Iris de Nuit – irys wieczorową porą

Nie tak dawno temu na blogu pojawiła się poświęcona irysowi mini-trylogia Irysowe love. Zaś dziś, mimo krótkiego upływu czasu zdecydowałem się zaprezentować jeszcze jedne perfumy z tym kwiatem w temacie. A to dlatego, że nuta ta zdecydowanie zalicza się do moich ulubionych. Do tego wybór zapachów, w których pełni pierwszoplanową rolę jest naprawdę spory. Wśród nich jest zaś Iris de Nuit marki Heeley. Jeśli zaś zajrzymy na oficjalną stronę internetową tego brandu, to dowiemy się, że uznaje ona irysa za jeden z najszlachetniejszych składników perfum. Zaś dedykowane mu pachnidło jest zarazem eleganckie i zmysłowe. Pojawie się nawet wzmianka o Portrecie Dorian’a Grey’a Oscar’a Wilde’a. A że mam swój egzemplarz tej powieści, to moja ciekawość dodatkowo wzrasta.

Read More

Iris Prima – irysowe love cz. III

Na zakończenie mini-trylogii Irysowe love wybrałem jeszcze jeden perfumy, które – podobnie jak Florentine Irisod dawna chciałem zrecenzować. A konkretnie Iris Prima angielskiej marki Penhaligon’s. Zapach ten powstał w 2013 roku a jego autorem jest sam Alberto Morillas. Za kompozycją tą stoi też bardzo ciekawa inspiracja. Otóż oddawać ma ona ducha baletu. Stworzona została zresztą we współpracy z English National Ballet, w szczególności z tancerzami Nathan’em Young’iem i Laurrettą Summerscales. Jeśli zatem jesteście ciekawi tak pachnie dzieło Penhaligon’s, to bez zbędnej zwłoki zapraszam do lektury całej recenzji Iris Prima!

Read More

Florentine Iris – irysowe love cz. II

Kontynuując temat perfum irysowych postanowiłem sięgnąć po zapach, który moją uwagę zwrócił już kilka lat temu. A z którym do tej pory styczność miałem jedynie na dużych międzynarodowych lotniskach. Mowa zaś o Florentine Iris z oferty Ermenegildo Zegny. Kompozycja to powstała w 2012 roku i zgodnie ze znalezionymi przeze mnie informacjami stoi za nią słynny Jacques Cavallier. Natomiast prezentowane dziś pachnidło opisywane jest jako ciepłe, elegancki i złożone. Brzmi na tyle zachęcająco, że nawet gdybym wcześniej kilkukrotnie nie testował go na nadgarstku, to mógłbym zdecydować się na zamówienie próbki. Czas jednak by wyjawić, co sprawiło, że w końcu pokusiłem się o recenzję Florentine Iris.

Read More

Alameda – irysowe love cz. I

Robert Piguet to marka, która od bardzo dawna nie gościła na Agar i Piżmo. A było tak przede wszystkim dlatego, że zrecenzowałem wszystkie perfumy z jej oferty, które mnie interesowały. Jednak ostatnio w moją orbitę wpadły jeszcze dwa zapachy. Póki co zdecydowałem się jednak tylko na testy Alameda. Kompozycja ta powstała w 2013 roku za sprawą Aurélien’a Guichard’a, a jedną z jej głównych nut jest irys. A że miałem akurat próbki dwóch innych pachnideł z tym składnikiem w temacie, to zdecydowałem się przygotować mini-trylogię. Warto też jednak już na wstępie wyjaśnić nazwę recenzowanych perfum. W języku hiszpańskim słowo alameda oznacza aleję lub zagajnik, gdzie rosną topole. I taka właśnie aleja znajduje się w kompleksie pałacowym Alhambra, który posłużył Guichard’owi za inspirację do skomponowania opisywanego zapachu. Ale czy rzeczywiście mamy tu do czynienia z dziełem godnym sułtana?

Read More

Bois d’Argent – płynne srebro

Po tym jak za sprawą Sycomore rozpocząłem przygodę z linią Les exclusifs de Chanel (kontynuowaną we wpisie o Cuir de Russie), pomyślałem, że wypadałoby także poznać butikowe kolekcje innych marek. Na celownik obrałem zaś Dior’a. Dzięki temu na bloga trafia dziś recenzja Bois d’Argent. A więc kompozycji z linii La Collection Privée. Będącej wariacją na temat klasycznych perfum szyprowych. I określanej jako tajemnicza oraz kontrastowa. Dodatkowym smaczkiem jest zaś fakt, że za zapachem stoi Annick Ménardo. A więc perfumiarka, którą bardzo cenię, ale której dzieła już od dłuższego czasu nie gościły na Agar i Piżmo. Czas zatem przekonać się co tym razem skomponowała nam ta błyskotliwa Francuzka.

Read More

After Midnight – sekrety nocy

Niedawno zamieściłem na blogu wpis poświęcony The Different Company. Postanowiłem więc iść za ciosem i do kompletu dodać jeszcze recenzję perfum francuskiej marki. Mój wybór padł zaś na After Midnight. Kompozycję powstałą w 2012 roku za sprawą Émilie Coppermann. A inspirowaną nocą. Dla wielu ta część doby, a zwłaszcza północ, to bowiem czas magiczny. I właśnie na tego typu fantazjach bazuje opisywany dziś zapach. A ja ciekaw byłem przede wszystkim tego, jakich aromatów użyto do ich odzwierciedlenia. I wiecie co? Dzieło The Different Company naprawdę mnie pod tym względem zaskoczyło!

Read More

Hiris – ballada o lekkości

Są takie perfumy, które choć oficjalnie dedykowane kobietom, w moim odczuciu bezproblemowo nadają się do używania przez mężczyzn. Tak było choćby w przypadku recenzowanych przeze mnie w styczniu Plum Japonais Tom’a Ford’a. Dziś na bloga trafia kolejny taki zapach. Tym razem marki Hermès. A chodzi mi o Hiris. Kompozycję stworzoną w 1999 roku przez Olivię Giacobetti. I określaną jako poetyczną odę do irysa. A więc jednego z najniezwyklejszych kwiatów, jakie pojawiają się w perfumach. Pytanie tylko, które z jego wielu oblicz postanowiła w swoim dziele podkreślić francuska perfumiarka. A może każde po trochu?

Read More

Dzongkha – tybetańskie ABC

Wstęp do niniejszej recenzji chciałbym zacząć od przyznania się, że błędnie zinterpretowałem nazwę opisywanych dziś perfum. Myślałem bowiem, że za inspirację do ich skomponowania posłużyła dżonka. A więc popularny na Dalekim Wschodzie drewniany statek. Tymczasem w rzeczywistości dzongkha to… urzędowy język Bhutanu, zapisywany odmianą pisma tybetańskiego! I to właśnie on posłużył Bertrand’owi Duchafour’owi jako bodziec do stworzenia Dzongkha. Perfum orientalnych oddających mistyczne piękno Himalajów. Zapraszam więc na niezapomnianą olfaktoryczną wędrówkę!

Read More

Orris Tattoo – 50 twarzy irysa

Dzięki perfumerii Arcadia na bloga powracają dziś perfumy Parle Moi de Parfum. Tym razem miałem jednak możliwość samodzielnie zdecydować, który zapach chciałbym przetestować. A mój wybór natychmiast padł na Orris Tattoo. Irysowy aromat zalicza się do moich ulubionych i byłem naprawdę ciekaw w jaki sposób w swoim dziele przedstawił go Michel Almairac. Szczególnie, że oficjalna strona francuskiej marki określa tę kompozycję mianem hołdu oddanemu irysowi. A także uniwersalnego symbolu i niewidzialnego tatuażu, dającego opór upływowi czasu. Zaznacza też, że głównym punktem skupienia jest tu korzeń tytułowej rośliny. I mam nadzieję, że jesteście już choć trochę tak podekscytowani jak ja.

Read More

L’Homme – o irysie, co na skórze się lśni

     Stali czytelnicy bloga wiedzą już, że mam słabość do zapachów zarówno kadzidła jak i irysa. Dziś zatem po dłużej przerwie pojawi się kompozycja z tą drugą nutą w temacie. L’Homme marki Prada to perfumy, które debiutowały stosunkowo niedawno (2016 rok), ale mimo to zdążyły zjednać sobie całkiem spore grono miłośników. Ich twórczynią, podobnie jak w przypadku mojej ukochanej Infusion d’Homme, jest Daniela Andrier. Osobiście uważam, że nikt nie potrafi zaprezentować irysa w tak niezwykły sposób jak właśnie Francuzka. W L’Homme sięga ona do korzeni męskiej perfumerii a więc zapachów z rodziny fougère. I na tle tego właśnie akordu przedstawia wspomniany już przeze mnie kwiat. A jaki jest efekt? Przekonajcie się sami czytając niniejszą recenzję.

Read More