Wow! – szok umiarkowany

Do tej pory na blogu pojawiły się tylko jedne perfumy niemieckiej marki Joop! I były to oczywiście Joop! Homme. Dziś zaś dołączają do nich kolejne. Pomyślałem sobie, że po przetestowaniu klasyka dobrze będzie przyjrzeć się jakiejś młodszej kompozycji. I tak mój wybór padł więc na Wow! z 2017. Internetowa strona Joop! określa ten zapach jako zaskakujący i prowokacyjny. Do tego  bawiący się przedawkowaniem. Jego elegancka głowa prowadzić ma nas przez hipnotyczne serce aż do drzewnej bazy. Ale wszyscy wiemy jak to jest z hasłami reklamowymi. Przekonajmy się zatem jak Wow! prezentuje się w rzeczywistości.

Wow.jpg

Choć podobnie jak Joop! Homme także i Wow! utrzymany jest w słodkiej tonacji to różnic jest całkiem sporo. Niemniej, szybko można zorientować się, że i tu duże role odgrywać będą tonka i wanilia. Bardzo wcześnie zdałem też sobie sprawę z obecności geranium. Ale po kolei. Początek recenzowanych dziś perfum jest dość chaotyczny. Od razu czuć w nim większość bohaterów zapachu. Może też wydać się lekko duszący. Wpisuje się w klimat przeciętnych wieczorowych słodziaków. Dopiero po około minucie-dwóch zaczyna się układać. I podobać. Wyraźny tutaj liść fiołka, a wiec nuta, którą bardzo lubię sparowany został z kardamonem. W efekcie otwarcie jest chłodne, eleganckie i bezsprzecznie męskie. A także nieco zielone. Kardamon posłużył do wygładzenia ostrzejszych krawędzi fiołkowego aromatu. Natomiast cytrusowe niuanse wprowadzone za pomocą bergamotki są tu tylko dodatkiem. Głowę Wow! określiłbym więc jako kwiatowo-przyprawową, z dodatkiem cytrusów.   

Wow

Kwiatowy wątek kontynuowany jest w sercu kompozycji. Co więcej, za sprawą wspomnianego już geranium przybiera on jeszcze na sile. Choć z drugiej strony spotęgowaniu ulega też zielona strona tych perfum. To również efekt geranium, ale i deklarowanej w składzie jodły balsamicznej.  To, że Wow! pachnie akurat jodłą nie jest dla mnie aż tak ewidentne, niemniej nie da się zaprzeczyć obecności nut drzewnych. I pochodzą one od drzew iglastych. Frakcja kwiatów powoli ustępuje więc wątkowi zielono-balsamicznemu. Pojawia się też wetyweria. Jak również rozjaśniające kompozycję i nadające jej lekkości Iso E Super. A potem zapach znów wpada w objęcia słodyczy. Wanilia i tonka atakują z pełną mocą. Efekt jest taki, jakby ktoś przysypał wszystko to, co do tej pory czuliśmy sporą ilością cukru. Do słodyczy Joop! Homme wciąż jednak daleko. Dodatkowo, baza stworzonego przez Christophe’a Reynaud’a zapachu jest na swój sposób wytrawna. Jakby zielone igiełki zeschły w skutek leżenia na słońcu. Pojawia się również zmiękczający ostatnią fazę kompozycji aromat drewna kaszmirowego, obecnego tu pod postacią Cashmeranu. Baza jest wykonana poprawnie i nie niweczy niezłego wrażenia, jakie wywarło na mnie serce Wow! Tym bardziej szkoda więc kiepskiego początku.

To teraz o walorach użytkowych opisywanych dziś perfum. Z początku ich aromat wyczuwalny jest całkiem nieźle, nie poraża jednak mocą klasyka. Szczególnie, że z czasem zauważalnie traci na sile. Przez większość czasu projekcja Wow! utrzymuje się na poziomie, który określiłbym jako nieznacznie poniżej przeciętnego. Trochę lepiej jest natomiast z trwałością, choć i tu fajerwerków nie ma. Dzieło Reynaud’a trzyma się na mojej skórze przez około 7-8 godzin. W tym miejscu warto także przypomnieć, że mamy tu do czynienia z wodą toaletową.  

Wow

Według mnie jedną z najmocniejszych stron recenzowanej kompozycji jest jej flakon. Czy i Wam przypomina on butelkę dobrej whisky? U mnie takie skojarzenie pojawiło się niemal od razu, gdy go zobaczyłem. Bursztynowa barwa zawartej w nim cieczy tylko potęguje to wrażenie. Podobnie jak imitująca zakrętkę butelki czarna zatyczka atomizera. Podoba mi się także prosty wzór etykiety. Jej biały kolor nadaje całości nieco elegancji. Jednocześnie przyjemnie kontrastuje z czarnymi literami, którymi wypisane zostały nazwa zapachu oraz jego producent. Taki flakon niewątpliwie może być ozdobą naszej toaletki. Trzeba tylko uważać, by przez pomyłkę się z niego nie napić.  

W moim odczuciu Wow! to średniej klasy męskie pachnidło. Nie jest złe, ale też nie zapada zanadto w pamięć. Swoim charakterem próbuje nieco nawiązać do trendów z lat 80’ XX wieku, choć przestawia je w uwspółcześnionej odsłonie. Ale i tak jest to pewien plus. Zarówno wątek kwiatowy, przyprawowy jak i drzewny poprowadzone są w nim przyzwoicie. Największym mankamentem tych perfum jest zaś ich otwarcie. Jest tanie i masowe. Według mnie w żadnym stopniu nie zachęca do zakupu Wow! Co do zasady, kompozycja stanowi jednak ciekawe urozmaicenie oferty Joop! Może nie pozwala niemieckiej marce przejść do elity, ale gruntuje jej pozycję na poziom niższej półce. Pozwala też z nadzieją patrzeć w przyszłość.

Wow!
Główne nuty: Nuty Drzewne, Przyprawy.
Autor: Christophe Reynaud.
Rok produkcji: 2017.
Moja opinia: Może być. (4/7)