Endymion – przyjaciel każdego mężczyzny

Według mitologii greckiej Endymion był synem Zeusa, w którym ze względu na jego niezwykłą urodę zakochała się bogini księżyca Selene i który na jej prośbę obdarzony został wieczną młodością. Historia ta posłużyła z kolei brytyjskiej marce Penhaligon’s do skomponowanie perfum o takiej samej nazwie. Endymion powstały w 2003 roku i ucieleśniać mają klasyczną elegancję. Opisywane są natomiast jako słodkie i subtelnie męskie. Oraz takie, którym nikt się nie oprze. Wiadomo jednak jak to bywa ze sloganami reklamowymi. Dlatego też postanowiłem na własnej skórze (dosłownie) przekonać się o uwodzicielskiej mocy tego zapachu. Jeśli zaś jesteście ciekawi wyniku, to zachęcam do lektury całego wpisu.

     Otwarcie Endymion jest aromatyczne i wyraźnie ziołowe. Nie określiłbym go jednak mianem ostrego. Do tego pachnie dość tradycyjnie. Swoim charakterem nawiązuje do dawnych wód kolońskich. Z tym, że, co istotne, dzieło Penhaligon’s pozbawione jest silniejszych retro akcentów. W jego głowie dominują zaś lawenda i szałwia. Za sprawą których początek recenzowanej kompozycji wydaje się czysty i elegancki. W świeży klimat zapachu po części wpisuje się też jednak cytrusowy aromat bergamotki. Pewna subtelna słodycz to z kolei zasługa, również pojawiającej się w otwarciu, mandarynki. Zbudowana w oparciu o taki zestaw nut głowa Endymion sprawia wrażenie nowocześnie klasycznej. Zdaje sobie sprawę, że takie stwierdzenie może wydawać się wewnętrznie sprzeczne, chodzi mi jednak o to, że charakter opisywanego pachnidła większości z nas wyda się znajomy, nie będzie jednak wprost kojarzył się z naszymi dziadkami. Zachęci natomiast do dalszej eksploracji olfaktorycznego spektrum recenzowanych perfum.

     Most pomiędzy głową a sercem prezentowanego zapachu zbudowany został przy pomocy geranium. Którego charakterystyczny aromat łączy w sobie ziołową wytrawność z cytrusową rześkością. Dość zaskakująco, drugim elementem budującym środkową fazę kompozycji jest natomiast kawa. Nie mogę sobie przypomnieć o jakie perfumy chodziło, pamiętam jednak, że skrytykowałem kiedyś połączenie tej nuty z cytrusami. Z tym, że na środkowym etapie dzieła Penhaligon’s te ostatnie nie są już tak wyraźnie. Dzięki czemu nie odczuwam dysonansu. Zresztą kawowy aromat także nie jest tu jakoś specjalnie intensywny. Podkreśla jednak wytrawny charakter Endymion. Nadaje również tym perfumom lekko wieczorowego charakteru. Który zauważyć można też w ich bazie. Obfituje ona w różnorakie wonie i jest według mnie najciekawszą częścią zapachu. Prowadzi nas do niej nuta skóry, która w mim odczuciu bardziej przypomina jednak zamsz. Do tego do głosu zaczynają dochodzić przyprawy. Wśród których znajdziemy gałkę muszkatołową, kardamon i czarny pieprz. Podnoszą one temperaturę kompozycji i przydają jej nieco bardziej orientalnego sznytu. W oprawie z dymnych, wonnych żywic takich jak mirra i olibanum prezentują się naprawdę bardzo dobrze. Z kolei nawiązaniem do świeższej, zielonej strony Endymion jest obecność wetywerii. Całość uzupełniona zaś została służącym tu za utrwalacz piżmem.     

     Przejdźmy teraz do parametrów użytkowych recenzowanej kompozycji. Może nie robią one dużego wrażenia, jednak trudno też się na nie skarżyć. Projekcja tych perfum jest w normie. To znaczy, że czujemy je na sobie i w najbliższej przestrzeni w około. Zapach nie jest jednak inwazyjny. Można zatem pokusić się o nieco obfitszą aplikację. Tym bardziej, że trwałość Endymion również jest przeciętna. A wynosi około 6-7 godzin. Trzeba jednak pamiętać, że dzieło brytyjskiej marki ma postać wody kolońskiej.

     Lubię flakony, w których dystrybuowane są perfumy Penhaligon’s. A ten należący do naszego dzisiejszego bohatera nie jest tu wyjątkiem. Wykonana z przeźroczystego, lekko matowego, szkła buteleczka prezentuje się bardzo dobrze. Między innymi za sprawą eleganckiej, stylizowanej na herb, srebrnej etykiety. Z której wyczytać możemy informacje o nazwie zapachu, jego producencie (wraz z adresem) i koncentracji. Ze srebrem bardzo dobrze komponuje się natomiast ciemny granat, którym wykończono etykietę oraz w którym to kolorze wykonana jest charakterystyczna dla angielskiej marki kokarda zawiązana wokół szyjki flakonu. I to w zasadzie tyle, w moim odczuciu efekt jest jednak naprawdę udany.   

     Podsumowanie dzisiejszej recenzji sprawiło mi pewien kłopot. Mimo, iż uważam, że Endymion za naprawdę udane perfumy, to nie wiedziałem co napisać. W tym zapachu brakuje mi bowiem czegoś, co zapadałoby w pamięć. Stąd jedynie ocena Warto poznać. Dzieło Penhaligon’s jest zgrabnie skonstruowane, do tego świeże i eleganckie. Ziołowo aromatyczne, z przyprawową końcówką. Zastanawiam się czy jest gdzieś mężczyzna, któremu nie przypadłoby do gustu. A jednak to właśnie ta jego przystępność sprawia, że nie potrafię się nim zachwycić. Brakuje pazura. Co nie zmienia faktu, że opisywane zapach jest bardzo dobrze zbalansowany, spójny i dający duże poczucie komfortu. I z tego względu ciekaw jestem Waszych odczuć na temat tej kompozycji.      

Endymion
Główna nuta: Zioła.
Autor: brak danych.
Rok produkcji: 2003.
Moja opinia:  Warto poznać. (5/7)