Plum Japonais – śliwka po azjatycku

Wybór bohatera dzisiejszej recenzji wielu z Was może zaskoczyć. Oficjalnie Plum Japonais to bowiem perfumy dla kobiet. Moim zdaniem jest to jednak zapach na tyle uniwersalny, że pasować będzie także mężczyźnie. Co więcej, znam wiele kompozycji z metką uniseks, które są dużo bardziej kobiece niż dzieło Tom’a Ford’a. A właściwie Yann’a Vasnier’a, bo to on jest autorem Plum Japonais. I choć jest to moje pierwsze spotkanie z francuskim twórcą, to zapewniam, że nie ostatnie. Na mojej liście do testów widnieją bowiem jeszcze przynajmniej dwa inne zapachy jego autorstwa. Wróćmy jednak do bohatera niniejszego wpisu…

Plum Japonais.jpg

W ramach kolekcji Private Blend, Plum Japonais stanowią część linii Atelier d’Orient. I faktycznie, orientalnych odniesień w nich nie brakuje. Początek to jednak zdecydowana dominacja tytułowej śliwki ume (lub umeboshi). W dziele Vasnier’a jest ona dojrzała i dorodna. Intensywnie fioletowa. Oraz wyraźnie słodka. Jakby likierowa. Jej słodycz podbudowana została przy pomocy przypraw. A w szczególności cynamonu. Za jego sprawą otwarcie nabiera nieco bardziej korzennego charakteru. Wspólnie z obecnym tu szafranem, cynamon rozgrzewa i dodaje całości subtelnej pikanterii. To właśnie aromatyczna mieszanka tych dwóch przypraw nasuwa mi skojarzenie ze wspomnianym już Orientem. Jednocześnie, w głowie Plum Japonais szybko pojawia się akord dymny. Całkiem wyraźnie czuję tu kadzidło frankońskie. A kompozycja staje się jakby palona. Zaś odrobina kwaskowości tylko dodaje jej charakteru.

Plum Japonais.jpg

To, że recenzowany dziś zapach dedykowany jest kobietom najsilniej uwidacznia się w jego sercu. A dzieje się tak za sprawą obecnych tu nut kwiatowych. Konkretnie kamelii i kwiatu śliwy. W moim odczuciu pozostają one jednak nieco w tle. Na pierwszym planie dalej króluje bowiem śliwka. Teraz jednak bardziej niż z likierem, jej aromat kojarzy mi się z domowej roboty powidłami. Nieco więcej mocy nabiera też akord drzewny, którego pierwszym przedstawicielem jest tu zielona nuta cyprysa. W sercu Plum Japonais obecny jest także nieśmiertelnik. Nie czuję go tutaj jednak jako pojedynczej nuty. Wydaje mi się natomiast, że to właśnie on odpowiedzialny jest za suche i bardziej ziołowe akcenty zapachu. A skoro już jesteśmy przy wytrawności… Moim zdaniem jednym z kluczowych elementów recenzowanych perfum jest oud. To właśnie on nadaje im tego charakterystycznego, palonego charakteru. Poskramia śliwkową słodycz i trzyma ją w ryzach. A pomaga mu w tym balsam sosnowy. Który w bazie kontynuuje wątek zapoczątkowany wcześniej przez cyprysa. Przydaje więc kompozycji odrobinę chłodnej, iglastej zieleni. Jest jej tu jednak naprawdę niewiele. Akurat tyle, by móc zachwycić się zniunsowanym charakterem Plum Japonais. Teoretycznie w bazie pojawiają się też jeszcze benzoes oraz ambra. Jak również wanilia. Pierwsze dwa podbudowują drzewną stronę dzieła Ford’a, podczas gdy ta ostatnia przypomina nam o jego orientalnym klimacie. Cała trójka nie odgrywa tu jednak jakiejś ważniejszej roli.

To teraz jeszcze trochę o parametrach użytkowych Plum Japonais. A pod tym względem również można być zadowolonym. Jeśli chodzi o projekcję to jest ona naprawdę bardzo dobra. Już niewielka ilość tych perfum wystarczy, by były one wyczuwalne w przestrzeni wokół nas. A jeśli przypadkiem akurat zawieje wiatr to ich aromat rozniesie się znacznie dalej. Ponadto, również trwałość kompozycji jest całkiem dobra. W moim wypadku wynosiła ona od 7 do 9 godzin. Trzeba jednak pamiętać, że mamy tu do czynienia z wodą perfumowaną.

Plum Japonais.jpg

Nim przejdę do podsumowania, pozostaje mi jeszcze napisać kilka słów o flakonie recenzowanego zapachu. A ten posiada taki sam wzór jak większość perfum w kolekcji Private Blend. A zatem wykonany jest z ciemnego, niemal nieprzeźroczystego szkła. Jego frontową ściankę zdobi zaś złota etykieta. Wypisano na niej markę, nazwę oraz stężenie kompozycji. A także pojemność flakonu. Warto przy tym zauważyć, że w przypadku butelek 250 ml zatyczka jest kulista. A szyjkę zdobi złota nić z medalikiem z inicjałami Tom’a Ford’a. Całość wygląda niezwykle elegancko i może być ozdobą niejednej toaletki.

No dobrze. Przyznaję, że Plum Japonais są trochę bardziej kobiece niż męskie. Dalej podtrzymuję jednak, że pasować będą obu płciom. Szczególnie, że ich charakter jest dość niszowy. A jak wiadomo w niszy nie ma podziału na damskie/męskie. Co więcej, natrafiłem na sporo porównań opisywanego dziś zapachu do dwóch kompozycji Serge’a Lutens’a. A konkretnie do Fille en Aiguilles i Feminité du Bois. Ja wolę jednak rozpatrywać te perfumy jako samodzielny olfaktoryczny byt. To piękny mariaż śliwkowej słodyczy i palonego oudu. Wzbogacony kilkoma naprawdę ciekawymi akcentami. Najlepiej sprawdzi się zaś w chłodniejsze dni. Pytanie czy i Wasze jesień oraz zima należeć będą do Plum Japonais?   

Plum Japonais
Główne nuty: Śliwka, Nuty Drzewne.
Autor: Yann Vasnier.
Rok produkcji: 2013.
Moja opinia:  Gorąco polecam! (7/7)