Tonka 25 – słodycz kontrolowana

Le Labo to jedna z pierwszych marek, o jakich usłyszałem gdy lata temu zacząłem zgłębiać temat niszowych perfum. Dlaczego zatem dopiero teraz debiutuje na Agar i Piżmo? Głównie ze względu na to, że nie miała dystrybutora w Polsce, a co za tym idzie dostępność próbek była mocno ograniczona. Na szczęście stan ten uległ zmianie, dzięki czemu dziś na blogu pojawić się może recenzja Tonka 25. Zapach ten powstał w 2018 roku a jego autorką jest, znana między innymi z pracy nad Thiery Mugler - Aura oraz K od Dolce & Gabbana, Daphné Bugey. Sama kompozycja określana jest natomiast jako… mroczna. Niczym leśne runo w lecie. Ciekawe porównanie. I zdecydowanie zachęcające mnie do testów, których rezultat przedstawiam poniżej.    

     Choć co do zasady nie mam wątpliwości co do przynależności recenzowanych perfum do rodziny gourmand, to jednak ich głowa ma według mnie zgoła odmienny charakter. Sporo w niej bowiem aromatu kwiatu pomarańczy. Jest więc słodko (czego się spodziewałem), ale też nieco nektarowo. Ciepło i jakby świetliście. W przypadku Tonka 25 ważne jest też jednak coś jeszcze. Perfumy te wymykają się bowiem klasycznemu podziałowi na głowę, serce i bazę. Choć moim zdaniem pewną ewolucję można w nich zaobserwować. Przygotowując dzisiejszy wpis przejrzałem również kilka recenzji z polskich i zagranicznych blogów i byłem zaskoczony tym jak bardzo różnie poszczególni komentatorzy postrzegają ich początek. W zasadzie co tekst, to inna z budujących dzieło Le Labo nut wymieniana była jako ta, którą czujemy pierwszą. Co świadczyć może o umiejętnościach Daphné Bugey. Z tym, że moim zdaniem początek zapachu nie jest jakoś specjalnie interesujący. Szybko zresztą przemija.

     Po pewnym czasie od aplikacji zaczynam nieco silniej wyczuwać drewno cedrowe. Umownie powiem zatem, że wchodzimy w fazę serca. Na tym etapie zapach pozostaje lekki, nabiera za to więcej wytrawności. Jego drzewna strona ma w sobie również coś lekko dymnego. Niektórzy eksperci umieszczają zaś w składzie kompozycji (nie deklarowane przez oficjalną stronę Le Labo) olibanum. Jak również sosnę. Trudno mi jednak powiedzieć czy nuty te naprawdę się tam pojawiają. Na pewno dość szybko wyczuć można za to piżmo. Które zazwyczaj stanowi część bazy perfum, w dziele Daphné Bugey objawia nam jednak swoją obecność sporo wcześniej. Do zapachu wnosi zaś efekt czystości, powiedziałbym nawet, że ma w sobie coś lekko detergentowego. Ale nie mydlanego. Choć akurat pod tym względem dobrze komponowałoby się ze wspomnianym kwiatem pomarańczy. Natomiast końcówka Tonka 25 (specjalnie nie używam słowa baza) jest już zauważalnie bardziej słodka. Pojawia się w niej również wrażenie kremowości. Co zawdzięczamy obecności takich nut jak wanilia oraz styraks. No i oczywiście tytułowy bób tonka. W końcu z pełną mocą wkraczamy zatem na terytorium gourmand. Na którym zostaniemy już aż do całkowitego odparowania opisywanych perfum ze skóry.

     A teraz kilka słów o parametrach użytkowych Tonka 25. Które moim zdaniem są dość przeciętne. Przede wszystkim perfumy te charakteryzują się niewielką projekcją. Mimo zauważalnej słodyczy, ich aromat nie jest intensywny. Trzyma się blisko skóry. Nieco lepiej prezentuje się natomiast trwałość kompozycji, choć i tu szału nie ma. W moim wypadku opisywany zapach znikał z ciała mniej więcej po upływie 6-7 godzin od aplikacji. Przy czym warto według mnie zaznaczyć, że dzieło Daphné Bugey występuje pod postacią wody perfumowanej.  

     To jeszcze może krótko o flakonie recenzowanych dziś perfum. Tym bardziej, że to pierwszy raz, gdy opisuję kompozycję Le Labo. Przy czym buteleczka sama w sobie jest dość prosta. Wykonana z przeźroczystego szkła, ma kształt walca z kopulastym zwieńczeniem. I srebrną, cylindryczną zatyczką. Przepasana jest zaś białą etykietą, na której znaleźć można całkiem sporą ilość informacji. Oprócz nazwy i marki zapachu, również jego koncentrację i czas przez jaki pozostaje świeży (czyli umowną datę ważności), a także pojemność flakonu. W tym miejscu wyjaśnię może również, co oznacza zawarta w nazwie opisywanego pachnidła liczba 25. Wskazuje ona ilość składników (nie mylić z nutami, chodzi składniki chemiczne), którą wykorzystano do stworzenia zapachu.

     Tonka 25 to perfumy, których ostateczna ocena przysporzyła mi pewnych problemów. Jeśli chodzi o to jak pachną, to ich aromat nie zrobił bowiem na mnie większego wrażenia. Jest słodko, ale nie przesadnie. Tak bezpiecznie. Według mnie czuć również, że nie sięgnięto tu po składniki najwyższej jakości. Poszczególnym aromatom jakby brak wyrazistości. Z drugiej jednak strony podoba mi się sposób, w jaki obecne w dziele Le Labo nuty przeplatają się ze sobą. Choć cała kompozycja jest raczej monolityczna, to raz po raz na pierwszy plan wybija się inny z jej elementów. Żaden nie dominuje jednak całości, ani nie pozostaje w blasku jupiterów nadmiernie długo. Wszystkie razem tworzą zaś perfumy o przyjemnym aromacie, które łatwo trafić mogą w gusta mniej wybrednej klienteli.         

Tonka 25
Główne nuty: Bób Tonka, Piżmo.
Autor: Daphné Bugey.
Rok produkcji: 2018.
Moja opinia: Warto poznać. (5/7)