Batucada – samba na Copacabanie

Zawsze powtarzam, że pisząc o perfumach można też poszerzyć swoją wiedzę z zupełnie innych dziedzin. I tak, przy okazji dzisiejszego wpisu, dowiedziałem się czym jest batucada. A jest to odmiana samby charakteryzująca się  silnymi wpływami ludowych tańców afrykańskich. I to właśnie ten taniec posłużył za inspirację dla recenzowanego dziś zapachu. Mowa tu o Batucada francuskiej marki L’Artisan Parfumeur. Kompozycji określanej jako żywa i radosna. A że za oknem szaro i buro to może przyda nam się trochę brazylijskiego słońca.

Batucada.jpg

Jeśli chodzi o głowę Batucady, to niewątpliwie posiada ona egzotyczny charakter. Jest świeża, ale też wyraźnie słodka. Jakby cukrowa. A zarazem cytrusowa. Do tego również mało niszowa. Tego typu otwarcia znaleźć można wśród zapachów dostępnych na półkach sieciowych perfumerii. Tyle ze dzieło L’Artisan Parfumeur bije je na głowę pod względem naturalności oraz sugestywności swojego aromatu. Oczyma wyobraźni wyraźnie widzę bowiem szklaneczkę po brzegi wypełniona koktajlem caipirinha. Czuć tu charakterystyczną słodko-kwaśną woń limony. Której towarzyszy syropowata nuta tak popularnego w Brazylii, produkowanego z trzciny cukrowej, alkoholu cachaça. A wszystko to doprawione odrobiną rześkiej mięty. Mieszanka naprawdę wybuchowa. W efekcie postrzegam pierwszą fazę recenzowanych perfum jako radosną i pełną pozytywnej energii. Ich otwarcie jest soczyste, choć może nieco zbyt słodkie. Zależy co kto lubi.

W miarę jak mijają kolejne minuty od aplikacji opisywanego zapachu na skórę, nieco silniej uwidaczniać się zaczyna nuta kokosa. Nie jest ona jednak zbyt długotrwała. Szybko znika w barwnym olfaktorycznym koktajlu, który serwują nam twórcy Batucady. Niemniej, pewna mleczna kremowość towarzyszyć nam będzie już do końca. Samo serce kompozycji stworzone jednak zostało w oparciu o kwiaty. A przede wszystkim tiarę (tahitańska odmiana gardenii). Jej aromat jest ciepły i zmysłowy. Dobrze wpisuje się w przewodni klimat opisywanych perfum. Na tym etapie wyczuwam też coś subtelnie bananowego. Samego banana tu jednak nie znajdziemy. Jest za to ylang-ylang i to właśnie ono odpowiada za wspomniane przeze mnie wrażenie. Muszę natomiast przyznać, iż wątek kwiatowy, choć wiodący, nie przesuwa Batucady w kierunku pachnideł zarezerwowanych tylko dla kobiet. Całość pozostaje bowiem zdecydowanie bardziej uniwersalna. Co jest zapewne skutkiem tego, jakich składników użyto do budowy bazy recenzowanej kompozycji. Odnajdziemy tu natomiast sporo szarej ambry. Jej słonawy aromat kojarzyć się powinien z plażą oraz wiejącą od morza bryzą. Nuty morskie nie są jednak zbyt silne. Co w tym wypadku uznaję akurat za plus. Jest też nieco cielesnej paczuli oraz piżma. A także subtelny wątek drzewny zbudowany w oparciu o drewno sandałowe.    

Jeśli chodzi o parametry użytkowe, to od perfum w letnim klimacie nie oczekuję zazwyczaj zbyt wiele. Dlatego Batucada okazała się dla mnie pozytywną niespodzianką. Przede wszystkim kompozycja ta projektuje naprawdę intensywnie. Nawet w kilka godzin po aplikacji dalej bardzo wyraźnie czułem ją na sobie. A nie pryskałem się obficie. Do tego dodać zaś należy zdecydowanie satysfakcjonującą trwałość. Choć dzieło L’Artisan Parfumeur występuje pod postacią wody toaletowej, to jednak na ciele utrzymuje się przez dobre 7-8 godzin. Tak przynajmniej było w moim wypadku.       

Batucada 2.jpg

Kilka słów o flakonie recenzowanych perfum. Po tym jak francuska marka ujednoliciła wzór wszystkich swoich buteleczek, stracił on nieco na wyrazistości. Wcześniej etykieta była bowiem limonkowa a szkło przeźroczyste. Teraz natomiast pierwsza jest biała a drugie lekko przydymione. Na froncie widzimy zaś wypisane nazwę zapachu oraz jego koncentrację a także logo LAP. Nie zmienił się natomiast kształt buteleczki. W podstawę flakonu nadal wpisany jest siedmiokąt. Jeśli zaś chodzi o zatyczkę, to teraz zamiast złotej jest ona czarna. Decyzję, która wersja prezentowała się lepiej pozostawiam jednak Wam.

Egzotyka pełną gębą. Tak w skrócie określiłbym recenzowane dziś perfumy. Batucada to bowiem zapach, który bardzo wiernie oddaje stojące za nim inspiracje. Kompozycja jest żywa i naprawdę barwna. Do tego niewątpliwie radosna. Choć idealna na lato, to także zimą może pomóc nam w walce z ponurą aurą za oknem. Ciepłe za sprawą swojej słodyczy a energetyzujące poprzez aromat cytrusów, dzieło L’Artisan Parfumeur pozytywnie nastraja do życia. Ponadto, pachnie naprawdę naturalnie. Jedyny minus jakiego się w nim dopatrzyłem to, że dla mnie okazało się jednak za słodkie i zbyt syropowate. Domyślam się jednak, że - biorąc pod uwagę założenia - takie właśnie być miało. Nie będę zatem dalej drążył tematu. Zachęcę za to byście sami wyrobili sobie opinię na temat tych perfum. Warto.  

Batucada
Główne nuty: Limona, Kwiaty.
Autor: Karine Vinchon Spehner i Elisabeth Maier.
Rok produkcji: 2011.
Moja opinia: Warto poznać. (5/7)