Agar i Piżmo

View Original

Olfaktoryczna anatomia – Labdanum, czyli z koziej brody na salony

     W dzisiejszym wpisie z cyklu Olfaktoryczna Anatomia powracam do tematu wonnych żywic. Na celownik obrałem zaś labdanum. Jego aromatyczne właściwości znane były bowiem już starożytnym. Również i dziś jest ono jednak niezwykle popularne i z łatwością odnajdziemy je w składzie wielu perfum. Zarówno tych niszowych jak i mainstreamowych. Wraz z rozwojem techniki zmienił się jednak sposób jego pozyskiwania. Dziś nikt już nie wyczesuje grudek labdanum z bród kóz pasących się wśród krzewów czystka. Zanim jednak przejdę do metod ekstrakcji przyjrzyjmy się kilku innym faktom na temat tej niezwykłej żywicy.

     Jak już część z Was zdążyła się domyślić, labdanum pozyskuje się z rośliny zwanej czystkiem. A konkretnie z jego dwóch odmian: ladanowego (Cistus ladaniferus), występującego w zachodniej części basenu Morza Śródziemnego oraz kreteńskiego (Cistus creticus), popularniejszego na wschodzie. Niemniej, jego skupiska znaleźć można również w Ameryce Północnej i Południowej. Szczególnie zaś upodobał sobie suche, skaliste zbocza. Krzewy z rodziny Cistaceae są jednym z podstawowych składników takich formacji roślinnych jak makia czy frygana. Bardzo często znaleźć je można także w lasach sosnowych i dębowych. Osiągają one wysokość między 60 a 100 cm i w zależności od gatunku mogą znacząco różnić się od siebie wyglądem. I tak na przykład czystek kreteński posiada niewielkie różowe kwiaty, podczas gdy te należące do czystka ladanowego są białe i osiągają rozmiar do 10 cm. Często posiadają też charakterystyczne czerwone plamki u nasady.

     Tak jak wspomniałem, w dawnych czasach do pozyskiwania labdanum wykorzystywało się kozy. A także owce. Zwierzęta te pasły się w skupiskach czystka a lepka żywica tych krzewów przywierała do ich sierści, szczególnie na brodzie. Następnie była ona wyczesywana i zbierana w przeznaczonych do tego naczyniach. Choć dziś nikt już nie wyczesuje kóz, w niektórych krajach wciąż spotkać się można z ekstrakcją labdanum wprost z krzewów przy pomocy specjalnie zaprojektowanych w tym celu grzebieni (tzw. ergastiri). Plusem tej metody jest jej niewielka inwazyjność dla roślin. Alternatywnie pozyskiwać je można także poprzez gotowanie gałązek i liści a następnie zebranie unoszącej się na powierzchni gumy. Możliwa jest również destylacja parowa a także ekstrakcja przy pomocy rozpuszczalników.

     Jeśli chodzi o aromat labdanum, to jest on bardzo złożony. Oprócz typowo balsamiczno-drzewnej woni zawiera w sobie bowiem także kilka innych akcentów. Przede wszystkim doszukać się w nim można elementów skórzanych. Ma w sobie również coś słodko-kwiatowego. Do tego dochodzą także pewne zwierzęce niuanse. Pojawia się nawet pewien odcień zieleni! Z tego względu nie może dziwić fakt, że w Starożytności labdanum często wykorzystywane było w obrzędach religijnych. Wzmianki o nim znaleźć można nawet w Biblii. Warto także zwrócić uwagę na jego właściwości antyseptyczne. To właśnie dzięki nim znalazło ono zastosowanie w medycynie (hamuje między innym rozwój bakterii odpowiedzialnych za boreliozę). Dodatkowo, dawniej stosowało się je również przy leczeniu chorób górnych dróg oddechowych, przeziębienia, reumatyzmu a nawet problemów menstruacyjnych. Obecnie labdanum wykorzystywane jest jednak przede wszystkim w przemyśle kosmetycznym i perfumeryjnym.

      Prezentowana dziś na blogu żywica to jeden z podstawowych składników klasycznego akordu szyprowego. To właśnie po nią sięgnął François Coty tworząc w 1917 roku chyba największe ze swoich perfum – kultowe Chypre. Od tamtego czasu labdanum stało się jednym z najpopularniejszych składników wykorzystywanych we współczesnej perfumerii. Doskonale łączy się z innymi żywicami, jak również całą gamą przypraw, różą, irysem, lawendą, paczulą, piżmem czy mchem dębowym. Odnaleźć je można choćby w takich kompozycjach jak One Man Show Jacques’a Bogart’a Labdanum 18 francuskiej marki Le Labo, Labdanum będące częścią Essence Collection Donny Karan czy L’Eau Trois od diptyque. Na uwagę zasługują także niewątpliwie Pierre Guillaume – L’Oiseau de Nuit,  Cuir de Russie od Chanel (w wersji vintage) oraz Labdanum de Séville marki L’Occitane en Provence. Z kompozycji o nieco bardziej męskim charakterze zwróciłbym natomiast uwagę między innymi na Boucheron Pour Homme, Amouage - Dia for Men, Eau Sauvage Extrême Dior’a czy stworzone przez Danielę Andrier dla domu mody Prada – Amber pour Homme. Nie można też zapominać o kultowych w niektórych kręgach L’Air du Désert Marocain Andy’ego Taure’a. A czy Wy macie swojego ulubieńca?