Agar i Piżmo

View Original

Uwaga, klasyk! – Vetiver

     Dziś na blogu mam przyjemność prezentować chyba jeden z największych klasyków współczesnej perfumerii. Kultowy Vetiver domu mody Guerlain. Kompozycja ta powstała w 1959 roku a jej autorem jest Jean-Paul Guerlain – wnuk słynnego Jacques’a. W tym miejscu wypada mi też wspomnieć, że zapach ten powrócił do oferty francuskiej marki dopiero w 2000 roku. Zgodnie z zapewnieniami twórców oryginalna formuła pozostała jednak niezmieniona. Ponieważ jestem za młody by pamiętać pierwotną wersję, jak również nie mam dostępu do żadnej odpowiednio wiekowej próbki, nie zamierzam weryfikować powyższego twierdzenia. W dzisiejszym wpisie chcę natomiast przedstawić wrażenia, jakie towarzyszyły mi podczas kilkudniowych testów tego, co obecnie kryje się pod nazwą Vetiver. Zanim to jednak nastąpi, jeszcze jedna ciekawostka. Otóż recenzowane dziś perfumy powstały z myślą o rynku perfum w Meksyku, gdzie niezwykłą popularnością cieszył się wówczas olejek wetiwerowy a sukcesy świecił również o dwa lata starszy Vétiver od Carven. Dzieło Guerlain’a znacząco pobiło jednak tego rywala. A po Meksyku przyszedł czas na podbój reszty świata.  

     Na początku chciałbym zwrócić uwagę na to jak prosty pomysł przyświecał Jean-Paul’owi Guerlain przy tworzeniu tych perfum. Postanowił on bowiem ukazać wetywerię w całej jej złożoności. Proste (ideowo) i skomplikowane (technicznie) zarazem. Przejdźmy jednak do rzeczy. Choć kompozycja od początku jest ziemista i drzewna otwarcie rozświetlone zostało sporą dawką cytrusów. Cytryna i bergamotka oddać mają chłodzące właściwości wetywerii, o których wspominałem też w osobnym, dedykowanym tej niezwykłej trawie wpisie. Co ciekawe, ja ten chłodzący efekt odczułem w pełni dopiero podczas trzeciego dnia testów. Aby głowa Vetiver nie była zbyt ostra, osłodzono ją innym cytrusem, to jest mandarynką. Na tym etapie pojawia się również zwiastująca przyprawową stronę zapachu kolendra oraz neroli. To ostatnie odpowiedzialne jest z kolei za bardziej elegancki charakter recenzowanych dziś perfum.

     Po świeżym otwarciu następuje aromatyczne serce. Korzenny aspekt wetywerii podkreślony został poprzez użycie sporej ilości przypraw. Wśród nich na pierwszy plan wybijają się zaś gałka muszkatołowa i czarny pieprz. A choć temperatura perfum wzrasta nie tracą one wcale wiele ze swojej świeżości. Co zaskakujące, na tym etapie Vetiver momentami silnie kojarzył mi się z Timbuktu od L’Artisan Parfumeur! Już teraz siły nabierać zaczyna bowiem tytułowa wetyweria. Jej aromat jest ciężki i ziemisty. Nadaje ciemnozielonego połysku. Co ważne, nie przytłacza jednak  ani przez chwile. Kompozycja przez cały czas pozostaje w balansie. I to właśnie ta stworzona przez Jean-Paul’a Guerlain harmonia między poszczególnymi elementami kompozycji przyczyniła się do jej wielkiego sukcesu. Obok wetywerii w środowej fazie zapachu pojawia się też pewien kwiatowy podkład, który Olga Frolova z Bois de Jasmin  identyfikuje jako należący do jaśminu i goździka. W bazie wyraźnie podkreślono zaś drzewny charakter tytułowej trawy. Dzieje się tak między innymi za sprawą cedru, ambry i mchu dębowego. W ostatniej fazie Vetiver pojawia się też jednak jeszcze jeden bardzo ważny gracz. Jest nim tytoń. Służy on do podkreślenia męskiego charakteru tych perfum, jednocześnie przydając im słodko-gorzkiej aury. Ta słodycz została jeszcze dodatkowo zaznaczona poprzez użycie, lekko tu pudrowego w moim odczuciu, bobu tonka. Końcówka jest więc zarazem męska i zmysłowa. Na moment powraca też jeszcze cytrusowa nuta z otwarcia. Trwa to jednak tyle co mrugnięcie oka.

     Recenzowane dziś perfumy zrobiły na mnie pozytywne wrażenie również pod względem swoich parametrów użytkowych. Vetiver posiada bowiem naprawdę dobrą projekcję. Choć daleko mu może jeszcze do tytanów pokroju Joop! Homme lub kompozycji Montale, to gwarantuję, że zapach ten nie pozostaje niezauważony. Jego elegancka, drzewna aura otacza użytkownika swoją zieloną aureolą. Do tego dochodzi też bardzo dobra jak na wodę toaletową trwałość. Z mojej skóry perfumy te całkowicie odparowywały dopiero po około 10-11 godzinach od aplikacji.

     Na przestrzeni lat flakon Vetiver uległ kilku modyfikacjom. Jeszcze nie tak dawno temu na sklepowych półkach znaleźć można było wersję widoczną na grafice u dołu strony. Obecnie został on jednak dostosowany do wyglądu większości flakonów w męskiej ofercie Guerlain. I tak, dziś przypomina on smukły, szklany prostopadłościan z lekkim wybrzuszeniem w miejscu, gdzie znajduje się etykieta. Ciemnozielona barwa tej ostatniej dobrze komponuje się z charakterem zapachu. Podobnie zresztą jak zbliżona kolorystycznie zatyczka. Sama znajdująca się we flakonie ciecz ma natomiast jasnozielony odcień.

     To właśnie zapachami takim jak Vetiver Guerlain udowadnia, że zasługuje na miano jednej z najlepszych marek perfum na świecie. Prezentowana dziś na blogu kompozycja charakteryzuje się zarówno elegancją jak i świeżością. W perfumach tych Jean-Paul Guerlain wziął na warsztat składnik w swojej naturze ciężki i ziemisty. A jednak do zbudowanej na jego podstawie kompozycji Francuz potrafił wprowadzić lekkość i przestrzeń. Nie zgubił przy tym nic ze złożonego charakteru wetywerii. Co więcej, Vetiver ma w sobie coś, co sprawia, że może on być noszony zarówno przez młodych jak i starszych miłośników perfum. Jest w nim jakaś ponadczasowa uniwersalność. Co do zasady, to jednak bardziej perfumy na dzień niż na wieczór.           

Vetiver
Główna nuta: Wetyweria.
Autor: Jean-Paul Guerlain.
Rok produkcji: 1959/2000.
Moja opinia: Polecam. (6/7)