Kokorico - z wizytą na plantacji kakao

     Jean Paul Gaultier lubi szokować. Nie inaczej było w przypadku zaprezentowanego światu w 2011 roku Kokorico. Perfumy te reklamowane są jako potężny afrodyzjak, swoją nazwą imitować zaś mają krzyk koguta. Zgodnie z informacjami zawartymi w materiałach prasowych jest to jednocześnie krzyk bojowy, jak i miłosny okrzyk ekstazy. Warto w tym miejscu dodać, że w kulturze francuskiej kogut postrzegany jest jako symbol męskości, nic więc dziwnego, że posłużył za inspirację dla omawianej kompozycji. Ciekawe jest również to, co sami twórcy zapachu – Annick Menardo i Olivier Cresp – mówią o swoim dziele. Zgodnie ze stworzoną przez nich koncepcją Kokorico przypominać na wyżej wspomniany krzyk i rozpoczynać się intensywnie zaś z czasem stawać się coraz lżejszym i delikatniejszym. Taki efekt osiągnąć można poprzez nadmierne użycie w składzie piżma. Za męski charakter tych perfum odpowiadać ma natomiast ich główny składnik tj. ziarno kakao. We współczesnej perfumerii wiele jest zapachów opartych na czekoladowo-kakaowych nutach, z L’Instant de Guerlain pour Homme od Guerlain i A*Men Thierry’ego Mugler’a na czele. Sprawdźmy więc jak tle tak silnej konkurencji prezentuje się Kokorico.

Kokorico

     Od pierwszych docierających do moich nozdrzy nut nie mam wątpliwości, kto jest głównym bohaterem tych perfum. Aromat kakao jest ewidentny, choć nie dominuje otwarcia zapachu, w początkowej fazie tę funkcję przejmuje bowiem figa. W Kokorico jest ona świeża i soczysta, a zarazem mleczna i kremowa. Pachnie zielonymi liśćmi. W zestawieniu z delikatnym aromatem chryzantemy tworzy naprawdę udany akord. Bardzo szybko wyczułem też, że w głowie omawianej kompozycji obecna jest jeszcze jedna nuta, jednak jej zidentyfikowania zajęło mi trochę czasu. Ostatecznie okazało się, że jest to anyż, co w zasadzie nie powinno być zaskoczeniem, bo Annick Menardo powszechnie uważana jest za królową anyżu (tytuł moim zdaniem jak najbardziej uzasadniony, a jeśli ktoś sądzi inaczej to polecam testy stworzonego przez Francuzkę dla Lolity Lempickiej Au Masculin). Obecność wspomnianego składnika wprowadza do Kokorico przyprawowo-ziołowe akcenty, przesuwając figę w rejony bardziej wytrawne, zbliżone do tych znanych choćby z Figuier Ardent Atelier Cologne. Taki początek tych perfum niewątpliwie wpasowuje się w założoną przez twórców koncepcję koguciego krzyku, jest bowiem gęsty i intensywny.

fig

     W sercu zapachu niezaprzeczalnie króluje już kakao. Jego woń jest bardzo silna i gorzka. Pachnie świeżo zmielonymi ziarnami. Obok niego w Kokorico odnajdujemy też paczulę, która posłużyła tu jako naturalna kotwica dla - z zasady ulotnego - kakaowego aromatu. Sama w sobie pozostaje jednak dla mnie słabo wyczuwalna, zaś za sprawą irysa dodatkowo traci swoje kamforowe akcenty. Irys natomiast w początkowej fazie nadaje kompozycji ziemistego charakteru, podczas gdy w sercu jest już bardziej pudrowy i kwiatowy. Baza tych perfum jest drzewna, wytrawna i lekka. Zbudowana została w oparciu o połączenie nut cedru i wetywerii, choć w moim odczucie nie brakuje jej też słodyczy. Ja wyczuwam wanilię oraz ambrę, obecną tutaj pod postacią Ambrox’u. Zresztą akord bazowy złożony z wetywerii i Ambrox’u odnaleźć można też w innym dziele Olivier’a Cresp’a – stworzonym dla Penhaligon’s jałowcowym Juniper Sling. Całość pachnie naprawdę dobrze i w niezaprzeczalnie męskim stylu.

     Jeśli chodzi o projekcję to muszę przyznać, że spodziewałem się więcej. Tylko przez pierwsze 30-40 min Kokorico pachnie naprawdę wyraźnie, po czym koguci krzyk jakby się urywa. Uważam, że to wielka szkoda, gdyż bardzo lubię aromat ziaren kakao i chętnie znacznie dłużej cieszyłbym się ich zapachem wokół siebie. Nie mogę mieć natomiast zastrzeżeń co do trwałości tych perfum. Na mojej skórze utrzymują się przez solidne 7-8 godzin.

cocoa

     Buteleczka z Kokorico zdecydowanie wyróżnia się na półkach perfumerii i od razu przyciąga spojrzenia. W końcu rzadko mamy okazje perfumować się czyjąś głową, plotka zaś głosi, że za wzór do stworzenia tego flakonu posłużył profil samego Jean’a Paul’a Gaultier. Niestety nie byłem w stanie zweryfikować na ile jest to prawda. Co ciekawe, jeżeli obrócić go en face naszym oczom ukazuje się natomiast dobrze znany chociażby z Le Male kształt męskiego korpusu. Ot, taki smaczek. Dzieło wieńczy czerwone stylizowane na kogucie pióra graffiti, którym wypisana została nazwa perfum.

     W moim odczuciu Kokorico to naprawdę dobre perfumy. Męskie, a przy tym nieomal niszowe. I pod tym względem trochę przypominają mi Tom Ford Noir, które również wydają się być zawieszone gdzieś w przestrzeni pomiędzy niszą a mainstreamem. Dzięki efektowi stworzonemu poprzez przedawkowanie piżma Menardo i Cresp uniknęli bezpośredniej konfrontacji z silną kakaową konkurencją prowadząc swoje dzieło w zupełnie innym kierunku, tworząc jednocześnie zapach silnie intrygujący. Warto też dodać, że samo piżmo nie jest tu mocno wyczuwalne, odpowiada raczej za wspomniane odwrócenie hierarchii nut. Według mnie Kokorico wyjątkowo dobrze sprawdzi się zwłaszcza na wiosnę, gdy zieloność figowego otwarcia wspaniale stopi się z radością budzącej się do życia przyrody.

Kokorico
Główna nuta: Kakao.
Autor: Annick Menardo, Olivier Cresp.
Rok produkcji: 2011.
Moja opinia:  Gorąco polecam! (7/7)

kokorico