Penhaligon’s – wierność tradycji

Dziś na Agar i Piżmo po raz pierwszy mam przyjemność przedstawić markę z Wielkiej Brytanii. Mowa o Penhaligon’s. Jako, że na blogu pojawiło się już kilka recenzji perfum z tym logo na etykiecie, pomyślałem, że dobrze byłoby też w końcu napisać parę słów o samej firmie. Szczególnie, że jest to jedna z najstarszych marek w branży. Jej początki sięgają bowiem aż do czasów panowania królowej Wiktorii! Jednak również i dziś Penhaligon’s ma sporo miłośników. I to nie tylko w Wielkiej Brytanii. I choć ja nie zaliczam się do tego grona, to muszę przyznać, że każda z kompozycji, które do tej pory poznałem, warta była uwagi. Szczególnie do gustu przypadł mi zaś – dość konserwatywny skądinąd – English Fern. Jeśli zatem macie ochotę zapoznać się z historią oraz ofertą brytyjskiej firmy to zapraszam do lektury niniejszego wpisu.

Read More

Tom of Finland – piękno męskich bicepsów

Inspiracje dla powstawania perfum bywają różne. Mogą to byś miejsca (Sables), napoje wyskokowe (Cédrat Enivrant, Juniper Sling), mityczni bohaterowie (Antaeus pour Homme) lub postacie ze świata kultury i sztuki. W tej ostatniej grupie znajdziemy choćny takie zapachy jak zapachy Santos czy La Panthère. To również do tej kategorii zalicza się bohater dzisiejszego wpisu - Tom of Finland – niszowej francuskiej marki Etat Libre d’Orange. Tom of Finland to przydomek jaki nosił Touko Laaksonen – fiński malarz i rysownik. Jedna z najważniejszych postaci kultury gejowskiej XX wieku. Jego homoerotyczne prace przedstawiające piękno męskiej muskulatury na zawsze wpisały się do kanonu europejskiej sztuki. I już po tym wstępie spodziewać się można, że dedykowany Laaksonen’owi zapach nie będzie zwyczajny…

Read More

Tobacco Vanille – witaj w klubie

     Minęło sporo czasu odkąd ostatni raz recenzowałem perfumy Tom’a Ford’a. Ponieważ jednak jest to jedna z moich ulubionych marek uznałem, że najwyższy czas by kolejny zapach z logo TF zagościł na blogu. Mój wybór padł zaś na Tobacco Vanille. Kompozycja ta powstała w 2007 roku a jej autorem jest Olivier Gillotin – twórca między innymi Dior – Higher i 10 Corso como. Za inspirację do powstania tych perfum posłużyło zaś wyobrażenie jakie Tom Ford ma o Londynie a zwłaszcza jego klubach dla gentlemanów. Czy recenzowany dziś zapach okazał się zatem podobny do Burberry – London for Men? Nie do końca, niemniej już z samej nazwy prezentowanej kompozycji domyślić się można, że z dziełem Antoine’a Maisondieu dzieli ona wspólny mianownik, to jest tytoń. Co do zasady Gillotin poszedł jednak w zupełnie innym kierunku niż jego młodszy kolega. Jakim? Tego dowiecie się już za chwilę. Najpierw chciałbym jednak wspomnieć o pewnej ciekawostce, którą znalazłem na oficjalnej stronie marki. Otóż, zgodnie z opisem, Tobacco Vanille posiada silnie męski charakter. Chyba, że akurat ma go na sobie kobieta… Zaintrygowani? Bo ja bardzo.

Read More

Sel de Vétiver – nieznane oblicze wetywerii

Zapachy wetiwerowe nie należą może do moich ulubionych, stanowią jednak ważną gałąź światowej perfumerii. Do tej pory na blogu pojawiły się już m.in. takie pachnidła jak Eau d’Arômes, Grey Vetiver, Timbuktu i Terre d’Hermès. W najbliższych miesiącach chcę przybliżyć kilka kolejnych. Na pierwszy ogień wziąłem zaś Sel de Vétiver od The Different Company. Autorką tej kompozycji jest Céline Ellena, a więc córka założyciela marki i jednego z najbardziej znanych perfumiarzy na świecie – Jean-Claude’a Elleny. Zgodnie z materiałami promocyjnymi recenzowane dziś perfumy mają przywoływać w naszej wyobraźni promienie słońca padające na świeżo zroszoną morską wodą skórę. Jednocześnie Sel de Vétiver różni się od innych wetiwerowców podłożem, na jakim osadzona została tytułowa trawa. Jeśli chcecie dowiedzieć się jakie były moje wrażenia z testów tego zapachu to zapraszam do lektury niniejszej recenzji.

Read More

Esprit du Tigre – lodowy płomień

Chyba każdy z nas słyszał o maści tygrysiej. Ten pochodzący z Azji specyfik posiada właściwości przeciwbólowe i przeciwzapalne. Rozgrzewa i chłodzi jednocześnie. I to właśnie on zainspirował brytyjskiego perfumiarza James Heeley’a do stworzenia perfum o nazwie Esprit du Tigre. Od czasu recenzji Cardinal nie miałem styczności z tą angielską marką postanowiłem więc, że zamówię próbkę wyżej wymienionych perfum i bliżej zapoznam się z jedną z najciekawszych pozycji w jej portfolio. Szczególnie, ze słyszałem o niej sporo dobrego. Panująca za oknem aura również wydawała się sprzyjać testom (które miały miejsce w lutym). Kto nie chciałby się trochę rozgrzać, gdy za oknem mróz? Czy zatem Tygrys sprostał moim oczekiwaniom? Tego dowiecie się czytając niniejszą recenzję.

Read More

Jazz – mężczyzna kontrastowy

W ramach ekskluzywnej linii La Collection marka Yves Saint Laurent postanowiła przypomnieć miłośnikom perfum swoje wielkie klasyki w odświeżonej odsłonie. W ofercie znalazły się cztery męskie pachnidła: YSL pour homme, M7 Oud Absolu, Rive Gauche pour homme i Jazz. Dziś kilka słów o tym ostatnim. W założeniu kompozycja ta odzwierciedlać ma złożony charakter męskiej natury. Jej paradoksalność i kontrastowość, które odnajdziemy także w tytułowej muzyce. Z jednej strony mamy więc siłę i męskość, a z drugiej inteligencję i wysmakowany gust. Ale jak przełożyć tego typu koncepcję na język perfum? I czy w ogóle jest to możliwe? A także czy obecna wersja Jazz przypomina jeszcze oryginał? Przekonajcie się sami czytając dzisiejszą recenzję.

Read More

French Lover – miłość nad Sekwaną

     Francuski kochanek. Brzmi jak tytuł powieści z cyklu Harlequin, prawda? Nazwę tę nosi jednak zapach będący bohaterem dzisiejszego wpisu. French Lover z niezwykłej kolekcji perfum Frédéric’a Malle. Jeżeli wierzyć opisowi na oficjalnej stronie marki to kompozycja ta dedykowana jest każdemu mężczyźnie, którego naturalne zdolności uwodzenie są na tyle duże, że nie musi on uciekać się do używania perfum. W moim odczuciu brzmi trochę jak antyreklama, ale z drugiej strony takie kontrowersyjne stwierdzenia mogą okazać się strzałem w dziesiątkę. Bo skoro już sięgam po French Lover to znaczy, że żadna kobieta mi się nie oprze. A jego zapach jest tylko dodatkową afirmacją mojego statusu. Tak… Warto natomiast zwrócić uwagę na jeszcze jedną kwestią. Otóż w purytańskich Stanach Zjednoczonych perfumy te dystrybuowane są pod nazwą Bois d’Orage (fr. burzowe drewno)! Całkowicie abstrahując jednak od kwestii moralno-społecznych, muszę stwierdzić, że to właśnie ona lepiej przystaje do charakteru kompozycji. Dlaczego? Tego dowiecie się z niniejszej recenzji.

Read More

Red Vetiver – drewno zmineralizowane

Dziś na blogu po raz kolejny gości jedna z moich ulubionych niszowych marek perfum – Montale. Bohaterem niniejszej recenzji jest zaś Red Vetiver (dawniej Red Vetyver), niewątpliwie jeden z najpopularniejszych zapachów w jej portfolio. Muszę przyznać, że zanim poznałem tę kompozycję sporo naczytałem się o jej podobieństwie do Terre d’Hermès. Jako że naprawdę lubię dzieło Jean-Claude’a Elleny musiałem przetestować także perfumy stworzone przez Pierre’a Montale. Jak zatem Red Vetiver prezentuje się na tle zapachu spod szyldu Hermès’a? Czy okazał się kompozycją równie niezwykłą? A może udało mu się przebić Terre? Odpowiedź znajdziecie czytając poniższą recenzję.

Read More

Sylwetki twórców – Jérôme Epinette

     Do tej pory na blogu prezentowałem jedynie sylwetki perfumiarzy z kilkudziesięcioletnim stażem. Niektórych, jak choćby Jacques’a Guerlain czy Edmonda Roudnitski, nie ma już zresztą pośród nas. Czas zatem na przedstawiciela młodszego pokolenia. Miłośnikom perfum Jérôme Epinette znany jest przede wszystkim ze współpracy z takimi markami jak Byredo czy Atelier Cologne. Portfolio Francuza jest jednak znacznie bogatsze. W swoim dorobku ma on już prawie setkę różnych kompozycji. Nie bez powodu uchodzi też za jednego z najbardziej utalentowanych perfumiarzy urodzonych po 1970 roku. Jeśli chcecie dowiedzieć się więcej o życiu oraz stylu Jérôme Epinette’a zapraszam do lektury niniejszego wpisu.

Read More

Uwaga, klasyk! – Fahrenheit

     Dzisiejszy wpis jest dla mnie wyjątkowy. Fahrenheit to bowiem pierwsze perfumy jakich kiedykolwiek używałem. Z tego względu pomyślałem, że ciekawie byłoby do nich wrócić. Choćby na kilka dni. Jest jednak i drugi powód. Pamiętając o przerwie w wprowadzeniu Perfumomanii, jaką we wrześniu zeszłego roku ogłosił Pirath, od tamtego czasu nie zaglądałem na jego bloga. Zrobiłem to dopiero w lutym. W efekcie znalazłem recenzję nowej, zreformułowanej wersji Fahrenheita. Autor nie zostawił na zapachu suchej nitki. W tej sytuacji nie mogłem zrobić nić innego jak rozpocząć własne testy. Dziś zaś nadszedł czas by przedstawić moje spostrzeżenia na temat tego, co obecnie nowi nazwę Fahrenheit.

Read More