodzi się już od pozyskiwania naturalnego cywetu, a jego miejsce zajmują syntetyczne substytuty. Ale czemu właściwie składnik ten jest aż tak pożądany? Oczywiście ze względu na swój aromat. W czystej postaci cywet posiada intensywną, fekalną woń. Wynika ona z obecności w jego składzie skatolu. Jednak pod wpływem alkoholu zmienia się diametralnie. Staje się kwiatowo-pudrowa. A przy tym ciężka i zmysłowa. I to właśnie z tego względu jest tak ceniona w przemyśle perfumeryjnym.

Zanim przejdę do perfum z nutą cywetu, chciałbym jeszcze krótko wspomnieć o innych jego zastosowaniach. Ludy afrykańskie używają go bowiem jako uniwersalnego lekarstwa. Takiego na wszystko. Przede wszystkim jednak jako środek uspokajający i przeciwbólowy. Co ważne, nie ma jednak żadnych badań naukowych, które potwierdzałyby takie jego właściwości. Podobnie, brak również dowodów, by mógł on być afrodyzjakiem. A jednak i w takim celu jest stosowany. Dość zaskakująco, natrafiłem też na informację, że cywetu używa się również do aromatyzowania jedzenia i napojów. Niemniej, najważniejszym obszarem, w którym znajduje on zastosowanie jest perfumeria. A trafił tam mniej więcej w X wieku naszej ery za sprawą Arabów. Choć legendy głoszą, że jego aromat ceniła już królowa Kleopatra. Trudno jednak stwierdzić ile w tym prawdy.

Jeśli chodzi o perfumerię, to tak jak już wspominałem cywet stosowany jest w niej głównie ze względu na swoje kwiatowo-pudrowe oblicze. Kompozycjom z kwiatami w temacie nadaje ciepła oraz promienistości. Może też jednak służyć do wykreowania wrażenia drapieżności i zwierzęcej zmysłowości. Najczęściej występuje zaś w bazach zapachów, a to ze względu na swoje świetne właściwości utrwalające. Notabene, z tego samego względu stosuje się go także w procesie produkcji mydeł. Zastanawiacie się też pewnie w których perfumach obecna jest nuta cywetu. Przede wszystkim są to kobiece klasyki takie jak Chanel No. 5, Guerlain – Shalimar i Obsession Calvin’a Klein’a. A także Must de Cartier. Do nich można by zaś jeszcze dodać Paloma Picasso Palomy Picasso, Jean Patou – Joy, Bandit marki Robert Piguet oraz jeszcze jedną pozycję z oferty Guerlain – Jicky. Po męskiej stronie wskazać zaś należy przede wszystkim na kultowe Kouros od Yves Saint-Laurent. Do nich dochodzą zaś jeszcze Tom Ford – Noir (mam i bardzo lubię), Leather Oud Dior’a oraz Aramis – 900. Warte uwagi są także znajdujące się w portfolio Franck’a Bocklet’a Just. To tylko kilka przykładów, bowiem wybór jest znacznie większy. Ciekawy też jestem czy Wy macie jakieś swoje lubiony perfumy z dominującą nutą cywetu.   

No 5.jpg
Kouros.jpg