Bois Noir – czerń to nowa… czerń

Perfumy będące bohaterem dzisiejszego wpisu to jedna z młodszych pozycji w ofercie marki Robert Piguet. Bois Noir (fr. czarne drewno) powstały w 2012 roku i wraz z Casbah, Oud, Notes i Mademoiselle Piguet wchodzą w skład tak zwanej Nouvelle Collection. Recenzowany dziś zapach skupia się zaś na nutach drzewnych. Do tej pory na blogu nie pojawiło zbyt wiele zapachów poświęconych tylko drzewom. Pomyślałem więc, że dzieło Aurélien’a Guichard’a może zainteresować przynajmniej część z Was. Oficjalna strona określa bowiem tę kompozycję jako ciepłą, bogatą i balsamiczną. Czyli idealną na jesień/zimę. Przekonajmy się jednak czy tak jest w rzeczywistości.  

Bois Noir.jpg

Gdy pierwszy raz zaaplikowałem na siebie Bois Noir pomyślałem, że pachnie bardzo… drzewnie. W otwarciu recenzowanych perfum czuć olbrzymią kumulację tych nut. Zapach przystaje też do swojej nazwy, bowiem jego początek faktycznie jest dość mroczny. Pojawia się w nim ciemne i jakby smoliste drewno gwajakowe. Bezbłędnie wyczuwam tu także cedr. Należy on do grupy moich ulubionych składników perfum i jego obecność w głowie Bois Noir bardzo mnie cieszy. Jego aromat jest tu bardzo wyrazisty i na swój sposób ostry. Świdruje w nosie. Same perfumy pachną zaś trochę jak nieoheblowane deski leżące w jakiejś ciemnej, podmokłej piwnicy. Efekt jest dość intrygujący i zachęca do dalszego zapoznania się z dziełem Guichard’a.

Bois Noir.jpg

W drugiej fazie kompozycji większą rolę odgrywa drewno sandałowe. Zmiękcza ono zapach i wygładza jego ostrzejsze krawędzie. W rezultacie Bois Noir traci jednak według mnie coś ze swojego nokturnalnego charakteru. Aby go podtrzymać do piramidy nut wprowadzona została więc paczula. Niemniej, dla mnie nie jest ona jakoś szczególnie wyczuwalna. Chodzi chyba raczej o wpływ, jaki wywiera ona na recenzowane perfumy, niż o faktyczne ukazanie tu jej aromatu. Dość zaskakująco, w sercu kompozycji Piguet’a wyczuwam jeszcze jeden składnik, o którym nie piszą ani Fragrantica ani Basenotes. Jest nim kadzidło. Jego woń jest tu dla mnie naprawdę ewidentna. Lekko kwaśna a lekko słodka, wprowadza nieco więcej życia w środkową fazę Bois Noir. Natomiast w końcówce zapach jest już zauważalnie słodszy i bardziej balsamiczny niż na swoim początkowym etapie. Mieszanka wonnych żywic miesza się w nim z jakby kauczukowym aromatem labdanum. Tworzy się całkiem zmysłowy finisz, który dodatkowo jeszcze podkreślony został za pomocą piżma. Po początkowym mroku nie pozostał już nawet ślad. Wciąż jednak nie opuszczamy drzewnych klimatów. Zmieniła się jedynie ich optyka. Słodka, ciepła i subtelna baza stoi w opozycji do intensywnego otwarcia. Zmiana dokonała się jednak płynnie, a biorąc pod uwagę fakt, że wciąż poruszamy się w obrębie nut drzewnych, przejście to jest mniej wyraźne niż mogłoby się wydawać na podstawie powyższej recenzji.

Przekonajmy się teraz jak Bois Noir prezentuje się pod kątem walorów użytkowych. Moim zdaniem perfumy te posiadają całkiem przyzwoitą projekcję. Jeśli nie liczyć głośniejszego otwarcia, to zapach ten delikatnie, acz permanentnie promieniuje ze skóry do otoczenia. Nie jest ani anonimowy ani nad wyraz hałaśliwy. Mankamentem jest natomiast jego niezbyt dobra trwałość. Na mojej skórze utrzymywał się on zaledwie przez 4 do 6 godzin. Oczekiwania były większe.

W tym miejscu wypada mi jeszcze napisać kilka słów o flakonie recenzowanych dziś perfum. To, co od razu rzuciło mi się w oczy, to jak dobrze koresponduje on z nazwą zapachu. Jego kolorem przewodnim jest bowiem czerń. Na jej tle odcinają się zaś kontrastowo białe litery, którymi wypisano nazwę oraz producenta Bois Noir. W zasadzie, gdyby nie biała obwódka, ciężko byłoby rozpoznać gdzie zaczyna się i kończy etykieta tych perfum. Pod innymi względami flakon nie różni się zaś od pozostałych buteleczek, w których sprzedawane są kompozycje Roberta Piguet’a. Jego kształt to prostopadłościenna bryła, którą zdobi sześciokątna zatyczka. Całość wygląda zdecydowanie męsko, choć oficjalnie zapach dedykowany jest również kobietom.

Bois Noir 3.jpg

Bois Noir to całkiem dobre perfumy drzewne. Niczym szczególnym mnie jednak nie oczarowały. Jedynie ich początek trochę bardziej przykuł moją uwagę. Drzewny koktajl, który w otwarciu serwuje nam Aurélien Guichard naprawdę zasługuje na atencję. Potem tak ciekawie już jednak nie jest. Nie chcę powiedzieć, że zapach jest nudny, ale trochę brakuje mu różnorodności. Nie widzę tu także deklarowanego bogactwa. Choć odnajdziemy tu drewno cedrowe, sandałowe i gwajakowe to nie zmienia to faktu, że Bois Noir to kompozycja drzewna i tylko drzewna. I nawet wspomniane przeze mnie kadzidło tego nie zmienia. Na obronę muszę jednak napisać, że perfumy te skonstruowane są naprawdę nieźle. Ewoluują płynnie, pachną też całkiem naturalnie. Jeśli ktoś jest miłośnikiem kompozycji stricte drzewnych to niewątpliwie powinien zapoznać się z Bois Noir.

Bois Noir
Główna nuta: Nuty Drzewne.
Autor: Aurélien Guichard.
Rok produkcji: 2012.
Moja opinia: Warto poznać.